Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rock'n'roll odbiera się biodrami

Redakcja
Uwaga - nadciąga cała chmara Much Fot. Universal Music Poland
Uwaga - nadciąga cała chmara Much Fot. Universal Music Poland
Rozmowa z MICHAŁEM WIRASZKĄ i DAMIANEM PIELKĄ z zespołu Muchy o jego nowej płycie "Chcęcicośpowiedzieć"

Uwaga - nadciąga cała chmara Much Fot. Universal Music Poland

- W zeszłym roku opuścił Was główny kompozytor - gitarzysta Piotr Maciejewski. Co się stało?

Michał Wiraszko: Pierwiastek ludzki zawsze ulega tarciom. Szczególnie w tak delikatnej tkance, jak muzyka. I jakoś trzeba sobie z tym radzić. Piotrek niestety nie potrafił. Nie bawiło go jeżdżenie w trasy w ciasnym busie, sypianie w obskurnych hotelach, granie w zadymionych klubach. Wolał siedzieć w domu i robić muzykę na kompie. Dlatego nas opuścił.

- Pojawiło się wtedy pytanie: "Co dalej z zespołem?"

Michał: Oczywiście. Tym bardziej że nałożyło się na nas wówczas kilka ciężkich sytuacji. Była licha jesień koncertowa w Polsce, straciliśmy poprzedniego wydawcę, a w dodatku zerwałem sobie ścięgno i chodziłem przez trzy miesiące jak żółw. Ale zagryźliśmy zęby i postawiliśmy własne pieniądze, aby wykorzystać zaklepany wcześniej termin i dokonać pierwszej części nagrań na nowy album.

- Damian - jak trafiłeś do składu Much?

Damian Pielka: Zaprzyjaźniłem się z chłopakami podczas nagrywania "Notorycznych debiutantów". Pomagałem im w studiu nadać odpowiedni kolor bębnom. Dlatego kontaktowaliśmy się potem regularnie. W lutym zadzwonił do mnie Michał z pytaniem, czy nie zastąpiłbym Piotrka podczas trasy koncertowej Much. Początkowo miałem wątpliwości, bo grałem wtedy z Lechem Janerką i z dwoma zespołami - NoNoNo i Japoto. Obawiałem się więc, że nie podołam. Ale zaryzykowałem - i dałem radę.

- Brałeś udział w tworzeniu nowego materiału?

Damian: Chłopaki mieli sporo utworów - ale tylko część z nich trafiła na płytę. Niektóre zostały mocno zmienione na próbach albo już w studiu. W sumie jakieś 70 proc. z tego, co znalazło się na albumie, zrobiliśmy razem.

- O ile "Notoryczni debiutanci" byli skoncentrowani na brzmieniu i klimacie, tak "Chcęcipowiedzieć" - raczej na energii. Skąd ten zwrot?

Damian: Z płytami jest tak, że nagrywając je, człowiek cały czas się uczy. Potem, kiedy się je wykonuje na trasie, znowu dowiaduje się czegoś nowego, zarówno o sobie, jak i o tym materiale. W ten sposób powstaje bagaż doświadczeń, który przy pracy nad kolejnym albumem pozwala wyeliminować to, czego się nie chce na nim zamieścić. Poza tym, również wiek muzyków rzutuje w dużym stopniu na budowanie historii, zarówno tych muzycznych, jak i tekstowych. Nasza nowa płyta jest jak film, a znajdujące się na niej piosenki to jego poszczególne sceny. Mam nadzieję, że udało nam się je połączyć w fajną całość.

Michał: To chyba Bo Diddley powiedział kiedyś, że jazz odbiera się głową, a rock'n'roll - biodrami. Energetyczne nagrania dają większą frajdę w graniu na żywo. Żeby zbudować klimat, trzeba się sporo namęczyć - bo potrzebne są do tego i światła, i odpowiednia pora dnia, i właściwy nastrój widowni.

- Nowy materiał dzieli się na dwie odsłony. Jedną stanowią surowe kawałki o garażowym brzmieniu, a drugą - elektroniczne numery z tanecznym pulsem. Co o tym zdecydowało?

Damian: Te zawadiackie piosenki nie zmieniły się wiele od czasu ich powstania na próbie i zagrania na koncertach. Te elektroniczne z kolei zostały mocno podrasowane podczas nagrań w studiu. Były takie momenty, choćby z "Wróżbami", że pytaliśmy samych siebie: "Jak ten numer ruszyć?". I wtedy padała odpowiedź: "Wywrócić do góry nogami!".
- Pomysły podsuwał producent - Marcin Bors?

Damian: On jest właściwie kolejnym muzykiem Much. Zawsze ma duży wpływ na nasze brzmienie. Tworząc muzykę, nie można się przyzwyczajać do tego, z czym się przychodzi do studia. Całe szczęście my z Marcinem jesteśmy kumplami i świetnie się rozumiemy. Ja znam się z nim najdłużej, przechodziliśmy różne sytuacje, nie tylko muzyczne, ale i życiowe, i zawsze mogłem liczyć na jego wsparcie i pomoc. Dlatego zawsze w pełni mu ufam.

- A skąd pomysł na zrealizowanie filmu dołączonego do płyty?

Michał: Na początku minionej dekady w naszych czasach studenckich oglądaliśmy namiętnie niezależne filmy kręcone przez chłopaków z grupy Sky Piastowskie. Tak nam się podobały, że kiedyś pojechaliśmy nawet za nimi na jakiś letni festiwal, aby obejrzeć przegląd ich dokonań. I potem, kiedy nagrywaliśmy pierwszy album u Borsa, okazało się, że właśnie skończył robić nową płytę Hey, do której Sky Piastowskie nakręcili film. Po nitce do kłębka - i poznaliśmy wreszcie ich osobiście. Ponieważ okazało się, że mówimy jednym językiem - zaprosiliśmy chłopaków do współpracy.

- Przyjemnie demolowało się Wam hotel na potrzeby filmu?

Michał: Jasne! Tym bardziej że media uwierzyły naszej informacji, iż zrobiliśmy to na serio. Onet zadzwonił do mnie z prośbą o komentarz, TVN już miało to puścić jako główny news w "Faktach", tylko w ostatniej chwili ktoś dał im cynk, że to fałszywka. Ale mieliśmy naprawdę niezły ubaw.

- Twoje teksty na płycie są za to bardziej dojrzałe.

Michał: Zawsze najlepsze rzeczy powstają pod wpływem chwili - kiedy już na poziomie myśli są gotowe. Te wysiedziane - rzadko kiedy okazują się dobre. (śmiech)

Rozmawiał Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski