Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina poszkodowanego pasażera walczy o prawdziwy obraz wypadku

Arkadiusz Maciejowski
Kontrowersje. Z nagrania monitoringu może wynikać, że 60-latek tuż przed wypadnięciem z tramwaju chciał komuś ustąpić miejsca.

Wojciech Golonka, syn mężczyzny, który w ubiegłym tygodniu wypadł wraz z drzwiami z jadącego tramwaju, twierdzi, że w mediach kreowany jest niekorzystny obraz jego ojca. – Kilku naocznych świadków twierdzi, że ojciec został rzucony o drzwi, ustępując miejsca innej osobie, co potwierdza nagranie z monitoringu. Ma to zupełnie inny wydźwięk niż informacja, że zachowywał się nonszalancko, nie trzymając się poręczy w rozpędzonym tramwaju – zaznacza Wojciech Golonka.

Również zdaniem policjantów, którzy przeglądali monitoring, właśnie taki przebieg mogło mieć zdarzenie.

– Widać na nagraniu, że faktycznie ten pan wstawał z miejsca i w tym momencie nie przytrzymał się poręczy. Ciężko teraz powiedzieć, czy chciał komuś ustąpić miejsca, ale rzeczywiście mężczyzna uderzył w drzwi, tuż po tym jak wstał z siedzenia – przyznaje Katarzyna Padło z małopolskiej policji.

Marek Gancarczyk, rzecznik MPK, przekonuje zaś, że nikomu z informujących o wypadku nie chodziło o oskarżanie pasażera.

– Został jedynie podany fakt: w czasie jazdy tramwajem pasażer nie trzymał się poręczy i to m.in. spowodowało, że stracił równowagę i z bardzo dużą siłą uderzył w drzwi tramwaju – wyjaśnia Gancarczyk.

Krewni poszkodowanego ma jednak żal do MPK również z innego powodu. Otóż nikt ze strony krakowskiego przewoźnika dotychczas nie skontaktował się z rodziną 60-latka, aby chociaż wyrazić ubolewanie z powodu wypadku, nie mówiąc już o zaproponowaniu jakiejkolwiek pomocy. – Przecież policja i służby medyczne, którym przy okazji dziękuję za profesjonalizm i ludzkie podejście, mają z nami bezpośredni kontakt. Takie zachowanie ze strony MPK, a raczej jego brak, jest dla mnie żenujące i bolesne – pisze w liście do „Dziennika Polskiego” Wojciech Golonka, syn poszkodowanego.

Postępowanie MPK jest rzeczywiście zaskakujące. Marek Gancarczyk absolutnie nie zgadza się z twierdzeniem, że jego spółka nie interesowała się stanem poszkodowanego. Tak się składa, że w dniu wypadku rzecznik powiadomił nas, iż nie ma informacji o aktualnym stanie poszkodowanego pasażera.

– Szpital nie udzielił nam takich informacji – powiedział Gancarczyk. To dziwne, bo nam udało się bez trudu uzyskać podstawowe informacje od rzeczniczki Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, w którym przebywa po­szkodowany.

W piątek zaś Marek Gancarczyk stwierdził, że „każdego dnia jeden z pracowników MPK osobiście odwiedzał szpital lub kontaktował się z policją, żeby dowiedzieć się o stan pasażera”. Wynikałoby z tego, że nagle szpital zaczął jednak udzielać informacji przedstawicielowi MPK o stanie pacjenta. Zastanawiające jest więc, dlaczego pracownik MPK, skoro pojawiał się w szpitalu, nie skontaktował się z rodziną 60-latka.

– Można było też skontaktować się z nami chociażby za pośrednictwem policji. Nie byłoby z tym problemu - przyznaje Wojciech Golonka. Rzecznik MPK odpowiada: „Nie mamy jako przewoźnik dostępu do danych osobowych, stąd kontakt z rodziną poszkodowanego był niemożliwy” – twierdzi Gancarczyk.

– Bez trudu można było przecież znaleźć nas w szpitalu, skoro ktoś ponoć przychodził. Wystarczyło wykazać trochę więcej zaangażowania, czy dobrych chęci – dodaje syn poszkodowanego. Co na to Marek Gancarczyk? – Szkoda, że zamiast pisać do redakcji gazety nie zwrócił się do nas. Na pewno taki kontakt nie pozostałby bez reakcji z naszej strony – pisze w odpowiedzi na nasze pytania.

Pytanie tylko, czy to rodzina poszkodowanego, a nie MPK, powinno zainicjować kontakt. To przecież właśnie z tramwaju tego przewoźnika wypadł mężczyzna.

Przypomnijmy, że takiego wyjątkowo groźnego wypadku w krakowskiej komunikacji jeszcze nie było. W ubiegły wtorek, gdy tramwaj linii nr 50 jadący ulicą dr. Twardego znalazł się na łuku, 60-letni mężczyzna stracił równowagę i uderzył w drzwi. Te nie wytrzymały naporu i...wypadły razem z pasażerem na barierki rozdzielające jezdnię od torowiska. Stan mężczyzny do dziś jest bardzo poważny. Doznał bowiem obrażeń wielonarządowych. Cały czas trwa ustalanie przyczyn wypadku. Specjalny biegły bada, czy takie sytuacje mogą się powtarzać i dlaczego drzwi nie wytrzymały naporu.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski