Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

3. liga. MKS Trzebinia był jak drzemiący wulkan

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Ernest Świętek (z prawej) nie pozwolił zawodnikowi Podhala przedrzeć się w pole karne trzebinian.
Ernest Świętek (z prawej) nie pozwolił zawodnikowi Podhala przedrzeć się w pole karne trzebinian. Fot. Jerzy Zaborski
MKS Trzebinia odniósł pierwsze jesienne zwycięstwo w grupie południowo-wschodniej III ligi piłkarskiej, pokonując na własnym boisku w derbach Małopolski Podhale Nowy Targ 4:1. Miejscowy szkoleniowiec porównał swój zespół do drzemiącego wulkanu. Być może w tych słowach zawarty był sens tego pojedynku. Skoro przywołany został wulkaniczny wątek, to można sobie wyobrazić nastroje panujące wśród rywali. Lawa, która palisz mnie, magiczna siła, boję się...

- Można? Można! To pierwsze słowa Macieja Antkiewicza, trenera trzebinian po końcowym gwizdku sędziego. - Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa, bo robiło nam się „duszno” od tych ładnych dla porażek.

Pytany, czy w meczu przeciwko Podhalu grał o swoją posadę, odpowiada: - O żadnym ultimatum dla mnie nic nie wiem – podkreśla Antkiewicz. - Przecież pracuję w futbolu nie od dzisiaj, więc mam świadomość tego, że jeśli wyniki nie szły w parze za naszą grą, to w każdej chwili mogłem się spodziewać „wilczego biletu”. Jednak wcale sobie nie zaprzątałem głowy sprawami nie mającymi związku z boiskiem.

Być może dla wielu rozmiary wygranej trzebinian są zaskoczeniem, bo wcześniej nie strzelali więcej niż jedną bramkę na mecz. - Tak może myśleć ktoś, kto nie jest blisko zespołu – tłumaczy trener Antkiewicz. - Trzebinia przypominała trochę drzemiący wulkan, który wreszcie „przemówił” z całą swoją siłą i trochę także majestatem. Sportowa złość mocno się w nas gotowała. Powiedziałem kiedyś, że jak zaczniemy trafiać, to pokonamy renomowanego rywala, bo za takiego uchodzą przecież nowotarżanie.

W przypadku trzebinian historia zatoczyła koło. Wiosną też trochę czekała na pierwsze zwycięstwo, a - jak się już przełamała, to także na własnym boisku, kosztem tarnowskiej Unii, która wtedy była rewelacją rozgrywek i wpadka w Trzebini także była dla niej pierwszą.

Szkoleniowiec przyznaje jednak, że w pierwszej połowie, choć to jego podopiecznym udało się strzelić gola, miał obawy o końcowy wynik. - Przeżywałem małą podróż do przeszłości – podkreśla Maciej Antkiewicz. - Przecież właśnie w przegranych ładnie spotkaniach właśnie w pierwszych częściach prezentowaliśmy się rewelacyjnie, stwarzając wiele okazji strzeleckich. Podobnie było przeciwko góralom. Gdybyśmy strzelili im trzy gole, nie mieliby prawa do narzekań. Bałem się, że zaraz po przerwie rywale mogą nas trafić, a wtedy znowu zostaną nam podcięte skrzydła. Jednak tym razem, tuż po przerwie, to nam udało się zadać drugi cios i to rywale musieli się otworzyć, ułatwiając nam zdobycie kolejnych goli.

W Trzebini mają wiele pociechy z młodzieżowców. Przemysław Porębski dołączył do zespołu pod koniec okresu przygotowawczego. Jednak z meczu na mecz prezentuje się lepiej. Przeciwko Podhalu zaliczył bramkę i asystę. - Zawsze powtarzam, że młodzi chłopcy potrzebują czasu, aby okrzepnąć w bojach. Oni odwdzięczą się za okazane zaufanie – podkreśla trener Antkiewicz. - Zresztą atmosfera szatni jest jednym z naszych atutów. To właśnie dzięki niej przetrwaliśmy najtrudniejsze – mam nadzieję – chwile w tej rundzie. Teraz może być już tylko lepiej.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: 3. liga. MKS Trzebinia był jak drzemiący wulkan - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski