Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Gibała uparcie prze do celu. Czy uda mu się odwołać prezydenta? [WIDEO]

Agnieszka Maj
Rozpoczęła się zbiórka podpisów pod referendum w sprawie odwołania prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego
Rozpoczęła się zbiórka podpisów pod referendum w sprawie odwołania prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego fot. Michał Gąciarz
Polityka. Ma dużo pieniędzy, ale brakuje mu politycznego zaplecza. Aktywiści i politycy nie wróżą Gibale sukcesu w akcji referendalnej.

PrzedstawicieleStowarzyszenia Logiczna Alternatywa już zaczęli na ulicach miasta zbierać podpisy pod inicjatywą przeprowadzenia referendum w sprawie odwołania prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego. Lider Logicznej Alternatywy Łukasz Gibała wierzy w to, że do tego dojdzie. W powodzenie tej akcji wątpią jednak krakowscy politycy, samorządowcy i aktywiści. Gibałę uważają za kontrowersyjnego działacza, który ma pieniądze i używa ich do tego, żeby za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę.

Autor: Agnieszka Maj

- Moim zdaniem obecne działania pana Gibały to efekt jego frustracji po tym, jak najpierw przegrał wybory na prezydenta Krakowa, a później do Senatu - komentuje Tomasz Leśniak, lider Inicjatywy Kraków Przeciw Igrzyskom. Jej działania spowodowały, że w 2014 roku w naszym mieście doszło do referendum w sprawie rezygnacji Krakowa ze starania się o zimowe igrzyska. Inicjatywa, której przewodził Leśniak, zakończyła się sukcesem, bo większość krakowian zagłosowała przeciw igrzyskom.

W sprawie odwołania prezydenta Majchrowskiego Leśniak nie robiłby jednak referendum. - Jakkolwiek krytycznie oceniam jego prezydenturę, to obecnie nie widzę poważniejszego powodu, który sprawiałby, żeby podważyć wynik wyborów sprzed dwóch lat - mówi Leśniak. - Uzasadnieniem dla referendum mogła być sytuacja, gdyby w zeszłym roku prezydent Majchrowski pozostawił Jana Tajstera na stanowisku dyrektora Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu - dodaje.

„Nie potrafił rozmawiać, być empatyczny”

Łukasz Gibała to były poseł PO, a później Ruchu Palikota, doktor filozofii oraz biznesmen. To, że poprzez referendum chce odwołać prof. Jacka Majchrowskiego, ogłosił na początku tego tygodnia. Mówi, że „to zły prezydent”.

Nie zawsze jednak byli wrogami. Sześć lat temu, gdy Gibała przewodniczył krakowskiej Platformie Obywatelskiej, ich stosunki były całkiem dobre. Doszło nawet z tego powodu do politycznego skandalu. Konferencję prasową otwierającą kampanię wyborczą kandydata PO Stanisława Kracika Gibała rozpoczął od stwierdzenia, że „Jacek Majchrowski nie jest złym prezydentem”, czym naraził się na krytykę ze strony partyjnych kolegów.

Działacze PO, z którymi współpracował w tym czasie, nie wspominają go zbyt dobrze. - Autokrata, nigdy nikogo nie słuchał, zawsze to on miał rację. Nie potrafił rozmawiać, być empatyczny - opowiada jeden z prominentnych polityków PO.

W 2012 roku Gibała pożegnał się z PO, ponieważ władzę w partii przejął Ireneusz Raś. Przeszedł do Ruchu Palikota. - Jego metody działania w obu partiach były jednak takie same. Pompował struktury, zapisywał jak najwięcej swoich ludzi, aby zyskać głosy i dojść do władzy w partii. Dzięki temu został szefem krakowskiej PO, a potem był w prezydium Ruchu Palikota - mówi Łukasz Wantuch, radny Dzielnicy III Prądnik Czerwony, wcześniej wiceprzewodniczący krakowskiego PSL.

- Gdy jeszcze wierzyłem w idee Platformy, zachęcałem do wstąpienia do tej partii. Uważam to za atut, skoro udało się mi przekonać tak dużo osób, które działały, a nie były martwymi duszami - wyjaśnia Gibała.

Jego konkurenci wypadli przy nim blado

Nawet jego wrogowie przyznają jednak, że jest perfekcjonistą. Było to widać w czasie ostatnich wyborów samorządowych. Jako niezależny kandydat na prezydenta Krakowa przedstawił najciekawszy program wyborczy, obiecywał m.in. darmową komunikację miejską i grille w każdym parku. W małym palcu miał informacje na temat miejskiego budżetu i inwestycji. Jego konkurenci wypadli przy nim blado. Ostatecznie zajął trzecie miejsce po prezydencie Jacku Majchrowskim i Marku Lasocie, kandydacie PiS. Zdobył 11 procent poparcia.

Gibała pochodzi z majętnej rodziny, jego ojciec jest właścicielem sklepów Alti. W karierze politycznej pomagają mu pieniądze. Gibała słynie z wystawnych kampanii. Jego ostatni start w wyborach na prezydenta Krakowa pochłonął ponad pół miliona złotych. Lidera stowarzyszenia Logiczna Alternatywa stać też na organizowanie konferencji prasowych z cateringiem w hotelu Radisson Blu. Płaci również ludziom, którzy przygotowują jego akcje, jak np. marsz antysmogowy. - Jestem człowiekiem niezależnym finansowo i uważam to za ogromny atut - podkreśla Gibała. - Mógłbym spędzać czas w inny sposób, siedzieć na Bahamach, pić drinki i pływać w ciepłym morzu. Mnie interesuje jednak działalność na rzecz krakowian.

Kilka lat temu sprzedał udziały w spółkach Travelovo i Traveltech za 400 tys. zł. Teraz ma firmę Ductor, która zajmuje się produkcją filamentu, czyli materiału do drukarek 3D, a także ekologicznych desek wpc.

Z jego oświadczenia majątkowego z ubiegłego roku wynika, że ma oszczędności 100 tys. zł, dom o powierzchni 140 mkw. i mieszkanie 159 mkw. warte ponad milion zł. - Gdyby nie jego pieniądze, nie byłoby go w polityce - mówi Włodzimierz Pietrus, szef klubu PiS w Radzie Miasta Krakowa. Nawet on podziwia Gibałę za to, że ten konsekwentnie dąży do celu.

Referendum to „szkodliwy pomysł”. I kosztowny

Minusem ambitnego polityka jest jednak to, że nie potrafi zbudować sobie zaplecza politycznego. - To może być przyczyną jego porażki w akcji referendalnej i dążeniach do zostania prezydentem Krakowa. Bez poparcia PiS albo PO niewiele jest w stanie zdziałać - uważa prof. Andrzej Piasecki, politolog z Uniwersytetu Pedagogicznego.

Zdaniem polityków inicjatywa Gibały dotycząca referendum to szkodliwy pomysł. - Jeśli dojdzie do odwołania prezydenta, wtedy miastem będzie rządzić przez trzy miesiące komisarz rządu PiS. Nie możemy do tego dopuścić - argumentuje Aleksander Miszalski, przewodniczący krakowskiej PO.

Referendum nie chce też PiS. - To marnowanie publicznych pieniędzy. Będzie kosztowało milion złotych, a zakończy się zapewne porażką dla Gibały - komentuje Włodzimierz Pietrus.

Tomasz Leśniak spodziewa się, że ludziom Gibały uda się zebrać 60 tysięcy podpisów potrzebnych do zwołania referendum. Aby głosowanie było ważne, do urn musiałoby pójść 120 tys. osób. - Spodziewam się, że już podczas referendum nie będzie wystarczającej frekwencji, bo nie ma większego skandalu, który wstrząsnąłby miastem - mówi Leśniak. I dodaje, że pomysł z referendum odbiera jako zabieganie Gibały o większe zainteresowanie mediów i przygotowywanie elektoratu przed kolejnymi wyborami prezydenckimi.

Mógłbym odpoczywać na Bahamach, ale mówię prezydentowi: „sprawdzam”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski