Ośrodek Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej ,,Przyjaciel Konika”, bo o nim mowa, jest wciąż uważany za atrakcyjne miejsce, w którym dzieci potrafią się wyciszyć i przełamać lęki. - Tutaj są specyficzne warunki i panuje niesamowity klimat. Zielone otoczenie, las, zwierzęta, pełna natura. Od czterech lat przyjeżdżam tu z córką i sama doznaję spokoju - mówi pani Katarzyna, matka Darii.
Hipoterapia opiera się na kontakcie z koniem. Terapeuci przekonują, że dzięki niej możliwe jest przywrócenie sprawności psychoruchowej, zmniejszają się stany nerwowe, a zwiększają motywacja i samodzielność. Jak wyjaśnia Lucyna Krzemień, hipoterapeuta, aby uzyskać jakiekolwiek efekty, bardzo ważna jest systematyczność i odpowiednio przeszkolone zwierzęta.Do zajęć nie wystarczy tylko atrakcyjny teren. Potrzebne jest też zaplecze - w tym stajnie i kryta ujeżdżalnia, dzięki której ćwiczenia są prowadzone bez względu na pogodę, a to pozwala zachować ciągłość w terapii, bez której nie będzie postępów.
-Duże odstępy czasu między zajęciami powodują przerwanie całego procesu rehabilitacyjnego. Pacjenci muszą wszystko zaczynać od początku, a to mija się z celem -wyjaśnia Bogumił Peschak, prezes Ogniska TKKF „Przyjaciel Konika”. Ponadto placówka wymaga pomocy hipoterapeuty i programu zajęć ułożonego wedle możliwości i potrzeb pacjentów, którzy cierpią na różne dysfunkcje: głównie niepełnosprawność sprzężoną, porażenie mózgowe, czy autyzm.
W ośrodku dzieci pracują w zespole i uczą się motywacji, co w innych warunkach sprawia im duże trudności. - Wykonują polecenia, rozpoznają kolory i liczą. Z pewnością hipoterapia ma na to pozytywny wpływ i przynosi efekty - podkreśla pani Katarzyna, matka Darii. Jednak utrzymanie tego wymaga funduszy m.in. na wsparcie rodzin, które nie są w stanie opłacać pełnych składek. Stowarzyszenie wciąż poszukuje sponsorów. Nieocenionym wsparciem są tu wolontariusze. Bez nich asekuracja dzieci i ciągłość leczenia nie byłaby możliwa.
Pomimo tego, że instruktorzy obserwują postępy dzieci, to i tak nikt nie potrafi lepiej ocenić ich stanu, jak sami rodzice. - Moja córka ma zespół Downa i jest wiotka. Na początku bała się wejść na grzbiet konia. Po upływie czterech lat zauważyłam, że fantastycznie rozwija się pod względem fizycznym. Potrafi prosto utrzymać równowagę na koniu i zachować prostą postawę ciała - mówi Katarzyna.
Dziewczynka miała dysfunkcję mowy - wypowiadała zaledwie trzy słowa. Z czasem rozwinęła się i choć do dziś mówi niewyraźnie, to - jak zwierza się jej matka potrafi wyartykułować już wszystko. Po rocznej terapii Daria zaczęła mówić więcej a jej stan wciąż się poprawia. - Dzieciom dobrze robi kontakt ze zwierzętami. Mój Wojtek ma autyzm. Dzięki terapii staje się bardziej uczuciowy, delikatny i otwarty. Widzę ogromne efekty - mówi Małgorzata Szymkowiak-Urbanik, matka dwójki dzieci.
Obecnie pilnie poszukiwani są wolontariusze do pomocy w zajęciach z hipoterapii (szczegóły na stronie internetowej www.przyjacielkonika.republika.pl).
WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 13. "Cymbergaj"
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
>>> Zobacz inne odcinki MÓWIMY PO KRAKOSKU
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?