Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W podkrakowskich gminach co druga kadencja stracona?

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Fot. Barbara Ciryt
Wójtowie i burmistrzowie komentują propozycje PiS związane z Kodeksem wyborczym. Gospodarze podkrakowskich gmin widzą więcej zmian negatywnych niż pozytywnych. Część zapisów uważają za nieprecyzyjne, zależne od interpretacji, a tym samym niepokojące.

Likwidacja jednomandatowych okręgów, utrata kompetencji rad do podziału gminy na okręgi oraz ograniczenie do dwóch kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów - to niektóre z propozycji PiS do Kodeksu wyborczego. One najbardziej dotyczą gmin i są najczęściej krytykowane przez szefów podkrakowskich samorządów.

Zwolenników i przeciwników ma pomysł likwidacji jednomandatowych okręgów, które w wyborach do rad gmin funkcjonują od 2014 roku (tylko w obecnej kadencji).

- U nas sprawdziły się te okręgi jednomandatowe, bo reprezentacja radnych rozkłada się równomiernie na cały obszar miasta i gminy. Gdy był podział na większe okręgi, wciąż pojawiało się zagrożenie, że będzie np. dwóch lub trzech radnych z dużego osiedla, a inne części miasta nie będą w ogóle miały swoich przedstawicieli w radzie - mówi Paweł Knafel, burmistrz Słomnik.

Podobnego zdania jest kilku innych szefów gmin w powiecie, którzy dodają, że przy jednomandatowych okręgach jest też proste, czytelne dla mieszkańców liczenie głosów.

- W przypadku jednomandatowych okręgów głosowanie jest na kandydata, lidera w swoim środowisku. Obsadzanie mandatów jest proste, wygrywa ten, kto dostał najwięcej głosów. Wprowadzanie tu systemu większościowego byłoby upolitycznianiem samorządu. Wystarczy, że jest taki w wyborach parlamentarnych i w skali kraju łączy się ostatnio z nieustannymi kłótniami między partiami. Problem byłby, gdyby się to przeniosło na grunt gminy i relacje między sąsiadami - mówi Bogusław król wójt Zielonek.

Natomiast w Zabierzowie jednomandatowe okręgi narobiły więcej złego niż dobrego. - Radni przestali patrzeć na gminę jako całość. Część z nich próbuje kumulować inwestycje i nakłady finansowe w swoich miejscowościach. Nie widzą nic poza swoim okręgiem. Mamy obecnie w gminie siłowanie się i sprawdzanie radnych - kto mocniejszy - mówi Elżbieta Burtan, wójt Zabierzowa.

Dla szefów samorządów niepokojący jest też pomysł oddania kompetencji podziału gminy na okręgi komisarzom wyborczym. - To nie tylko zabieranie uprawnień radom gmin, ale obawy, że komisarze nie będą mieli rozeznania sytuacji w poszczególnych miejscowościach, uwarunkowań zależności społecznych - mówi Szymon Łytek, wójt Czernichowa.

W jego gminie w sprawie okręgów toczył się sądowy spór z komisarzem, który zakwestionował podział na okręgi - nie pozwolił na połączenie jednej wioski z częścią innej.

- Zrobiliśmy tak, jak chciał komisarz. Ale nie mogłem się pogodzić z tym, że gmina nie ma prawa odwołania, bo tak stanowił kodeks wyborczy. Dlatego odwołaliśmy się do sądu, który nie wiedział, jak postąpić, więc zwrócił się o wykładnię do Trybunału Konstytucyjnego. Dzięki naszemu postępowaniu Trybunał usunął z Kodeksu wyborczego przepis mówiący o braku możliwości odwołania. Problem w tym, że teraz PiS znów ten przepis chce wprowadzić - mówi wójt Łytek.

Szefowie gmin z zaniepokojeniem mówią również o wprowadzaniu dwukadencyjności w wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. - Być może ograniczenie kadencji ma swoje dobre i złe strony, ale z tym radzą sobie wyborcy. Jeśli ktoś się nie sprawdza, to go eliminują. Sztuczne ograniczenia nie są niczym pozytywnym - mówi Paweł Kolasa, burmistrz Skawiny.

Podobnego zdania są także inni szefowie gmin. - Dla mnie osobiście, ze względu na wiek, wprowadzanie teraz dwukadencyjności nie ma już znaczenia - mówi Bogusław Król. - Jednak uważam, że nie ma powodu ograniczać ludzi takimi przepisami. Wystarczy przyglądnąć się, jak społeczność gmin w powiecie krakowskim wymienia z wyborów na wybory około 30 procent szefów gmin - mówi szef gminy Zielonki.

Ponadto samorządowcy mówią zaniepokojeni, że na wójtów i burmistrzów nie będzie tak wielu chętnych, jak dotychczas, więc ograniczanie kadencji przyczyni się do mniejszych możliwości wyboru. To dlatego, że ewentualni dobrzy kandydaci zaczną kalkulować, czy opłaci im się rezygnować z pracy zawodowej na osiem lat, żeby później mieć trudności z powrotem do swojego zawodu.

- Problemy mogą być różne, tym bardziej, że są restrykcyjne zapisy wobec szefów gmin, bo przez dwa lata po zakończonej kadencji nie mogą np. prowadzić działalności gospodarczej w gminie, której byli wójtami lub burmistrzami - zauważa Witold Słomka, burmistrz Świątnik Górnych.

- Ponadto dużym zagrożeniem jest to, że co druga kadencja może być stracona. Szef gminy w pierwszej kadencji będzie się starał pracować sumiennie, ale w drugiej wiedząc, że kończy sprawować swój mandat, to zacznie się rozglądać za czymś dla siebie, a niekoniecznie poświęcać się gminie - obawia się Słomka.

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 27

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski