Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzieci szaleją na deptaku

Katarzyna Gajdosz
Leszek Zygar (z prawej) był zdziwiony, że jego Kacperek nie może jeździć gokartem po deptaku. - Brakuje tablic zakazu - mówi
Leszek Zygar (z prawej) był zdziwiony, że jego Kacperek nie może jeździć gokartem po deptaku. - Brakuje tablic zakazu - mówi Fot. Katarzyna Gajdosz
Krynica-Zdrój. Czterolatek w rozpędzonym gokarcie poturbował kobietę. Spacerowicze się skarżą, a straż upomina rodziców.

Anna Gil, kuracjuszka z Krakowa, boi się spacerować po krynickim deptaku.

- Jeszcze w dni pracujące da się w miarę bezpiecznie przemknąć, ale w weekend osobom, które mają problemy z poruszaniem się, odradzam spacer po deptaku - mówi starsza pani, żaląc się na jeżdżące po alejkach gokarty.

Wypożyczalnie napędzanych na pedały gokartów przy krynickim deptaku to atrakcja, z której korzystają głównie dzieci. I to one są sprawcami potrąceń kuracjuszy...

Starsza pani ofiarą czterolatka

Pani Anna Gil nieraz była świadkiem, jak rozpędzone maluchy wjeżdżały w przechodniów. Opowiada, że jedna z kuracjuszek w piątek padła ofiarą czterolatka. Mały kierowca zagapił się i wjechał w kobietę z tyłu. Przewróciła się, doznając urazu stawu skokowego.

- To skandal. Przecież miasto słynące z sanatoriów powinno zadbać o bezpieczeństwo swoich gości - uważa pani Anna. Zaznacza przy tym, że atrakcja sama w sobie nie jest zła. Jej zdaniem jednak nie powinny z niej korzystać tak małe dzieci.

- One nie myślą logicznie, nie widzą niebezpieczeństwa i są zdziwione, gdy coś się stanie. A rodzice siedzą sobie na ławeczkach i są zadowoleni, że maluch ma rozrywkę - mówi kuracjuszka.

Spacerujący czuliby się bardziej bezpiecznie, gdyby ścieżki były wyraźnie oznakowane.

Na deptak pełen gokartów złości się również kryniczanka Elżbieta Urbańska. - Teoretycznie jest zakaz jazdy wokół fontanny. Ale proszę spojrzeć, ile dzieci tam teraz jeździ tymi autkami - mówi pani Elżbieta.

W weekend, przechodząc przez deptak ze swoim psem, musiała wziąć zwierzę na ręce.

- Jest mały. Gdybym nie krzyknęła, dziecko nawet nie zauważyłoby pieska - denerwuje się na samo wspomnienie o niedoszłym wypadku.

Za maluchem w samochodziku

Ireneusz Orlicz, który do uzdrowiska przyleciał z USA, jest zadowolony z krynickiej atrakcji.

- Byliśmy tu w ubiegłym roku i syn zapamiętał, że świetnie się bawił na gokartach. Dlatego wróciliśmy. Dzieci też muszą mieć jakąś rozrywkę - przyznaje pan Ireneusz.

Wspólnie z żoną idą jednak krok w krok za dzieckiem.

- Mieszkając w Stanach, jesteśmy przyzwyczajeni, żeby nie spuszczać syna z oka, ale tu faktycznie dorośli mają większy luz i nie pilnują - zauważa pan Ireneusz. Ale, jego zdaniem, usunięcie z deptaka gokartów to nie byłby dobry ruch. - Dzieci lubią tę rozrywkę, a rodzice powinni zadbać, żeby była bezpieczna.

Leszek Zygar z Poznania (na zdjęciu) z kolei zdziwił się, gdy strażnik miejski zwrócił mu uwagę, że jego wnuk Kacper jeździ po deptaku, mimo zakazu. - Wypożyczający gokarty nie informują, że są tu zakazy. Nie ma też o tym mowy w regulaminie. Brakuje wyraźnych oznakowań trasy dla tych pojazdów - mówił pan Leszek strażnikom.

Dziecko na gokarcie to według prawa pieszy

Wypożyczalni gokartów przy deptaku jest kilka. Tylko jedna dzierżawi teren od miasta, pozostałe znajdują się na prywatnych działkach. Ich właściciele nie chcą się przedstawić. Nie czują się też winni potrąceń pieszych.

- Mam stałą regułkę dla klientów: Można jeździć za mostkiem w prawo, tylko prosto - mówi jeden z nich, wskazując ścieżkę wzdłuż potoku Kryniczanka. - Ale wszyscy jeżdżą, jak chcą - dodaje.

Piotr Szyszka, komendant Straży Miejskiej w Krynicy-Zdroju mówi, że strażnicy niemal codziennie upominają rodziców, których dzieci jeżdżą na gokartach. Wczoraj również interweniowali, bo rano mieli zgłoszenie od mieszkańca.

- Rodzice są odpowiedzialni za swoje dzieci. Jeśli pozostawiają je bez opieki, popełniają wykroczenie - zauważa Piotr Szyszka. Przyznaje jednak, że choć deptak jest dla pieszych, nie można dzieciom do lat 10 zabronić jazdy gokartami. Zgodnie z przepisami o ruchu drogowym, jadący na rowerze czy gokarcie małolat pod opieką dorosłych, jest traktowany jak pieszy.

- Zastanawiamy się z burmistrzem, jak oznakować teren, żeby wyeliminować zagrożenie, ale też nie pozbawiać ludzi tych atrakcji - dodaje.

Komentarz. To jak zabawa w kotka i myszkę...

Daniel Lisak, kierownik Krynickiej Organizacji Turystycznej: Ten problem pojawia się co wakacje. W ubiegłym roku wielokrotnie w tej sprawie interweniowałem w urzędzie miasta i u straży miejskiej. Ponieważ informacja turystyczna znajduje się przy deptaku, to właśnie najczęściej do nas przychodzą kuracjusze na skargę.

Żalą się, że dzieci jeżdżą na gokartach gdzie popadnie i nieraz przejechali im po palcach.

Sam również wielokrotnie byłem świadkiem podobnych zdarzeń. Raz rozpędzone dziecko wjechało w zaparkowany samochód, a jego właścicielka zastanawiała się, rozmawiając z policjantami, kto jest wobec tego odpowiedzialny za jej szkodę. Dzieci niestety nie mają wyobraźni. Czują się bezpiecznie w czterokołowych pojazdach, więc nie widzą zagrożenia. A rodzice z kolei nie potrafią ich upilnować. Teoretycznie jest zakaz wjazdu na teren przy fontannie i centralną część deptaka. W praktyce wygląda to tak, że jak tylko jedno dziecko tam wjedzie, zaraz pojawiają się kolejne. Nikt nie potrafi nad tym zapanować. Straż miejska upomina rodziców. Oni tłumaczą się, że w wypożyczalni nie poinformowano ich o tym, gdzie wolno jeździć.

Przypomina to zabawę w kotka i myszkę. Moim zdaniem wypożyczalnia gokartów to mała atrakcja turystyczna dla uzdrowiska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski