Były one odkładane na półkę zawsze wtedy, gdy rozmijały się w sposób drastyczny z poglądami autora. Najstarszym półkownikiem, czekającym na reaktywację, jest listowna skarga rodziców dzieci, ćwiczących w piłkarskiej Akademii Mistrzów Cracovii.
Piszący zastrzegają sobie personalia do wiadomości redakcji, na co z trudem przystaję. Odwołują się do mojego pochlebnego tekstu o akademiach jako takich, a tych tworzonych w oparciu o współpracę z zawodowymi klubami w szczególności.
Zdaniem autorów listu, komplementy są przesadzone, a rzeczywistość skrzeczy. Przedsięwzięcie w poważnym stopniu egzystuje dzięki środkom finansowym rodziców, a zaangażowanie klubu pozostaje dalekie od oczekiwań. Szwankuje systematyczność zajęć, trenerzy zaś koncentrują uwagę na wybrańcach, odpuszczając pozostałych…
Polemikę zacznę od końca, wszak mamy do czynienia z jasno postawionym celem, jaki stawia sobie Akademia. Ma ona kształcić mistrzów, a więc piłkarzy, którzy w przyszłości mają zastąpić Marciniaka, Budzińskiego, Pilarza.
Z tego powodu nauczanie upływa nie pod znakiem urawniłowki, czyli egalitaryzmu, ale ma zadanie wyławiać i rozwijać wybitnie uzdolnione jednostki, które, jak wiadomo, należą do mniejszości. To się nazywa elitarność selekcji i ma swe bolesne konsekwencje. Należy do nich ryzyko porażki planu wykształcenia przyszłego mistrza.
Drugi list przeleżał się kwartał, a dotyczy wezwania do uderzenia się w piersi. Stały korespondent GK, o iście renesansowym rozrzucie tematycznym, Zygmunt Sadlik, miał mi za złe, że ująłem się za siatkarzem Kurkiem, którego trener Antiga nie powołał do kadry, ba, mimo tego „przekręcenia Kurka” wygrała ona MŚ.
Z biskupem Pieronkiem zostaliśmy zaliczeni do grona niedowiarków, i to takich, dla których maksymy: „wiara czyni cuda” i „słowo stało się ciałem” są mało inspirujące. Na tak sformułowaną ostrogę, winę biorę na siebie, uwalniając Sadlika od anatemy, grożącej za publiczne podniesienie ręki na hierarchę!
Wybaczam i proszę o wybaczenie Leonowi Tokarzowi, ojcu trzech piłkarzy, kibicowi Hutnika Nowa Huta. Wśród wielu, nie zawsze parlamentarnych wytyków, kierowanych pod moim adresem, na czoło wybija się brak reakcji na niesłuszne kary, jakie spadły na juniorów jego klubu.
W przerwie meczu z Garbarnią dopadł ich szczególny rodzaj nieszczęścia w postaci nagłej, zbiorowej niezdolności do gry. Suma poszczególnych urazów oznaczała zdekompletowanie zespołu, tym samym walkower.
Wbrew temu, co sądzi p. Tokarz, moja wyobraźnia dopuszcza możliwość pandemii urazów piłkarzy, odniesionych na murawie, a objawionych w… szatni, zwłaszcza gdy dotyczą kończyn dolnych. O skali takiego dopustu mówi się, „że głowa mała”, co w pełni potwierdzam na własnym przykładzie…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?