– Kto powinien zająć się badaniem katastrofy?
– Wydarzyła się ona na terytorium Ukrainy, dlatego też jej badaniem powinny zająć się władze ukraińskie, poprzez upoważnione organy, czyli urząd lotnictwa cywilnego i komisję badania wypadków lotniczych. W badaniu katastrofy powinni brać udział przedstawiciele producenta samolotu, czyli specjaliści z USA, a także przedstawiciele właściciela – malezyjskich linii lotniczych.
– Rosja deklaruje, że nie chce przejmować tego śledztwa, a MAK chce utworzenia międzynarodowej komisji. Czy to możliwe? Kto by się w niej znalazł, jeśli na pokładzie byli pasażerowie z 10 państw?
– Z punktu widzenia międzynarodowego prawa lotniczego Rosja nie ma żadnych uprawnień do udziału w badaniu katastrofy. Także MAK, czyli Międzypaństwowy Komitet Lotniczy, w skład którego wchodzi część państw byłego ZSRR i Wspólnoty Niepodległych Państw, nie ma żadnych uprawnień.
Co prawda Ukraina jest stowarzyszona w tej organizacji, ale od 2012 roku jej uczestnictwo zostało ograniczone do spraw związanych z certyfikacją samolotów i urządzeń naziemnych. Ukraina posiada własny urząd lotnictwa cywilnego i państwową komisję badania wypadków lotniczych.
Nie wydaje mi się także, by przedstawiciele państw, których obywatele zginęli mieli prawo do udziału w pracach komisji. W każdym razie Aneks nr 13 Konwencji ICAO, ten który dotyczy postępowania po wystąpieniu katastrofy lotniczej, tego nie wymienia. Jeśli chodzi o „umiędzynarodowienie” komisji postulowane przez MAK, to jestem przekonany, iż ma ono na celu nieuprawnione włączenie Rosjan do tych prac.
Oczywiście fakt, iż katastrofa samolotu zdarzyła się w obszarze prowadzonych działań zbrojnych, z niewątpliwym udziałem rosyjskiego sprzętu wojskowego, a być może także rosyjskiego personelu wojskowego, wzbudza ogromne zainteresowanie Rosji i chęć udziału w pracach komisji. Obawiam się jednak, że ten udział będzie miał jedynie na celu ukrycie przed międzynarodową opinią publiczną spraw niewygodnych dla Rosji.
– Czy Ukraina musi oddać czarne skrzynki MAK-owi?
– W świetle przepisów to Ukraina, na terenie której rozbił się samolot, jest zobowiązana do przeprowadzenia dochodzenia, w tym do odczytu danych z rejestratorów lotu. Na pewno nie musi oddać czarnych skrzynek do badania MAK-owi. To nieuprawnione żądanie ze strony tej instytucji. Trzeba jednak pamiętać, że rejestratory wpadły już w ręce separatystów, którzy deklarują przynależność terenu do Rosji.
– Czy wiadomo, co teraz dzieje się z czarnymi skrzynkami?
– Ostatnią informacją, jaką usłyszałem było twierdzenie, że Ukraina nie posiada żadnego rejestratora, należy więc przypuszczać, że są one w rękach separatystów. Jestem przekonany, że władze lotnicze Ukrainy oraz inni uczestniczący w postępowaniu będą mieli ogromne kłopoty, by swobodnie prowadzić prace. Ani separatystom, ani Rosji nie będzie zależało na tym, by wyjaśnić prawdziwe okoliczności zdarzenia.
– Śledztwo od początku jest utrudnione, jak to mu wróży na przyszłość, jeśli do miejsca katastrofy nie dopuszcza się obserwatorów OBW?
– Obawiam się, że jeżeli obszar zostanie zajęty przez Rosjan lub utrzymany przez dłuższy czas przez separatystów, to wszystkie ślady na ziemi zostaną skrupulatnie usunięte, a dowody ukryte. Postępowanie Sowietów po zestrzeleniu 1 września 1983 roku koreańskiego boeinga 747 mówi samo za siebie. Nie mam wątpliwości, czego można będzie się w tej sytuacji spodziewać. Obecność każdego bezstronnego obserwatora będzie nie na rękę separatystom i ich poplecznikom.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?