Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samolot... zdmuchnął dachówki

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Mieszkańcy Morawicy zastanawiają się, co teraz robić z uszkodzonym dachem domu
Mieszkańcy Morawicy zastanawiają się, co teraz robić z uszkodzonym dachem domu Fot. Barbara Ciryt
Morawica. Kilka razy w roku ktoś ponosi tu straty spowodowane przez zbyt nisko latające samoloty. Ludzie nie wiedzą, gdzie szukać pomocy.

W jednym z domów w Morawicy z dachu spadły wczoraj dachówki. - Spowodował to lądujący samolot. Leciał za nisko. Zawirowania były takie, że wszystko się trzęsło - mówi pani Danuta, właścicielka domu.

Zbiegli się sąsiedzi. Dwóch z nich było świadkami zdarzenia. - Huk był nieprawdopodobny. Najpierw słyszałem warkot samolotu, a potem dachówki łamały się, wirowały, leciały z domu wzdłuż skarpy na drogę - opowiada Kazimierz Woźniak. Inny sąsiad, Jacek Wójcik mówi, że takie sytuacje są tu znane. - Te podmuchy są jak trąba powietrzna. Powodują je głównie samoloty lądujące. Dziś ta sytuacja zdarzyła się o godz. 8.30 może 8.35. Był wielki huk i trzask. Zobaczyłem dachówki porozrzucane na drodze - mówi pan Jacek.

NIkt się nie przejmuje

Mieszkańcy ubolewają, że takimi przypadkami nikt się nie przejmuje. A oni ponoszą szkody. - Gdy samolot leci zbyt nisko, u nas drży ziemia. Z podwórka uciekamy pod balkon. Drzewa są targane, jak w czasie huraganu - opowiada mieszkanka domu. Jej mąż wskazuje powyrywane dachówki na całej długości dachu. - Blachy nie sposób położyć, bo huku nikt by nie wytrzymał przy lądowaniu samolotów. Dachówki przykręcamy do więźby, inaczej dawno nie mielibyśmy dachu - mówi pan Stanisław, mieszkaniec domu.

Gospodarze wezwali policję, by wskazać straty, jaki ponieśli przez lądujący samolot. - Spisali tylko notatkę i pojechali, nie chcieli nawet spisać protokołu na miejscu zdarzenia - żalą się morawiczanie. Są przekonani, że mogą się domagać pokrycia kosztów wyremontowania dachu, jeśli policja się tym zajmie. - Nam funkcjonariusze powiedzieli, że możemy wszcząć postępowanie cywilno-prawne - mówi pani Danuta.

Rzecznik prasowy policji podinsp. Marek Korzonek potwierdza, że policjanci byli na miejscu. - Stwierdzili fakt uszkodzenia dachówek, ale nie stwierdzili zagrożenia dla innych osób. Sporządzili notatkę na miejscu. Jednak to nie zamyka sprawy, wręcz przeciwnie: może ją rozpoczynać. Mieszkańcy mogą przyjechać i w komisariacie złożyć zawiadomienie o przestępstwie oraz wniosek o prowadzenie dalszych czynności - mówi podinsp. Korzonek.

Sprawy do wygrania

Podobnych sytuacji i walki mieszkańców o pokrycie poniesionych szkód było dużo. - Od siedmiu lat prowadzę tego typu sprawy mieszkańcom tutejszych terenów leżących w okolicy lotniska. Pięć już zakończyło się pozytywnie - mówi Ryszard Wojewodzic, prowadzący kancelarię prawną. Jest pełnomocnikiem 38 właścicieli nieruchomości, którzy ponieśli szkody związane z działalnością i sąsiedztwem lotniska.

- Problem w tym, że ludzie, którzy ponoszą jakieś straty, nie mają gdzie się zwrócić.. Z doświadczenia sąsiadów wiedzą, że dzwoniąc na lotnisko, dochodząc swoich racji spotykają się z butą pracowników tej wielkiej firmy. Dochodzą do wniosku, że nic nie wskórają. Wracają do domu i naprawiają szkody - mówi Wojewodzic. - Tym razem sam zgłaszałem sprawę zerwanych dachówek. Byłem przełączany wiele razy do kolejnych pracowników. W końcu oficer bezpieczeństwa powiedział z ironią w głosie: „Panu się chyba coś pomyliło” - opowiada.

Lotnisko zna sprawę

W Międzynarodowym Porcie Lotniczym Kraków-Balice sprawa jest dobrze znana. Katarzyna Gajus-Wyrwicz, zastępująca rzecznika prasowego przyznaje, że ktoś powiadomił wiele służb lotniska o zaistniałej sytuacji. - Każdą zgłoszoną sprawę weryfikujemy. Chcemy współpracować z mieszkańcami i służbami działającymi na obszarach sąsiadujących z lotniskiem. Zabezpieczamy wszelkie dane dotyczące tych zdarzeń. Postępowanie w danej sytuacji możemy wszczynać na wniosek organów państwowych, w tym policji - mówi. Podkreśla, że władzom portu zależy na dobrych kontaktach z mieszkańcami. W tym celu zaczęli wydawać biuletyn informacyjny, by stworzyć system porozumienia. - Tam są m.in. dane kontaktowe, informacje, gdzie zgłaszać podobne sprawy, problemy - tłumaczy Katarzyna Gajus-Wyrwicz.

W Morawicy zdarzały się już różne sytuacje; na jedne służby lotniska reagowały bez interwencji policji, na inne nie. - Mamy takie doświadczenie, że ze strony lotniska nie ma dobrej woli. Gdy leci 5 lub 10 dachówek, to już nawet nikt nie zgłasza, remontuje sam. Ale było już i tak. że całe dachy spadały. Kiedyś tak się zdarzyło w domu za rzeką. Pęd powietrza wyrwał płyty eternitowe, które rozrzucał po okolicy - mówi Helena Kitlińska, była pani sołtys Morawicy. Dodaje, że od dwóch lat nie wydaje się tu pozwoleń na budowę.

Mamy tutaj swoje domy!

- To strefa ograniczonego użytkowania. Nie wolno nam budować nowych domów, rozbudowywać starych, przekształcać na mieszkalne budynków gospodarczych. Nie można też tworzyć przedszkoli, szkół, ośrodków, w których na stałe przebywałaby młodzież. Ale my mamy tutaj domy, tu mieszkają nasze dzieci. A w razie uszkodzenia dachu mamy się procesować, ponosić koszty i upominać o swoją własność - mówi Helena Kitlińska.

U gospodarzy, którzy wczoraj ponieśli straty, dziś biegły sadowy wyceni szkody. Będą dochodzić swoich racji. Ryszard Wojewodzic ubolewa, że przez lata nie udało się wypracować procedury określającej, co robić, gdy pęd powietrza z samolotu zrywa dachówki. - Przecież zarząd portu może się w tej sprawie spotkać się z mieszkańcami, prosić ich przedstawicieli oraz władze gminy o współpracę i razem wypracować sposób działania w takiej sytuacji - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski