Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobielnik. Tragiczne zakończenie libacji

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Dom, w którym doszło do tragedii. Nie jest to dom, w którym mieszkali bracia, ale ich znajomego
Dom, w którym doszło do tragedii. Nie jest to dom, w którym mieszkali bracia, ale ich znajomego fot. Katarzyna Hołuj
Nie żyje 43-letni mężczyzna. O spowodowanie śmierci jest podejrzewany jego brat, starszy o trzy lata.

Mieszkańcy Kobielnika, małej wioski w gminie Wiśniowa, są wstrząśnięci tragedią do jakiej doszło we wtorek po południu.

Trzej mężczyźni pili razem alkohol. Oprócz dwóch braci obecny był także właściciel domu, w którym odbywało się to spotkanie. Co do kwalifikacji czynu, prokuratura nie ma wątpliwości. - Sprawca zadał sześć ciosów: dwa w okolice czołową i cztery w potylicę - mówi Beata Antolska-Glac, prokurator rejonowa w Myślenicach.

Do śmierci ofiary doprowadziły obrażenia czaszkowo-mózgowe. Zadane zostały najprawdopodobniej ostrym narzędziem. Z nieoficjalnych informacji wynika, że była to siekiera.

O tragedii zawiadomiła policję sąsiadka. Chwilę wcześniej z prośbą o pomoc przybiegł do niej sąsiad - właściciel domu. Policja, która przybyła na miejsca zatrzymała obydwu mężczyzn: właściciela domu i brata ofiary. Ten pierwszy został wczoraj przesłuchany w charakterze świadka. Jak powiedziała nam prokurator rejonowa, zeznał, że w chwili kiedy brat zaatakował brata był w innym pomieszczeniu, do którego wyszedł odpocząć. Podejrzewany ma natomiast zostać przesłuchany dziś. Wtedy także okaże się czy zostanie mu przedstawiony zarzut.

Kobielnik to mała wioska. Wszyscy się tu znają, przynajmniej z widzenia. O braciach mieszkańcy mówią, że lubili czasem zaglądnąć do kieliszka, ale byli spokojni, zwłaszcza młodszy miał opinię cichego i nie wadzącemu nikomu.

Obaj to kawalerowie. Mieszkali razem w jednym domu. Sami, odkąd zmarła ich matka. Dom stoi na uboczu, pod lasem, dlatego ludzie mówią, że trudno powiedzieć jak stosunki między braćmi układały się na co dzień, ale spotkani we wsi nigdy nie byli agresywni. - Wypili, ale nikomu nie wadzili, nie ubliżali - mówi jedna z mieszkanek wsi.

Mimo to nie chce ujawniać nazwiska, bo - jak mówi - nie wie, czego spodziewać się po ostatnich wydarzeniach.

Sołtys wsi, który zna ich trochę lepiej - z racji tego, że jego dom stoi mniej więcej 300 m od ich domu - mówi, że alkohol był tam obecny zawsze, a ostatnio pili nawet więcej. - Jeden, ten który nie żyje, pracował, chyba dorywczo, drugi nie, choć kiedyś był stolarzem - mówi Grzegorz Leśniak.

W Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Wiśniowej, słyszymy, że bracia nie korzystali z jego pomocy i o nią nie zabiegali.

Sołtys Grzegorz Leśniak nie pamięta, aby byli agresywni - ani w stosunku do siebie, ani kogoś innego. Opowiada za to, że około dwa tygodnie temu jednego z nich - tego, który jest teraz zatrzymany, potrącił samochód i był lekko potłuczony.

- Okazało się, że karetkę, która przyjechała odesłał. Mnie także odmówił, kiedy zaproponowałem, że zawiozę go do szpitala. Zajął się nim brat. Widać było, że mu na nim zależy. Jacy byli, tacy byli, ale widać było, że dbają jednak o siebie. Nie wiem co się mogło teraz stać - mówi sołtys.

[email protected]

CZYTAJ WIĘCEJ: Mężczyzna zaatakował siekierą swojego brata

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski