MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rewolucja rządu podniesie głodowe emerytury, ale może zgnębić drobne firmy

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Kontrowersje. Czy zgodzisz się dziś na niższą pensję „na rękę”, by dostać za 30-40 lat nieco wyższą emeryturę? - na to pytanie będzie musiało wkrótce odpowiedzieć 11 mln pracowników w Polsce.

Forsowany przez rząd system dodatkowego oszczędzania na emerytury w ramach Pracowniczych Planów Kapitałowych (PPK) ma objąć w przyszłym roku załogi firm dużych i średnich, a w kolejnym - pozostałych. W sumie ma się w nim znaleźć nawet 80 proc. pracowników w kraju. Teoretycznie będzie dobrowolny, ale ujawniony przed tygodniem projekt przewiduje automatyczne zapisanie do PPK wszystkich zatrudnionych. Jeśli ktoś będzie chciał się wypisać, musi złożyć specjalne oświadczenie. Po dwóch latach znów zostanie zapisany - rezygnacja będzie wymagała kolejnego oświadczenia. I tak w kółko.

Pracodawcom, którzy chcieliby zniechęcać swe załogi do PPK, grożą potężne grzywny, a w skrajnych wypadkach dwa lata więzienia. - Próby zniechęcania mogą się pojawić w mniejszych firmach, które już dziś z trudem wytrzymują płacowe żądania pracowników, a po wejściu PPK będą musiały wyłożyć grube pieniądze na nowe składki. Z czego? - pyta Janusz Strzeboński, prezes Małopolskiego Porozumienia Organizacji Gospodarczych, skupiającego tysiące przedsiębiorców, głównie drobnych. Jego zdaniem sytuacja na rynku pracy w połączeniu z PPK może zniszczyć część firm.

Projekt przewiduje, że do „dobrowolnej” składki płaconej przez pracownika (zmniejszającej jego pensję netto o 2-4 proc.) pracodawca musi dołożyć swoją - od 1,5 do 4 proc. pensji brutto. - To próba ukrycia faktycznej podwyżki składek na ubezpieczenia społeczne i zwiększenia obciążeń pracodawców. Duzi sobie poradzą, ale mali i średni będą mieli problem - uważa Sebastian Chwedeczko, prezydent Izby Przemysłowo-Handlowej w Krakowie. Przypomina, że obniżając w zeszłym roku wiek emerytalny, rząd zapewniał, iż system to uniesie i nie będzie trzeba podnosić składek. - Najwyraźniej tak nie jest - mówi szef IPH.

Rząd przyznaje otwarcie, że świadczenia z ZUS będą mizerne. Dotyczy to zwłaszcza kobiet, które po obniżeniu wieku emerytalnego przechodzą na garnuszek ZUS około sześćdziesiątki: jedna piąta z nich musi się utrzymać z emerytury minimalnej (dziś 1 tys. zł brutto). W połowie stulecia problem dotknie już połowy emerytek. Przystąpienie do Pracowniczych Planów Kapitałowych (PPK) ma je częściowo uchronić przed nędzą.

W kampanii wyborczej Andrzeja Dudy, a potem PiS padła obietnica obniżenia wieku emerytalnego. „Nie dajcie sobie wmówić, że się nie da” - grzmiał Andrzej Duda. Eksperci ostrzegali, że taki ruch musi doprowadzić do zwiększenia składek. Politycy zaprzeczali, a później, po przegłosowaniu ustawy świętowali „historyczny sukces”. Decyzja ta cieszyła się poparciem społecznym, była jednak sprzeczna z trendami w Europie: wiek emerytalny podnoszą wszystkie kraje, również te dużo bogatsze od Polski. Alternatywą jest wzrost składek na ubezpieczenia i podatków.

- Dziś dociera do nas smutna prawda, że jednak się nie da: aby emerytury nie były głodowe, trzeba wyciągnąć dodatkowe miliardy ze składek - mówi Janusz Strzeboński, prezes Małopolskiego Porozumienia Organizacji Gospodarczych (MPOG). Z rządowych wyliczeń wynika, że główny ciężar utworzenia i finansowania PPK poniosą firmy prywatne. Tylko na dodatkowe składki przeznaczać będą rocznie ok. 8 mld zł; według części ekspertów kwota ta może być jednak dużo wyższa. A trzeba jeszcze doliczyć koszty biurokracji.

- Nie jesteśmy aż tak naiwni, by wierzyć, że priorytetem jest tu dobro przyszłych emerytów. Przecież te niby wyższe emerytury będą wypłacane za kilkadziesiąt lat, a do tego czasu system może się wiele razy zmienić - mówi Janusz Strzeboński. Przypomina, że od reformy w 1999 r. politycy (wszystkich opcji) majstrowali przy emeryturach kilka razy.

- Jaka jest gwarancja, że nie zrobią tego znowu, kiedy braknie im kasy? - pyta lider MPOG.

200 dzielone na 263

Za rządów PiS publiczne wydatki na emerytury zwiększyły się o 25 mld zł. Mimo to świadczenia stały w miejscu. Przez ostatni rok wzrosły o marne 0,7 proc., czyli kilka razy poniżej inflacji i 10 razy mniej niż średnia płaca. Pieniądze z podatków idą na sfinansowanie nowych emerytur: po obniżeniu wieku emerytalnego liczba podopiecznych ZUS rośnie kilka razy szybciej niż liczba zatrudnionych, a świadczenia wypłacane są przecież z bieżących składek tych ostatnich.

Znaczną część z owych 25 mld zł trzeba było wydać na dopłaty do najniższych świadczeń, zwłaszcza kobiet. Statystyczna 60-letnia Polka ma za sobą 35 lat pracy, a przed sobą - według GUS - 263 miesiące życia. Mnóstwo takich kobiet zgromadziło na swym koncie emerytalnym mniej niż 200 tys. zł. Kwota ta podzielona przez 263 (bo tak się wylicza wysokość emerytury) daje głodowe świadczenie, poniżej ustawowego minimum.

Dlatego rząd zachęca do kontynuowania pracy po osiągnięciu wieku emerytalnego, a zarazem chce skłonić ludzi do dodatkowego oszczędzania.

Plusy i minusy

Z punktu widzenia pracownika PPK ma kilka plusów i jeden istotny minus: ekstraskładka doprowadzi do obniżenia pensji „na rękę”; w przypadku najmniej zarabiających (1530 zł netto) ubytek ten wyniesie od 42 do 84 zł, zaś w przypadku średniaków (3 tys. zł na rękę) od 90 do 180 zł. Dla najuboższych taki zabór żywej gotówki może być trudny do zniesienia.

Plusem jest to, że jeśli wpłacimy na nasze konto w PPK 500 zł rocznie, to pracodawca dopłaci do tego co najmniej 375, a państwo dołoży 240 zł (oprócz tego dostaniemy 250 zł tzw. składki powitalnej). Taki sposób gromadzenia oszczędności jest dużo korzystniejszy od trzymania nadwyżek na lokacie w banku lub kupowania obligacji: każdy uczestnik PPK dostaje bowiem od państwa i pracodawcy około połowy odkładanych środków.

Rząd zapewnia, że oszczędności te pozostaną prywatną własnością, więc politycy nie będą mogli ich zabrać i np. przekazać ZUS (jak to się stało ze środkami OFE za rządów PO). W wypadku śmierci właściciela pieniądze trafią bez opłat do spadkobierców. W przeciwieństwie do oszczędności gromadzonych w inny sposób (np. w banku) środkami tymi nie będzie można jednak dysponować całkiem swobodnie. Jeśli ktoś zechce wypłacić całą kwotę zaraz po osiągnięciu wieku emerytalnego, uiści podatek od zysków kapitałowych. Jeśli będzie chciał podatku uniknąć, może na początek wypłacić nie więcej niż 25 proc., a resztę pobierać w ratach przez minimum dekadę.

- Kierunkowo to jest rozwiązanie dobre, bo Polacy muszą się nauczyć oszczędzać na przyszłość. Ale znowu cały koszt spada na przedsiębiorców. Wielcy dadzą sobie radę, mniejsi są jednak w krytycznym momencie: brakuje pracowników, szybko rosną płace, a wraz z nimi koszty. Mam sygnały od firm, że pracownicy nie zgodzą się na obniżenie ich wynagrodzeń netto w związku z wprowadzeniem PPK i będą żądać od pracodawcy rekompensat. Oznacza to kolejne podwyżki płac, a te wzrosły już przez rok o ponad 7 procent - mówi Marek Piwowarczyk, szef Business Centre Clubu w Małopolsce.

Janusz Strzeboński szacuje, że w roku wprowadzenia PPK koszty pracy wzrosną być może nawet o 12 proc. - To musi doprowadzić do wzrostu cen towarów i usług. Marże wielu małych firm są dziś bliskie zeru i bez podwyżek firmy takie upadną - tłumaczy Strzeboński.

ZOBACZ KONIECZNIE:

WIDEO: Barometr Bartusia (odc. 6)

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

dziennikpolski24.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski