Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Borelioza zniszczyła jej życie

Edyta Zając
Małgorzata Peciak z Nowego Sącza  ma za sobą setki badań i konsultacji, na które wydała fortunę. Podobnie jak wielu chorych, uważa, że  metoda leczenia w polskich szpitalach nie zawsze jest skuteczna
Małgorzata Peciak z Nowego Sącza ma za sobą setki badań i konsultacji, na które wydała fortunę. Podobnie jak wielu chorych, uważa, że metoda leczenia w polskich szpitalach nie zawsze jest skuteczna Fot. Edyta Zając
Nowy Sącz. 14 sądeczan jest hospitalizowanych z powodu dolegliwości po ukąszeniu kleszcza. Małgorzata Peciak na leczenie boreliozy wydała fortunę. Terapia w ramach NFZ była nieskuteczna.

Życie Małgorzaty Peciak zmieniło się zupełnie w 2012 roku. Kobieta z każdym miesiącem czuła się coraz gorzej. Zaczęło się od tachykardii, czyli kołatania serca. Później pojawiły się silne bóle mięśni, napady panicznego lęku. Jej organizm był tak wyczerpany, że nie mogła podnieść się z łóżka.

- Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Bywały dni, gdy nie mogłam się wysłowić, a nawet nie pamiętałam drogi do domu - wylicza kobieta.

Odwiedziła wielu lekarzy. Zrobiła niemal wszystkie badania, by zdiagnozować problem. Przez chorobę straciła pracę. Nie była w stanie rozmawiać już z zagranicznymi klientami, których obsługiwała dla jednej z sądeckich firm.

Odwrócili się od niej przyjaciele. Wmawiali, że jest hipochondryczką. W końcu zrobiła test na boreliozę. Okazało się, że była chora. Choć nie pamięta, by kiedykolwiek ugryzł ją kleszcz.

Plaga na Sądecczyźnie

Borelioza to trudna do wykrycia choroba. Żadne badania nie dają stuprocentowej pewności, że doszło do zakażenia. Podstawowy test Elisa, wykonywany w Polsce, może dawać wynik fałszywie negatywny nawet u 50 proc. chorych. Pacjenci często są leczeni neurologicznie, kardiologicz-nie, okulistycznie, a nawet psychiatrycznie, nie poznając tak naprawdę źródła swoich schorzeń.

Choroba zbiera coraz większe żniwo, a to dopiero początek sezonu. Jak informuje Elżbieta Kuras z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, od początku roku zanotowano 580 przypadków zachorowań na boreliozę.

W tym momencie 14 osób z chorobą odkleszczową jest hospitalizowanych na oddziale chorób zakaźnych sądeckiego szpitala w Dąbrowie. - Tylko w ostatnim miesiącu było pięć nowych przypadków stwierdzenia boreliozy. Ostrzegamy, że jest bardzo dużo kleszczy, a sezon wakacyjny, kiedy częściej odpoczywamy na łonie natury, dopiero się zaczyna - ostrzega Agnieszka Zelek, rzeczniczka sądeckiego szpitala.

Kontrowersyjne leczenie

Borelioza to nie tylko problem diagnostyczny. Okazuje się, że terapia antybiotykowa, jaką refunduje Narodowy Fundusz Zdrowia, nie zawsze jest skuteczna.

Lekarze są podzieleni. Jedni zakładają, że choroba ma postać wczesną i ostrą, wyleczalną jednym antybiotykiem w ciągu 28 dni. Inni uważają, że istnieje również przewlekła borelioza, której terapia proponowana przez NFZ nie zwalczy.

- Borelioza wymaga podejścia interdyscyplinarnego. Diagnostyka, jak i leczenie tej choroby przysparzają dużych trudności nawet doświadczonym specjalistom - stwierdza dr n. med. Małgorzata Szkaradek.

Małgorzata Peciak zdecydowała się na pełnopłatną metodę, stosowaną w Stanach Zjednoczonych, polegającą na przyjmowaniu ustnie i dożylnie różnych antybiotyków. Alternatywną terapię, gdy refundowana nie pomogła, musieli również zastosować rodzice chorej na boreliozę 8-latki z Krynicy-Zdroju (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).

- Córka złapała kleszcza, kiedy miała pięć lat. Bawiła się przed domem, na huśtawce. Lekarz, który wyciągał jej kleszcza, uspokajał, że jeśli nie ma rumienia, nie doszło do zakażenia. Tymczasem na ciele córki pojawił się dopiero po dwóch latach rumień wtórny - opowiada z przejęciem mama dziewczynki.

Zanim udało się właściwie zdiagnozować dziecko, doszło do nieodwracalnych zmian w jego organizmie. Dziewczynka ma uszkodzony nerw wzrokowy i problemy neurologiczne.

- Wiele objawów może sugerować też zaburzenia psychiatryczne. Córka mówiła często, że czuje się tak, jakby stała obok siebie. Świat wydawał się jej nierzeczywisty - opowiada mama 8-latki.

Małgorzata Peciak przez kilka lat musiała walczyć z etykietką osoby zaburzonej psychicznie. Mówi, że znacznie trudniej niż ból było znieść jej upokorzenie, którego nie szczędzili jej pracownicy służby zdrowia. Była traktowana jak wariatka, która po raz kolejny zawraca głowę lekarzom. - Mimo że miałam przy sobie komplet badań i diagnozę neuroboreliozy, lekarz na oddziale ratunkowym z uśmiechem powiedział do mnie: „Pani ma taką boreliozę, jak ja syfilis”. Tymczasem czułam, że umieram - opowiada Małgorzata Peciak.

Cały czas jest w trakcie leczenia. Udało się jej otrzymać świadczenie rehabilitacyjne z ZUS. Nie chce ukrywać tego, co ją spotkało. Postanowiła głośno o tym mówić.

- Mam nadzieję, że dzięki temu choć jedna osoba zacznie się diagnozować i nie będzie ślepo wierzyć lekarzom - mówi Małgorzata Peciak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski