Wczoraj minęły 23 lata od momentu, kiedy Polskę zaczęły opuszczać rosyjskie wojska. Ich wycofywanie rozpoczęło się w 1991 r. od Bornego Sulinowa, skąd wyjechała brygada rakiet operacyjno-taktycznych.
Przez następne dwa lata Rosjanie wychodzili z Legnicy, a Polacy na nowo zajęli się zagospodarowywaniem przejętego po jednostkach Armii Radzieckiej mienia.
Podobnie było z lotniskiem Kluczewo (dziś teren ten należy do Stargardu Szczecińskiego), które - o czym mało kto wie - Armia Czerwona przejęła zaraz po wojnie, organizując tam jedną z największych baz wojskowych w zachodniej Polsce. Ostatnie jednostki Federacji Rosyjskiej opuściły lotnisko 13 października 1992 r., pozostawiając 609 hektarów z 39 lotniczymi hangarami.
Jak się szybko okazało, rosyjska baza paliwowa, która znajdowała się na terenie lotniska, doszczętnie zanieczyściła glebę i wody podziemne, stanowiąc zagrożenie dla ekosystemu jeziora Miedwie (piątego co do wielkości w Polsce). Działania rekultywacyjne - by przywrócić równowagę ekologiczną - prowadzono od 1996 do 2004 r.
Eksterytorialne strefy
Są jednak miejsca i miasta, w których równowagi nie odzyskano do dziś. I bynajmniej nie chodzi tu o równowagę ekologiczną - raczej ekonomiczną. W 2014 r. pod rosyjską kontrolą wciąż pozostaje nieproporcjonalnie wiele obiektów na terenie Polski. I coraz trudniej znaleźć uzasadnienie, dlaczego.
Choć w Polsce rosyjskich wojsk już nie ma, a tereny i budynki przejęły gminy, wciąż jeszcze są takie miejsca, o których niewiele wiadomo, bo znajdują się w rosyjskich rękach.
Mowa o działkach i nieruchomościach położonych w centrum Warszawy - tych po sowieckich dyplomatach i funkcjonariuszach służb specjalnych. Narosło wokół nich wiele tajemnic i szpiegowskich mitów.
Znajdują się w bardzo atrakcyjnych miejscach stolicy i warte są miliony. Polska każdego roku ponosi straty finansowe, również idące w miliony złotych, tylko z tego powodu, że nie może ich odzyskać z rąk Rosjan. Oni zaś nie płacą za dzierżawę.
Rosjanie w delegacji...
Jedną z takich nieruchomości jest komplet budynków po rosyjskich dyplomatach, ich rodzinach i Rosjanach bywających w Polsce "w delegacji". Znajduje się przy ul. Sobieskiego 100 w Warszawie.
Wszystko przez umowę o przedstawicielstwach dyplomatycznych i przedstawicielstwach handlowych, podpisaną przez Edwarda Gierka w latach 70. XX wieku. Związek Radziecki otrzymał na jej mocy kilkanaście działek w Warszawie. Polska, zgodnie z tą samą umową, otrzymała tylko jedną działkę w Moskwie - do dziś mieści się na niej polska ambasada.
Chociaż, jak kilka miesięcy temu opowiadał Stanisław Ciosek, ambasador Polski w Rosji w latach 1986-1996, który wystąpił w reportażu programu "Czarno na białym", po upadku ZSRR była okazja, aby "urwać" Rosjanom trochę terenów w Moskwie. Rosjanie proponowali mu, aby wybierał obiekty, jakie mu się podobają.
- Wówczas, na początku lat 90., Polska mogła zdobyć jakiś kawałek Moskwy, gdyż był to czas regulowania sytuacji własnościowej - opowiadał były ambasador. Jednak nowe, demokratyczne władze Polski zrezygnowały z tej możliwości. Niestety, zaniechano również odzyskania niektórych budynków w Warszawie.
"Zona KaGieBe"
Przy ul. Sobieskiego 100, za szerokim murem od ulicy i metalowym płotem od strony parku, znajduje się okazałe osiedle, dziś kompletnie zrujnowane, a jednak dla polskich obywateli niedostępne.
Luksusowe osiedle z blokami o wysokości od 3 do 10 pięter powstało na początku lat 80. XX wieku. Rosjanie nazwali je "Rosijskij żiłoj dom". Mieszkańcy Warszawy szybko ochrzcili je nazwą "Szpiegowo", a często mówiono o nim też jako "Zona KaGieBe". Jego powierzchnia liczy aż sześć tysięcy metrów kwadratowych! Był to zamknięty i dobrze strzeżony teren, odcięty od miasta i praktycznie samowystarczalny. Znajdowały się tam restauracja, sauny, a nawet kino w ekskluzywnych
podziemiach.
Oficjalnie rosyjscy dyplomaci opuścili osiedle w połowie lat 90. XX wieku. Nieruchomość stała się przedmiotem dyplomatycznego sporu.
O tym rzekomo opuszczonym osiedlu do dzisiaj krążą legendy, a zwłaszcza o tajemniczym Klubie 100, który miał tam działać dla pracowników ambasady i innych osób - biznesmenów wyłącznie z rosyjskimi paszportami.
Ponoć to jedyne miejsce w Warszawie, gdzie dosłownie za grosze można było się napić wódki czy piwa, pograć w bilard czy piłkarzyki i obejrzeć rozbierające się piękne dziewczyny. Podobno klub istniał od co najmniej lat 90., a założyć go mieli znani swego czasu przestępcy, tworzący grupę zrzeszającą się w Klubie Płatnych Zabójców. Inne informacje wskazują na to, że klub miał rozpocząć działalność w 2005 r.
Kilka lat temu na teren nieruchomości przy Sobieskiego próbowali wejść urzędnicy z Urzędu Miasta Warszawy - chcieli przejąć budynek za niepłaconą dzierżawę (w tej chwili chodzi już o miliony złotych). Bezskutecznie.
To, czego nie udało się urzędnikom w majestacie prawa, zrobili członkowie grupy miejskich eksplorerów, których pasją jest zwiedzanie opuszczonych budynków.
Nieruchomość przy Sobieskiego 100 to była dla nich największa gratka. Jak opowiadał Marek Słodkowski z grupy Urbex, która swoje wejście sfilmowała i udostępniła na YouTube, w środku zobaczyli zupełnie puste pomieszczenia, zrujnowane pokoje z połamanymi sprzętami, ale też takie, które wyglądały, jakby ktoś wyszedł na chwilę i zapomniał zamknąć drzwi.
Poza kontrolą Polski
- Nie ma wątpliwości, że tego typu obiekty, które znajdują się na terenie Polski, a nie są de facto pod kontrolą naszych władz, których przeznaczenie jest niejasne, dzieje się wokół nich coś dziwnego, są z oczywistych powodów przedmiotem zainteresowania Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - mówi Vincent V. Severski, były oficer wywiadu, dziś autor szpiegowskich powieści.
- ABW musi się przyglądać temu, czy nie toczy się tam jakaś działalność sprzeczna z prawem lub naszymi interesami. A już na pierwszy rzut oka widać, na moje oko i mojego szpiegowskiego nosa - coś tam dziwnie pachnie - dodaje.
Ale zwykle tam, gdzie chodzi o Rosjan, o ich służby specjalne, od razu rodzą się domysły. - Prawda jest najczęściej prozaiczna. Obecnie nie trzeba mieć wielopiętrowego bloku w centrum miasta, by zrealizować szpiegowskie zadania - śmieje się były oficer wywiadu.
Prawem kaduka?
Federacja Rosyjska, co pokazały już minione dekady, nie zamierza negocjować w sprawie tych nieruchomości, które rozmieszczone są w najważniejszych miejscach stolicy.
Chodzi o kilka nieruchomości - o łącznej powierzchni 24 tysięcy metrów kwadratowych- których stan prawny nie jest nadal uregulowany. Położone są w strategicznych dla nas miejscach. Znajdują się w sąsiedztwie albo niedalekiej odległości od siedzib ważnych państwowych instytucji: Ministerstwa Obrony Narodowej, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów - przy alei Szucha. Tylko ściana oddziela je od siedziby nuncjatury apostolskiej, są niedaleko Ministerstw Spraw Zagranicznych, Edukacji Narodowej, a także Trybunału Konstytucyjnego.
I tak, przy ul. Kieleckiej mieści się budynek rosyjskiej szkoły średniej - kilkaset metrów dalej Sztab Generalny Wojska Polskiego. Z okien rosyjskiej ambasady doskonale widać polskie Ministerstwo Obrony Narodowej. Prócz pustostanu przy Sobieskiego Rosjanie mają jeszcze budynek przy ul. Bobrowieckiej. No i na nich zarabiają, jak na przykład na nieruchomości przy al. Szucha 8, gdzie wynajmują biura prywatnym firmom.
Sprawdziła to zresztą kilka miesięcy temu reporterka TVN Katarzyna Górniak i pokazała w reportażu "Tajemnicze rosyjskie nieruchomości w Warszawie"- nie miała problemu, żeby wynająć biuro po 65 zł za metr kwadratowy. Tylko roczny zysk z wynajmu, jaki wpada z tego tytułu do kieszeni Rosjan, to 3 mln zł.
Eksperci od spraw wywiadu i bezpieczeństwa wielokrotnie alarmowali, że warszawskie obiekty znajdujące się w rękach Rosjan mogą służyć działalności elektronicznego wywiadu.
- Bazujemy tu na dawnych zimnowojennych historiach czy też opisanych w dziejach szpiegostwa operacjach, w których znaczenie miały kable, podsłuchy, podkopy - mówi Vincent V. Severski.
Dzisiaj są lepsze metody, żeby się zabezpieczyć przed tego typu działaniem. - Teraz szpieg podłącza się cyfrowo, stąd ważne jest odpowiednie zabezpieczenie sieci internetowej. Bliskość fizyczna z budynkami, w których znajdują się ważne urzędy, to trzeciorzędna sprawa - uważa były oficer wywiadu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?