Kobierzyńska, Wielicka, Śliwiaka, Radzikowskiego, Centralna… - wymieniać można długo. Wszystkie te drogi są wciąż zanieczyszczane przez ciężarówki wyjeżdżające z budów. - Mamy z tym poważny problem w całym Krakowie - przyznaje Jacek Sobczyk, dyrektor zakładu oczyszczania w krakowskim MPO.
Kodeks wykroczeń wyraźnie mówi, że kto zanieczyszcza drogi publiczne lub nie utrzymuje w odpowiednim stanie zjazdów z tych dróg, podlega karze. Grozi za to mandat do 200 zł, a nawet grzywna do 1500 zł, ale budowlańcy niezbyt się tym przejmują. W całym mieście można spotkać na drogach błotniste smugi pozostawione przez ciężarówki.
Nie tylko wygląda to okropnie, ale i stwarza zagrożenie: na błocie łatwo wpaść w poślizg, a kamyki „strzelające” spod kół mogą rozbić szybę lub uszkodzić inną część auta. Poza tym wysychające błoto zmienia się w pył, który auta wzbijają w powietrze. Tak powstaje tzw. zanieczyszczenie wtórne, które zwiększa smog.
Pracownicy MPO przyznają, że problem z zanieczyszczaniem ulic przez ciężarówki wyjeżdżające z budów znacznie się nasilił - przynajmniej dwukrotnie w porównaniu do roku ubiegłego. - Miesięcznie mamy ok. 40 interwencji od mieszkańców skarżących się na zapylenie, albo od poszkodowanych kierowców - mówi Jacek Sobczyk.
MPO naliczyło 32 miejsca w okolicach budów, które najczęściej są zanieczyszczane. To m.in. ulice: Czerwone Maki, Bunscha, Kobierzyńska, Wielicka, Dobrego Pasterza, Śliwiaka, Łokietka, Conrada, Radzikowskiego, Centralna - w sumie prawie 70 km dróg. Ekipy MPO muszą tam sprzątać przynajmniej dwukrotnie częściej, niż to wynika z harmonogramu, a przy deszczowej pogodzie nawet po kilka razy dziennie. To zwiększa koszty sprzątania o co najmniej 60 - 70 tys. zł miesięcznie.
- Oczywiście czyścimy te ulice, ale nie jesteśmy w stanie przy każdej budowie postawić zamiatarki. Zresztą nie o to chodzi, by wydawać publiczne pieniądze. To zanieczyszczający powinien ponosić odpowiedzialność i koszty - podkreśla Sobczyk.
Jego zdaniem problem pomogłoby ograniczyć stosowanie na budowach specjalnych myjni kół samochodowych. - Miesięczny koszt wynajęcia takiej myjni wynosi ok. 6 tys. zł. To naprawdę niewielkie pieniądze w porównaniu do milionowych kosztów prowadzonej inwestycji - zauważa Jacek Sobczyk.
Dlatego MPO zwróciło się do nadzoru budowlanego z prośbą o częstsze kontrole na budowach i o to, by wymóc stosowanie tam myjni. Służby sprzątające współpracują też z policją i strażą miejską, przekazując im informacje o zanieczyszczanych miejscach. Tyle, że strażnicy nie mogą zatrzymać na drodze ciężarówki z brudnymi kołami.
- Możemy podejmować interwencje tylko w stosunku do pojazdów niebędących w ruchu, przez co reagowanie na sygnały dotyczące zanieczyszczenia ulic jest znacznie utrudnione - przyznaje Marcin Warszawski, rzecznik krakowskiej straży miejskiej. Podkreśla jednak, że strażnicy i tak pojawiają się w okolicach dużych inwestycji i prowadzą akcje prewencyjne. - Dyscyplinujemy i kierowców, i kierowników budów - zapewnia Warszawski. Dodaje, że tylko I kwartał tego roku „zaowocował” 55 pouczeniami i 34 mandatami na łączną kwotę 6,8 tys. zł.
Także policjanci kontrolują budowy, jak i kierowców z nich wyjeżdżających. To jednak ciągle za mało, dlatego schemat działań ma zostać zmieniony. - Chodzi nie tylko o kontrole już trwających inwestycji. Chcemy docierać do inwestorów jeszcze zanim rozpoczną budowę i uczulać ich, że zanieczyszczanie nie będzie tolerowane - tłumaczy Witold Norek, zastępca naczelnika krakowskiej drogówki.
Policjanci zapowiadają, że będą bardzo rygorystycznie podchodzić do sprawy. - Inwestor zostanie pouczony raz. Jeśli nie zastosuje się do przepisów, to więcej nie będziemy pouczać, tylko albo mandat, albo wniosek do sądu - przestrzega Witold Norek.
">Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?