Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkoła Sztuk Walki Irbis w Krakowie przetrwała trudne chwile i znowu się rozwija

Jerzy Filipiuk
Jerzy Filipiuk
Adam Niedbalski
Adam Niedbalski Andżelika Stefańska-Kowalik
Kung fu. Od ośmiu lat w Krakowie działa Szkoła Sztuk Walki Irbis, jedna z najbardziej profesjonalnych placówek w Polsce pielęgnujących tradycję chińskiej sztuki walki kung fu (wushu). Powstała jesienią 2009 roku w hali przy ulicy Chełmońskiego 255.

Klub prowadzi zajęcia dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Nie tylko kung fu (styl choy lee fut), ale i m.in. samoobrony, wolnej walki, chińskich zapasów, form sportowych i tradycyjnych, akrobatyki sportowej oraz ćwiczeń siłowych. Od 3-4 lat trenuje w nim od 80 do 100 osób.

Głównymi trenerami są Piotr Kowalik i jego – od maja 2016 roku - żona Andżelika (z domu Stefańska). Pan Piotr jest zarazem wiceprezesem Uczniowskiego Klubu Sportowego Irbis.

Treningi chińskich sztuk walki rozpoczął w 1991 roku u mistrza Grzegorza Ciembroniewicza, a doskonalił m.in. u wielkiego mistrza Chen Yong Fa, spadkobiercy systemu choy lee fut. Jest jednym z najbardziej utytułowanych zawodników polskiego kung fu. Ma w dorobku wiele medali wywalczonych w najpoważniejszych imprezach w kraju i za granicą.

- Za swoje największe osiągnięcie uważam tytuł najlepszego zawodnika w 2006 roku, przyznany mi przez Amerykańska Federację Chińskiego Kuoshu. Ta nagroda była wypadkową wielu moich sukcesów. Największy mój pojedynczy sukces to mistrzostwo świata, zdobyte w 2010 roku w Chinach. Startowałem w konkurencji południowych form tradycyjnych z halabardą, mojej koronnej broni. Pokonałem wtedy trudnych przeciwników, Rosjan, którzy stanowili czołówkę w tej konkurencji. W formie ręcznej zdobyłem srebro – wspomina Piotr Kowalik.

Żona krakowianina pochodzi z Płocka, gdzie początkowo trenowała system kung fu - hung gar kuen. Potem zaczęła ćwiczyć choy lee fut. Ma na koncie cztery medale zdobyte w mistrzostwach świata w wushu tradycyjnym w Chinach w 2010 i 2012 roku. Przyszłego męża poznała w 2010 roku. Znajomość przemieniła się w miłość, zaowocowała przenosinami do Krakowa i wspólną pracę w Irbisie.

Co ciekawe, kung fu zaczęła trenować mając... 25 lat. To ewenement nie tylko na krajową skalę. Wprawdzie zdarzało się, że tak trudną dyscyplinę zaczynały ćwiczyć osoby nawet znacznie starsze, ale nie osiągały takich sukcesów.

- Chińskimi sztukami walki interesowałam się od dziecka, bo bardzo podobały mi się modne w tamtych czasach filmy kina azjatyckiego, w których występowali między innymi Bruce Lee i Jackie Chan. To były osoby, które bardzo mnie zainspirowały do sztuk walki. Nic nie trenowałam, ale nigdy nie opuszczałam wf, zawsze byłam aktywna fizycznie – podkreśla Andżelika Stefańska-Kowalik.

I dodaje: - Jako dziecko nie miałam takich możliwości – finansowych i innych – jakie dziś mają dzieci. Poza tym inna była świadomość rodziców, którzy uważali, że dziewczyny nie mogą się bić, walczyć, trenować. Pasja do kung fu była we mnie tak mocno zakorzeniona, że momencie, kiedy miałam możliwość trenowania, to zawsze pierwsza przychodziłam na zajęcia i ostatnia z nich wychodziłam. W wolnym czasie też poświęcałam się treningowi, jeżdżąc na wszystkie obozy, więc siłą rzeczy zaowocowało to sukcesami. A wspólna pasja, zainteresowanie i zamiłowanie do kung fu sprawiło, że razem z Piotrem prowadzimy szkołę i ją rozwijamy.

Oboje skupili się na pracy instruktorskiej. Już nie występują w turniejach, choć pani Andżelika nie wyklucza powrotu na matę. Jej mąż jest bardziej stanowczy w swej decyzji pracy w kung fu w innej roli.

- Nie startuję w zawodach już od trzech lat. Nie byłbym w stanie się rozdwoić jako trener i zawodnik. Nie mam już tyle czasu do poświęcenia się na to, by zajmować się tylko szkoleniem. Chodzi o moja pracę menedżerską. Dbam o rozwój klubu, jego zarządzanie i promocję. Razem z żona zajęliśmy się również treningiem siłowym. To mi zajmuje na tyle dużo czasu, że zajęcia musiałem skondensować do tylko kilku godzin w tygodniu zamiast wielu godzin dziennie – zaznacza Kowalik.

Miłym przerywnikiem w jego codziennej pracy szkoleniowo-menedżersko-organizacyjnej był udział w międzynarodowym seminarium szkoleniowym, które odbyło się w listopadzie w Sydney. Poprowadził je wspomniany Chen Yong Fa.

Po powrocie do kraju Kowalik poprowadził swoją ekipę w Międzynarodowym Otwartym Pucharze Polski, który odbył się w hali Com-Com Zone w Krakowie (Nowej Hucie). Jego podopieczni zdobyli pięć medali i trzykrotnie zajęli czwarte lokaty.

Michalina Kotyza sięgnęła po złoto w walkach qingda (7-8 lat) i po srebro w formach z szablą (do 9 lat), a Milena Kajca w formach z szablą (9-11 lat) oraz Magdalena Bryk w formach ręcznych i z włócznią (18-39 lat) po brąz.

- Tym razem na zawodach Irbis reprezentowało tylko kilkoro zawodników, ale pomimo bardzo mocnej konkurencji udało im się wrócić z medalami zarówno w walkach, jak i formach. Ten turniej zmobilizował zawodników i trenerów do takiej pracy, aby podczas następnych zmagań odnieść jeszcze większy sukces – przekonuje Kowalik.

Nie ukrywa, że jego szkoła ma za sobą trudny okres: - Jako klub przechodziliśmy pewne transformacje, rozwijaliśmy się niejako incognito. Mieliśmy chwile zastoju z uwagi na różne sytuacje, które dotykały naszych zawodników w ramach współuczestnictwa w rywalizacji sportowej, a które ciągnęły się przez wiele miesięcy. Kryzys został już jednak zażegnany.

Szef Irbisu przyznaje też, że jego podopieczni ostatni raz startowali w zawodach dokładnie rok temu: - Dla niektórych zawodników angażowanie środków na wyjazd na przykład do Warszawy, gdzie dla minuty czy dwóch minut występu trzeba opłacić hotel w piątek, sobotę i niedzielę, to spory problem.

I dodaje: - Zawodnicy ćwiczą również dla siebie i są zadowoleni z tego faktu. Zawody nie zawsze odzwierciedlają poziom umiejętności. Starty w nich rządzą się trochę innymi prawami. Czasem jest tak, że osoba, która zajmuje czołowe miejsca, na treningu wcale nie musi być numerem jeden. I odwrotnie. Zawody nie są miarodajne w ocenie osoby trenującej sztuki walki. Sędziowie podejmują subiektywną ocenę. Komuś się coś bardziej podoba, komuś mniej, więc z wynikami bywa różnie. Oczywiście nie chciałbym w ten sposób usprawiedliwiać błędów, które popełniają moi zawodnicy, bo jest ich nadal wiele i życzyłbym sobie, żeby poprawiali to, na co zwracam im uwagę. Staram się być jednak dla nich wyrozumiały, bo częstsze starty zapewniają większą swobodę, powodują mniejszy stres. Na następny sezon zaplanowaliśmy udział w kolejnych zawodach, do których już dziś rozpoczynamy przygotowania.

Sportowy24.pl w Małopolsce

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski