MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rekolekcje pod karabinami

Paweł Szeliga
Ks. Mateusz Dziedzic (z prawej) do RSA przyjechał w 2009 r. Przed porwaniem misję wizytował Armando Gianni, bp. Bouar
Ks. Mateusz Dziedzic (z prawej) do RSA przyjechał w 2009 r. Przed porwaniem misję wizytował Armando Gianni, bp. Bouar Fot. Archiwum ks. Mateusza Dziedzica
Wyskitna. 44 dni spędził w niewoli ks. Mateusz Dziedzic, porwany przez rebeliantów w środkowej Afryce. Uważa, że scenariusza tego, co go spotkało, nie napisała ludzka ręka, ale był to Boży plan.

- Pan Bóg wyprowadził mnie do lasu i zrobił mi sześciotygodniowe rekolekcje - mówi 38-letni ks. Mateusz Dziedzic. Kapłan z Wyskitnej pod Grybowem został uprowadzony przez rebeliantów. Mieli nadzieję, że wymienią zakładnika na swojego przywódcę generała Miskina, siedzącego w kameruńskim więzieniu.

Ks. Dziedzic od pięciu lat prowadził misję w Republice Środowoafrykańskiej. Toczy się tam wojna domowa, do której nieoczekiwanie włączono polskiego księdza. O godz. 3 w nocy 13 października na swojej misji w Baboua zerwał się z łóżka, zbudzony łomotem do drzwi. Złapał komórkę, by zadzwonić do szefa żandarmerii, który jest katolikiem, ale nie było zasięgu. Gdy wyszedł na zewnątrz, zobaczył uzbrojonych ludzi. Od razu zaznaczyli, że nie przyszli po pieniądze, tylko po białego człowieka.

- Wcześniej porwali grupę Kameruńczyków i obywateli RSA, ale nie zrobiło to na władzach żadnego wrażenia - opowiada misjonarz. - Wiedzieli, że jeśli zabiorą białego, to sprawa odbije się w świecie szerokim echem. I tak też się stało.

Część Bożego planu

Pod lufami karabinów rebelianci prowadzili do lasu kapłana i jego towarzysza ks. Leszka Zielińskiego. Wtedy ks. Mateusz uświadomił porywaczom, że zabierając obu spowodują, że misja pozbawiona opieki zostanie ograbiona, czym zrażą do siebie miejscową ludność. Porywacze przyznali mu rację i zabrali z sobą tylko ks. Dziedzica. Trafił do obozu w buszu, gdzie w szałasach przetrzymywano 20 czarnych zakładników.

- Po drodze myślałem, że tego scenariusza nie napisała ludzka ręka - opowiada kapłan. - Akurat tej nocy nie było na misji stróża, którego rebelianci na pewno by zabili. Nie było zasięgu w telefonie, więc pomoc nie przybyła i nikt nie zginął.

W buszu ksiądz dostał przywilej sprawowania posługi. Szałas był niski, więc mszę św. dla porwanych odprawiał klęcząc na karimacie. Pilnował go 25-letni rebeliant Abdel Asis. Ksiądz nazywa go swoim aniołem stróżem. Gdy zachorował na malarię, strażnik nie przespał nocy, martwiąc się o swojego więźnia.

Cud nad mętną rzeką

Ks. Mateusz od początku czuł siłę modlitwy o jego uwolnienie. Codziennie zapewniał go o tym telefonicznie ks. Mirosław Gucwa z misji Bouar, odległej 100 km od Baboua. Gdy kapłan zachorował na malarię, dostarczył mu leki, ryzykując życie. W uwolnienie misjonarza zaangażowały się setki ludzi.

Negocjacje prowadził prezydent Konga, z którym kontaktował się telefonicznie prezydent RP Bronisław Komorowski. Negocjacje przyniosły skutek. 26 listopada rebelianci trzy godziny przedzierali się przez busz, by doprowadzić księdza do zielonej granicy z Kamerunem. Zobaczył tam żołnierzy, stojących po pas w mętnej rzece. Pokonywał jej nurt chwytając za ręce kolejnych ludzi. Pierwszy uśmiechnął się do niego szeroko i powiedział: Ojcze, witamy w Kamerunie.- Nigdy nie zapomnę tego uścisku dłoni - mówi ks. Mateusz Dziedzic.

Powołanie na pogrzebie
- Ks. Mateusz Dziedzic jest kapłanem od 2001 r. Z misjami zetknął się podczas posługi w parafii w Skrzyszowie, gdzie prowadził grupę misyjną. Dzień przed śmiercią papieża Jana Pawła II przeczytał list ordynariusza diecezji tarnowskiej ks. bp. Wiktora Skworca, który prosił młodych kapłanów, by poświęcili 5 lat życia misjom. Gdy pojechał na pogrzeb Ojca Świętego wiedział już, że misja to jego powołanie.

- Obecnie na misjach w Afryce, Ameryce Płd. i Azji pracuje 250 księży, zakonnic i misjonarzy świeckich z diecezji tarnowskiej. Do 13 października 2014 r. żadna z osób wysłanych na misje nie znalazła się w sytuacji zagrożenia życia. - Trzeba się z nim jednak zawsze liczyć - podkreśla ks. dr Krzysztof Czermak, wikariusz biskupi ds. misji Kurii Diecezjalnej w Tarnowie. Obecnie w RSA porządku pilnują żołnierze ONZ. Strzegą także misji w Baboua. Obejmuje ona tysiąc katolików z tego miasta oraz wiernych z 20 wiosek rozsianych w promieniu 160 km.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski