Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ziemia ukrywa setki pocisków, a saperzy są dla wójta za drodzy

Edyta Zając
Fot. Paweł Terebka
Rdziostów/Marcinkowice. Ziemia odsłania kolejne pociski artyleryjskie leżące wzdłuż torów. Trzeba oznakować niebezpieczny teren.

Podczas wycinki drzew jeden z mieszkańców Marcinkowic zauważył pod skarpą niewybuch. Przyjechała grupa minersko-pirotechniczna i specjalny patrol z 16. Brygady Powietrzno-Desantowej w Krakowie. Pocisk został zabezpieczony i zneutralizowany.

Takie niespodzianki nie dziwią mieszkańców Rdziostowa i Marcinkowic. Tylko podczas ubiegłorocznej budowy wodociągów znaleziono tam sto niewybuchów. Paweł Terebka z Polskiego Towarzystwa Historycznego sprawdził fragment terenu wykrywaczem metalu. Uważa, że w ziemi mogą zalegać jeszcze setki pocisków i min. To pozostałości po działaniach wojennych.

Niemiecka amunicja

Żołnierze niemieccy wycofywali się z Sądecczyzny w popłochu 17 stycznia 1945 roku. Jeden z wagonów, którym przewozili amunicję, został wtedy rozerwany pod ostrzałem Rosjan lub wysadzony przez partyzantów.

- Tony amunicji zostały rozrzucone w promieniu co najmniej kilkuset metrów - opowiada Paweł Terebka, miłośnik historii i podporucznik rezerwy, który zna się na amunicji.

Dlaczego nikt nie oczyścił do tej pory tego terenu? Powszechna akcja rozminowywania kraju prowadzona była w latach 50., ale wówczas możliwości techniczne pozostawiały wiele do życzenia.

Dziś problemem są wielomilionowe koszty badań i to, że teren, na którym leżą niewybuchy, ma wielu właścicieli. Są nimi: gmina, Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej i mieszkańcy. Obowiązek prawny sprawdzenia nieruchomości pod kątem obecności materiałów niebezpiecznych dotyczy wyłącznie inwestycji w infrastrukturę publiczną, np. autostrady.

Gmina nie rozminuje

Wójt gminy Chełmiec Bernard Stawiarski zwrócił się o pomoc w rozminowaniu terenów wzdłuż linii kolejowej w Marcinkowicach i Rdziostowie do Ministerstwa Obrony Narodowej.

- Na początku zapewniano nas o pomocy. Ale teraz temat ucichł, a gminy nie stać na wydatkowanie milionów na taki cel - stwierdza wójt Stawiarski.

Patrol saperski przyjeżdża dopiero w przypadku wydobycia niewybuchu. Pociski ukryte pod ziemią nie stanowią wielkiego zagrożenia.

- Tak jest tylko pozornie. W przypadku pożaru ściółki, głębokich wykopów albo gdy ktoś zacznie pociskami manipulować, szczególnie dotyczy to nieświadomych zagrożenia dzieci, może się to skończyć dramatycznie - podkreśla Paweł Terebka.

W wielu krajach Europy tworzy się mapy z oznaczeniem terenów, przez które przebiegał front. Żeby dostać pozwolenie na budowę domu, trzeba przedstawić zaświadczenie od firmy neutralizującej niebezpieczne materiały, że działka jest sprawdzona.

- Warto przynajmniej oznakować teren tablicami ostrzegającymi o grożącym niebezpieczeństwie - mówi Paweł Terebka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski