Mieszkańcy jednego z morawickich domów wskazują, że nisko lecący samolot spowodował tak silny podmuch wiatru, iż dachówki z jednej połaci podniosły się i przesunęły wzdłuż dachu. Do zdarzenia doszło w sobotę około godz. 10.15.
- To była wielka siła wiatru, bo wszystkie dachówki mamy przykręcone, inaczej każdy lądujący samolot rozrzucałby je po podwórku i drodze - mówi Danuta Feluś, mieszkanka domu.
Nie pierwszy raz jej rodzina poniosła takie szkody. Podobne zdarzenie i uszkodzenie dachu tego samego domu w Morawicy miało miejsce cztery miesiące temu (5 lipca). Wówczas warkot samolotu i podmuch był tak wielki, że zbiegli się sąsiedzi. Dachówki leciały na podwórko i na drogę biegnącą poniżej posesji.
- Tym razem nie było nas w domu, tylko syn był w ogrodzie. Opowiadał, że warkot samolotu był przerażający, a nad domem słyszał dziwne dźwięki, jakby łamał się dach. Podbiegł zobaczyć, co się dzieje. Okazało się, że dachówki na jednej połaci zostały zerwane i przesunęły się - opowiada właścicielka.
Była wówczas w Rybnej, około 10 kilometrów od Morawicy i zaznacza, że ten lądujący samolot już tam ją zaniepokoił. - Warkot był dziwny, popatrzyłam za nim w górę. A za chwilę zadzwonił syn i powiedział, że znów mamy uszkodzony dach. Jeśli zdarzenie związane z niszczeniem naszego dachu powtarzają się co cztery miesiące, to już bardzo niepokojąca sprawa - ubolewa kobieta.
Kłopot w tym, że mieszkańcy z uszkodzeniami zostają sami. Szukają pomocy prywatnie u prawników, bo żadna instytucja i organy ścigania nie widzą problemu niszczenia dobytku przez samoloty. W tym, jak dochodzić swoich racji pokrzywdzonym pomaga Ryszard Wojewodzic, prowadzący kancelarię prawną. Został pełnomocnikiem już 38 właścicieli nieruchomości, którzy ponieśli szkody związane z działalnością i sąsiedztwem lotniska. Od siedmiu lat prowadzi tego typu sprawy mieszkańcom terenów leżących w okolicy lotniska.
- Policja ściga sprawców zdarzeń drogowych, natomiast w przypadku lotniczych nawet świadków nie przesłuchuje - wskazuje Wojewodzic. Jak wynika z jego relacji, poszkodowana rodzina Felusiów w lipcu złożyła na policji zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Sprawę prowadził mł. asp. Bartłomiej Kocjan z Komisariatu Policji w Zabierzowie. Uznał on, że sprawę zniszczonego dachu należy umorzyć, na to przystała Dorota Polak-Hawranek, prokurator prokuratury Rejonowej Kraków-Prądnik Biały.
- Zaskarżyliśmy to postanowienie do sądu, bo ani policja ani prokuratura nawet nie przesłuchały świadków, żeby wskazać winnego uszkodzeń dachu - dodaje Ryszard Wojewodzic.
Wówczas on powiadomił lotnisko o niepokojącym incydencie. Przedstawiciele biura prasowego Międzynarodowego Portu Lotniczego Kraków-Balice zapewniali: „Chcemy współpraco- wać z mieszkańcami i służbami działającymi na obszarach sąsiadujących z lotniskiem. Zabezpieczamy wszelkie dane dotyczące tych zdarzeń. Postępowanie w danej sytuacji możemy wszczynać na wniosek organów państwowych, w tym policji”. Zapewniali też, że władzom portu zależy na dobrych kontaktach z mieszkańcami.
Po kolejnym incydencie dowiedzieliśmy się wczoraj po południu w biurze prasowym, że incydentu nikt nie zgłosił. - Zobowiązali się do tego policjanci, których wezwaliśmy po zdarzeniu - zaznacza Danuta Feluś.
Teraz przedstawiciele lotniska już o współpracy z mieszkańcami nie mówią. Zapytaliśmy: Jakie procedury wdraża port lotniczy, żeby samoloty nie niszczyły dobytku mieszkańców sąsiadujących z lotniskiem?
- Procedury podejścia do lądowania, korytarze powietrzne wyznacza Polska Agencja Żeglugi Powietrznej i tylko ona może zweryfikować, czy piloci samolotów stosują się do nich - odpowiedziała Monika Pabisek, rzecznik portu lotniczego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?