MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Refleks antycznego agonu

Ryszard Niemiec
Presteksty. W związku z serią przejściowych niepowodzeń naszych zimowych olimpijczyków, przetykanych planowanymi medalami Stocha, pojawiło się wzmożone zapotrzebowanie na ekspertów, wyjaśniających przyczyny takiego stanu.

Zwłaszcza środki masowego przekazu, które licytowały się w optymistycznych, niczym niepodpartych prognozach medalowych żniw, na gwałt szukały uzasadnienia bessy. Dosyć niespodziewanie zgłosił się ochotniczo na służbę ekspercką multimedalista olimpijski, niestety, w dyscyplinie uprawianej wyłącznie porą letnią: Robert Korzeniowski.

Wynajął go jeden z portali, kierując krytyczny impet w stronę Justyny Kowalczyk, która debiutując na trasach w Soczi, podczas biegu łączonego, nie zdołała przysporzyć naszej reprezentacji oczekiwanego krążka, a nawet punktu, potrzebnego w ostatecznej klasyfikacji niemedalowej. Nasz złotonośny i złotoustny chodziarz, dziś celebryta-zabawiacz, od jakiegoś czasu wypowiadający się na każdy temat, rozliczył pryncypialnie Justynę z... niedostatku profesjonalizmu i przykrywanie słabej formy kontuzją! Przy okazji dokładnie policzył, ilu ludzi (9) stanowi sztab szkoleniowy i serwisowy biegaczki, jak bardzo luksusowe warunki treningu w zagranicznych kurortach zostały biegaczce stworzone.

Brakowało jedynie podsumowania kosztów, poprzez odczytania łącznej kwoty spływających do Polskiego Komitetu Olimpijskiego faktur za jej wyżywienie, przejazdy, hotele, używki i lekarstwa!

Żal mi spostponowanej biegaczki, ale obok żalu występuje zjawisko podziwu dla heroizmu niepoddawania się bólowi i urazowi. Współczucie wszakże zwycięża, albowiem Kowalczyk została de facto zmuszona do publicznego ogłoszenia dowodu kontuzji, spowodowanej złamaniem kości śródstopia. Dlatego, gdyby nawet przed startem olimpijskim starała się zataić kontuzję, nie możemy jej tego brać za złe, a zwłaszcza publicznie piętnować! Kto jak kto, ale akurat Korzeniowski powinien być ostatnim nosicielem krytyki specjalnych warunków stworzonych naszej najlepszej narciarce.

Sam, będąc członkiem kadry olimpijskiej, trenował w zagranicznych, wysokogórskich ośrodkach, nie brakowało mu ptasiego mleka, bo nawet jako zawodnikowi krakowskiego Wawelu przysługiwał mu ekstraordynaryjny status socjalny. Nie zawsze jego starty w najpoważniejszych zawodach rzucały na kolana kibiców; bywał zdejmowany z trasy chodu za podbieganie, zdarzały się też porażki i dyskwalifikacje. Nikt nie podejrzewał go o nieuczciwość przy zażywaniu leków przeciwastmatycznych...

Wiemy, że sport jako jedyna dziedzina życia przechowuje wciąż pierwiastki rycersko--dżentelmeńskiego etosu. Składają się nań
reguły fair play, rycerskość w walce, szacunek dla przeciwnika, umiejętność ponoszenia porażki. Zna je i dobrze rozumie każdy olimpijczyk. Szkoda że o rycerskim stosunku do młodszej olimpijki zapomniał Robert Korzeniowski. Dostał po nosie, bo Justyna gromiąc Bjoergen, Johaug, Saarinen czy Kallę, pokazała profesjonalizm najwyższej próby, a morale godne kalokagatii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski