- Jest Pan najskuteczniejszym zawodnikiem zimowego okresu przygotowawczego, mając na koncie trzy gole w pięciu meczach. Jaka jest recepta na skuteczność?
- Praca, praca i jeszcze raz praca.
- W meczu przeciwko czwartoligowej Unii także był Pan blisko gola, ale skończyło się bezbramkowym remisem. Kibice byli zawiedzeni, że „Erni” nie zaliczył swojego trafienia.
- Choć był to tylko sparing, przeciwko Unii zależało mi na strzeleniu gola. W tym dniu obchodziłem swoje 20. urodziny. Wiadomo, zmiana kodu, „dwójka” z przodu, więc trzeba było to jakoś zaakcentować. Gdybym miał rozmiar buta 45, to pewnie coś bym wcisnął. Kilka razy zabrakło mi dosłownie milimetrów, aby dosięgnąć piłki.
- Czy jednak strzelecka forma nie przyszła zbyt wcześnie?
- Skoro są okazje bramkowe, to trzeba je wykorzystywać. Nie ma sensu kalkulować, czy się teraz wystrzelam i czy wystarczy mi „amunicji” na ligę. Właśnie zimą muszę sobie zapracować na zaufanie trenera, by w meczach ligowych wychodzić na boisko. Jeśli w lidze będę dostawał szanse, to i bramki przyjdą. Taką mam strategię.
- Jednak swoją pierwszą bramkę w oficjalnym meczu Trzebini na trzecioligowych boiskach już Pan zdobył.
- Tak. To było meczu przeciwko JKS Jarosław, wygranym przez Trzebinię 3:0. Na minutę przed końcem spotkania ustaliłem wynik. To był jedyny jesienny mecz, który rozegrałem w pełnym wymiarze czasu. W innym były krótsze lub dłuższe epizody.
- Nie tak dawno, zupełnie niespodziewanie, z Trzebini odszedł Marek Mizia. Jeden z liderów zespołu obrał kurs na Podhale Nowy Targ, czyli ligowego konkurenta. Zwolnił Panu miejsce, bo występujecie na tej samej pozycji. Czy czuje się Pan bliżej wyjściowego składu?
- Nawet, gdyby Marek Mizia pozostał w naszej drużynie, ostro walczyłbym o swoje. W sporcie inaczej nie można. Poza tym wyczuwam, że obecny trener, Jerzy Kowalik, stawia na mnie znacznie więcej niż poprzednicy prowadzący zespół jesienią, czyli Maciej Antkiewicz i Krzysztof Szopa. Staram się wykorzystać swoją szansę.
- W meczu przeciwko Unii Oświęcim słowa uznania należą się defensywie. Zawodnicy odpowiedzialni za siłę ognia tym razem „milczeli”.
- Trzeba wziąć poprawkę, że zimą bywają okresy cięższe w trening, a i mecze rozgrywa się dwa razy w tygodniu. Trzy dni przed potyczką przeciwko Unii graliśmy na Hutniku Kraków, przeciwko liderowi grupy zachodniej IV ligi. Tam wygraliśmy 3:0, dobijając rywali w końcówce. Z pewnością czuliśmy w nogach tamto spotkanie. Poza tym trener Jerzy Kowalik uczulał nas, że oświęcimianie są w czołówce czwartoligowych rozgrywek i będą groźni. Przecież nasz nowy szkoleniowiec jesienią pracował w Pcimiance, więc miał okazję grać przeciwko Unii. Jego słowa się potwierdziły. Dla nas jednak ważne było przede wszystkim to, że po raz kolejny nie straciliśmy gola.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?