Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rajdy kręcą Roberta bardziej niż Formuła 1

Redakcja
Zdaniem Leszka Kuzaja skoda s2000, którą jechał Robert Kubica, to trudna w prowadzeniu rajdówka. Podobno jest granica prędkości, po przekroczeniu której tył samochodu staje się dla kierowcy niemożliwy do opanowania.

Rozmowa z kierowcą rajdowym MICHAŁEM KOŚCIUSZKĄ

- Mam podobne doświadczenia. Dokładnie tym samym samochodem, którym Robert startował i rozbił się, jeździłem w zeszłym roku. Doskonale znam to auto i mogę potwierdzić, że jeżeli chodzi o jego tył, w sposób nieprzewidywalny, bardzo szybko potrafi "uciec" kierowcy. Dlatego kierowca, który nie ma odpowiednio dużo doświadczenia i nie zna tego auta, po prostu nie jest w stanie nad nim zapanować. Oczywiście nie można powiedzieć, że jest to zła rajdówka, lecz wymaga od kierowcy dużej wiedzy w prowadzeniu.

- To był pierwszy start Kubicy tym samochodem. Wie Pan, czy wcześniej Robert testował ten model skody?

- Nie mam pojęcia, ile miał próbnych jazd, ale przypuszczam, że niewiele. Dlatego, że ten rajd miał być dla niego formą relaksu i zabawy, więc można sądzić, że nie przygotował się do niego jakoś specjalnie. Wydaje mi się, że sam rajd miał być formą testowania auta. W tym wypadku okazało się to nietrafionym rozwiązaniem.

- Pod koniec 2009 roku Kubica miał wypadek za kierownicą renault clio R3 w rajdzie Taormina, ale wtedy - szczęśliwie - załodze nic się nie stało.

- Byłem blisko Roberta, bo jechaliśmy wtedy w jednym zespole. Tamto zdarzenie ciężko nazwać wypadkiem, bo wtedy tylko urwał koło w samochodzie i nic się nie wydarzyło. W realiach rajdów to nic poważnego.

- Po tym incydencie niektóre media informowały, że Kubica ogłosił rzekomą rezygnację z rajdów.

- Szczerze mówiąc, nigdy takiej deklaracji z ust Roberta nie słyszałem. To jego wielka miłość i pasja, więc zawsze podkreślał w nieoficjalnych rozmowach, że rajdy może nawet nieco bardziej go kręcą, a F1 to jego zawód. Rajdy samochodowe były, są i myślę, że będą w jego sercu. Wszystkim nam w środowisku motosportu wydaje się, że to kwestia czasu, kiedy Robert przejdzie z wyścigów do rajdów. Oczywiście ta sytuacja, która teraz miała miejsce, może to wszystko skomplikować, ale liczmy na to, że znowu wszystko wróci do normy i Robert będzie wygrywał na torach, a na oesach będzie bardzo dobrze się bawił.

- Czy przekonywał Pan Kubicę, żeby zrezygnował z rajdów, bo niosą ze sobą zbyt duże ryzyko?

- Niewątpliwie przygotowania do rajdów to długotrwały i mozolny proces. Każdy zawodowy kierowca, który wyczynowo ściga się w rajdach samochodowych, takie przygotowania musi przejść. Sam start w rajdzie to jakby finał pewnego procesu przygotowawczego, czyli właśnie między innymi testów, które pozwalają na doskonałe poznanie swojego samochodu oraz zorientowanie się, jaka jest granica przyczepności. U Roberta ten proces najwyraźniej został pominięty, bo on podchodzi do tego jak do swojego hobby i zabawy. Chwała mu za to, że kocha rajdy, bo jest to wspaniały sport, ale pech chciał, że tym razem to hobby bardzo nieciekawie się skończyło. Na mówienie o bezpośrednich przyczynach na razie jest za wcześnie, ale takie rzeczy się zdarzają, bo jest to trudny i niebezpieczny sport. Tak samo jak jazda na nartach, gdy próbujemy ją uprawiać na zawodowym poziomie.
- Według niektórych opinii, kierowcy Formuły 1 zapominają, że docisk rajdówki do podłoża jest dużo mniejszy, niż w przypadku bolidu, dlatego jazdę kończą kraksami.

- Nie wiem, czy jest taka tendencja. Ok, jeśli popatrzymy na Kimiego Raikkonena, to rzeczywiście taka sytuacja może znajdować swoje potwierdzenie. Kimi miał bardzo wiele różnych wypadków w rajdowej karierze i tak naprawdę w rajdówce jeszcze się nie odnalazł. Z Robertem jest inna sytuacja, bo mimo jeszcze niedużego doświadczenia w rajdach, ma już na koncie parę dobrych wyników w różnych klasach i na trudnych trasach. Więc na pewno jest on bardziej uniwersalnym kierowcą, który jest w stanie bardziej dostosować się do pojazdu, którym jedzie, ale zasada zawsze pozostanie ta sama. Trzeba nauczyć się słuchać swojego sprzętu i go wykorzystywać.

- Możliwy jest scenariusz, że polski jedynak w Formule 1 cały nadchodzący sezon będzie pauzował?

- Jeżeli miał operację dłoni, która trwała tak długo, to oznacza, że trzeba było w niej poskładać parę "elementów". Ale w tej chwili medycyna tak poszła do przodu, że powrót do zdrowia jest bardzo skrócony w przypadku sportowców. Ja liczę na to, że jeszcze w tym roku, i to już niedługo, zobaczymy go na torze.

- Będzie Pan teraz próbował nawiązać kontakt z Robertem?

- W tej chwili nie będę podejmował żadnego kontaktu, bo wiem, że nie jest na to pora. Będę czekał, jak rozwinie się sytuacja i trzymał kciuki za szybki powrót Roberta do zdrowia.

Rozmawiał Artur Gac

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski