Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oswojony bocian Właduś ze Szlifierskiej zmienił adres

Anna Agaciak
Anna Agaciak
Właduś przyleciał przywitać się z opiekunami
Właduś przyleciał przywitać się z opiekunami Fot. Mieczysław Filipczyk
Na osiedlu Wolica, każdego roku od początku marca, mieszkańcy oczekują zaprzyjaźnionego z ludźmi ptaka. W tym roku bociany przyleciały 26 marca. Właduś przywitał się z gospodarzami, rozpoczął gody i razem z partnerką ... odleciał.

- Staraliśmy się godnie zastąpić poprzedniego opiekuna bociana, zmarłego w 2013 roku Władysława Pietrzaka - mówi ze smutkiem Marta Filipczyk, mieszkająca przy ul. ks. Luzara (ulica sąsiadująca ze Szlifierską). - Tak jak on, kupowaliśmy dla niego kurze serca. Mąż nawet stołówkę dla niego zrobił. Staraliśmy się też, aby jego nowe gniazdo było bezpieczne. Tymczasem on się wyprowadził... Bardzo nam smutno.

Powitanie

Jeszcze w styczniu na działce państwa Filipczyków pojawiła się ekipa z Tauronu. Przyjechała specjalnie, aby na słupie elektrycznym, który Właduś wybrał na swe trzecie gniazdo, zamontować platformę. Miała ona zabezpieczać ptaki przez porażeniem prądem i chronić sieć elektryczną przed zwarciami.

Autor: Anna Agaciak

- Właduś przyleciał z partnerką w niedzielę 26 marca. Chciał nawet wylądować na nowym gnieździe, ale coś było nie tak, bo zrezygnował. Przyleciał na poczęstunek, zjadł ulubione serduszka i poleciał na __stare gniazda - opowiada pani Marta.

Pan Jurek z zakładu szlifierskiego, przy którym stoją dwa stare gniazda potwierdza, że ptak tam przyleciał i natychmiast przystąpił do godów. Wszystko wyglądało jak zwykle, nic nie wskazywało na to, że postanowi zmienić adres.

- Kręcił się tutaj przez jakiś czas, przylatywał na poczęstunek, nie bał się ani nas, ani podwórkowych psiaków - opowiada pan Jurek. - Potem znikł ze swą partnerką. Wrócił jeszcze tydzień temu, ale okazało się, że na chwilę i przepadł na dobre. Nie wiemy, czy mu się coś nie stało. W tamtym roku nie udało mu się tu powiększyć rodziny. Może to miało wpływ na __jego zachowanie...

Ubywa żerowisk

Profesor Piotr Profus z Instytutu Ochrony Przyrody PAN, badacz bocianów, nie ma wątpliwości, że to nie obecni opiekunowie Władusia przyczynili się do jego wyprowadzki. - Chodzi raczej o żerowiska, których nie tylko Krakowie, ale w całej Polsce __ubywa - wyjaśnia profesor.

Dawniej bociany szukały pożywienia na łąkach, pastwiskach, polach lucerny. Teraz znikły dawne uprawy, nieużytki porastają wysokie chaszcze, a na polach rośnie rzepak i kukurydza. Na takich obszarach bocian pożywienia nie znajdzie.

Wiosną ich posiłek to głównie: norniki (rodzaj gryzonia z rodziny chomikowatych), dżdżownice, owady, drobne gryzonie, czasami żaby.

- Aby odchować jedno młode i wyżywić parę rodziców potrzeba w sezonie ok. 200 kg pożywienia - mówi profesor Profus. - A w gnieździe przeważnie jest kilka młodych. Rodzice aby wykarmić wszystkie, muszą mieć gniazdo jak najbliżej żerowiska, czyli maksymalnie oddalone o 400-800 m. Chodzi o oszczędności energii na odchowanie potomstwa. To jest prawdopodobnie wytłumaczenie wyprowadzki Władusia. Odleciał tam, gdzie łatwiej mu będzie zdobyć pokarm dla młodych. W okolicach Szlifierskiej __nie ma już dobrych żerowisk.

Coraz mniej bocianów

Niepokojące jest także to, że w całej Polsce obserwuje się coraz mniejszą populację tych pięknych ptaków. Jeszcze na początku 2000 roku byliśmy bocianią potęgą.

Według spisu z 2004 r. w Polsce żyło 52 tys. lęgowych par bociana, co oznaczało, że co piąty bocian na świecie był Polakiem. Co dziesięć lat robi się w naszym kraju liczenie tych ptaków. Spis z 2014 roku przyniósł smutną statystykę. - Na Śląsku ubyło prawie 30 procent tych ptaków - mówi prof. Profus. - W __Krakowie tylko dwie pary odchowały potomstwo.

W całej Polsce jest o 15-20 proc. bocianów mniej. Najgorzej jest na zachodzie, gdzie ubytki sięgają nawet ok. 40 proc. Wstępne wyniki ogólnopolskiego liczenia bocianów z 2014 r. wskazują, że polska populacja może nie być już największą na świecie. Wyniki pozwalają podejrzewać, że największa w Europie będzie teraz populacja hiszpańska.

Historia Władusia

Bocian Właduś na Szlifierskiej pojawił się 20 lat temu. Można powiedzieć, że został zaproszony przez Władysława Pietrzaka, który od dziecka marzył aby na jego posesji zamieszkały właśnie te dostojne ptaki. Pomyślał o platformie na bocianie gniazdo na słupie elektrycznym. Udało się. Takim gniazdem zainteresował się młody bocian, prawdopodobnie 4 letni.

Niezwykła przyjaźń bociana i krakowskiego żołnierza nie zaczęła się jednak od razu. Jak opowiadał nam w 2010 roku pan Władysław, przełomem była wielka susza. Bociany nie mogły na polach znaleźć nic do jedzenia, a przecież trzeba było czymś karmić młode. Głód coraz bardziej dawał się ptakom we znaki. Młodym groziła śmierć. Tymczasem pan Władysław zaprosił znajomych na grilla. Biesiada w ogrodzie trwała w najlepsze, a steki skwierczały na rozżarzonych rusztach. Czy to smakowity zapach czy też odgłosy, zwabiły bocianiego tatę na podwórko. Ptak podszedł do grilla i intensywnie wpatrywał się w mięso.

Ścisnęło się serce pana Władysława. Złapał steki, opłukał je w wodzie z przypraw i pokroił w kosteczkę, po czym zaczął rzucać bocianowi. Nie trzeba go było długo prosić. Zabierał każdy kawałek i zanosił do gniazda, dla dzieci i żony. Gdy rodzina się posiliła, pomyślał o sobie. I tak bociany zjadły cały zapas mięsa przygotowany na grilla.

Drugiego dnia Pan Władysław postanowił działać. Przekopał całą fachową literaturę czym można karmić bociany. Uznał, że powinien zadowolić je kurzymi podrobami. Pojechał do mięsnego w Niepołomicach i kupił wątróbki. Bociany zjadły, ale widać było, że niespecjalnie im smakują. - Dopiero gdy zacząłem Władusiowi podrzucać kurze serca, widać było że trafiłem w __dziesiątkę. Potrafiły ich zjeść nawet 3 kg dziennie! - wspominał.

Bocian przez 20 lat odchował dzięki pomocy gospodarza co najmniej 30 młodych. Zaufał człowiekowi do tego stopnia, że zaczął jeść mu z ręki. Zdarzało się, że gdy zgłodniał, szukał pana Władka po gospodarstwie. Zaglądał do warsztatu, pukał w okna. Nawet trzy psy pana Pietrzaka zaczęły traktować Władusia jak swego.

Po śmierci pana Władysława opiekę nad ptakiem przejęli pracownicy zakładu i sąsiedzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski