Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radziemice nie muszą być gminą siermiężną

Redakcja
Fot. Aleksander Gąciarz
Fot. Aleksander Gąciarz
Krzysztof Wilk rządził w Radziemicach kilkadziesiąt lat. Teraz rolę wójta przejmie jego syn. Wygląda na to, że mamy do czynienia z samorządową dynastią.

Fot. Aleksander Gąciarz

ROZMOWA KONTROLOWANA. Z TOMASZEM WILKIEM, nowym wójtem gminy Radziemice o magii nazwiska, inwestycjach i klubie Millenium

- Ja bym tego tak nie określił. Na razie wygrałem wybory i będę wójtem przez cztery lata. Potem mieszkańcy to zweryfikują. Okaże się, czy będzie następna kadencja. Nie startowałem, żeby tworzyć dynastię, tylko dobrze służyć ludziom.

- Krzysztof Wilk, przynajmniej na miarę Radziemic, był człowiekiem dużego formatu. Teraz Panu przyjdzie się zmierzyć z jego legendą. To nie będzie łatwe.

- Zgadzam się, nie tylko na miarę gminy, czy powiatu, co pokazały właśnie wybory, podczas których został wybrany do sejmiku. Z drugiej strony należy jednak pamiętać, że gdy ojciec był naczelnikiem, wójtem, potem starostą, to były zupełnie inne czasy. Teraz mamy nowe możliwości dla samorządów, na pewno nie będzie łatwo, ale zrobię wszystko, by mu dorównać.

- Ma Pan poczucie, że magia nazwiska w tych wyborach jednak zadziałała?

- Zdecydowanie tak, nie ma co się oszukiwać. W naszym środowisku wszyscy znają mnie i wszyscy znali mojego ojca. Ale na pewno nie można twierdzić, że wygrałem tylko dlatego, że nazywam się Wilk. Wystąpiłem do ludzi z konkretną ofertą, propozycją różną od tej, którą proponowali moi kontrkandydaci. Myślę, że oba te składniki złożyły się na wynik tych wyborów.

- Ta oferta sprawiła, że trzecia próba objęcia funkcji wójta zakończyła się powodzeniem? Bo przecież nazwisko się nie zmieniło.

- Tamte starty były bardzo różne od siebie. Pierwszy nazwałbym dzisiaj, z perspektywy ośmiu lat, symbolicznym. Chodziło o kontynuację tego, co zaczął ojciec. Cztery lata temu sytuacja była inna. Nie przygotowałem się do tamtych wyborów tak, jak powinienem. Natomiast teraz mój program miał decydujące znaczenie.

- Czym w takim razie on się tak bardzo różnił od ofert konkurentów?

- Szczerze mówiąc, ja do tej pory nie widziałem programu kontrkandydatów, więc trudno mi się do nich odnieść. Po raz pierwszy zastosowałem zasadę, która do tej pory nie funkcjonowała. Polegała na tym, że swoje zebrania wyborcze organizowałem osobno. Na spotkania z ludźmi jeździłem sam. Miałem pełną świadomość tego, co chcę ludziom przekazać.

- Można dzisiaj usłyszeć głosy, i to od osób, które do tej pory mocno krytykowały wójta Skoczenia, że ta kampania była prowadzona nie fair. Że został potraktowany w sposób, na jaki sobie nie zasłużył.

- Uważam, że z mojej strony żadnej negatywnej kampanii nie było. Natomiast na to, co mówili w czasie zebrań przedwyborczych ludzie zdegustowani istniejącą sytuacją, nie miałem wpływu. Nikomu nie mogłem zabronić wypowiedzieć swojego zdania. Owszem, były wystąpienia emocjonalne, ale uważam, że w porównaniu z kampanią sprzed czterech lat, tym razem było spokojnie.

- No to może konkretniej. Jeden z radziemickich kandydatów PiS do Rady Powiatu opublikował w internecie tekst zatytułowany "Eugeniusz Skoczeń Go Home". I to po pierwszej turze wyborów, gdy wiadomo było, że dotychczasowy wójt przegrał. Czy to nie jest kopanie leżącego?
- Mówmy szczerze, to było bardzo nieeleganckie. Zagrały właśnie te emocje, o których wspominałem. Ja jednak się od tej publikacji odcinam, nie mam z nią nic wspólnego. Nigdy bym się pod tego typu stwierdzeniami nie podpisał.

- Skoro Pan jednak wystartował to znaczy, że widział Pan niedoskonałości w zarządzaniu gminą. Co było tą pierwszą przyczyną, która spowodowała podjęcie trzeciej próby?

- Przede wszystkim brak konkretnej, spektakularnej inwestycji. Takiej, na widok której wszyscy powiedzieliby: w tej gminie coś się dzieje. Do tego zaniechania w kwestii gazyfikacji, sprawy zagospodarowania przestrzennego. Takie sprawy można by mnożyć. Ktoś może się ze mną nie zgodzić, ale dla mnie niepotrzebna była zmiana lokalizacji amfiteatru. Uważam, że stare miejsce było lepsze. Kolejna sprawa to mleczarnia. Można ją było wyremontować i zagospodarować, ale zapadła decyzja o sprzedaży.

- Dla byłego wójta na pewno taką sztandarową inwestycją byłaby budowa świetlicy w Radziemicach za środki pozyskane z Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego po ciężkiej walce z zarządem województwa.

- Problem polega na tym, czy to była inwestycja konieczna. Czy nie lepiej byłoby powalczyć o środki na inne, bardziej istotne cele? Zresztą nie sztuka wybudować. Cały kłopot w tym, aby obiekt został właściwe wykorzystany.

- Teraz Pana w tym głowa, by tak było.

- Tak - i oczywiście postaram się o to zadbać. Ponieważ jest to inwestycja unijna, przez pięć lat nie można zmienić jej przeznaczenia. Wszystkie jej funkcje zostały z góry zaplanowane.

- Być może świetlica jest jakimś problemem, ale gdyby były tylko takie, byłoby świetnie. O wiele poważniejszą sprawą będzie rozwiązanie problemu dostaw wody i funkcjonowanie oczyszczalni ścieków na obiektach Hodowli Buraka Pastewnego. Właściciele zapowiedzieli, że będą się tym zajmować tylko do połowy przyszłego roku. Pan deklarował przejęcia tych zadań przez gminę.

- Złożyłem taką deklaracje, bo moim zdaniem ma to uzasadnienie. To do zadań gminy należy dostarczenie ludziom wody i odprowadzenie ścieków. Dotyczy to również mieszkańców naszych bloków, czyli około trzydziestu rodzin. Przecież nie będziemy tworzyć dla każdego osobnego szamba. Jeżeli ktoś deklaruje, że chce oczyszczalnię oddać we władanie gminie, to ja ją muszę przejąć i dobrze zagospodarować. Do tej oczyszczalni powinna być w pierwszej kolejności podpięta szkoła, Urząd Gminy, ośrodek zdrowia, pobliskie zwarte zabudowania. A nie są.

- Do tej pory radni nieprzychylnie na to patrzyli, obawiając się kosztów modernizacji i eksploatacji oczyszczalni.

- Tę sprawę trzeba rozpatrywać również pod kątem ewentualnej partycypacji mieszkańców w kosztach tej modernizacji. Przecież ludzie, którzy zakładali przydomowe oczyszczalnie ścieków, ponosili z tego tytułu określone koszty. Nie może tak być, że jedni za coś płacą, a inni dostają prezenty. Z drugiej strony jakieś dochody przyniosą przecież opłaty z tytułu odprowadzania ścieków. Być może w dłuższej perspektywie pokryją one koszty modernizacji.
- Na pewno ambicją Pana, podobnie jak każdego wójta, będzie pozyskiwanie jak największej ilości środków pozabudżetowych. Większość z nich dzieli zarząd województwa, gdzie rządzą PO i PSL. Osobie wybranej z listy PiS może być ciężko przebić się tam ze swoimi wnioskami.

- Istnieje taka obawa, ale poradzę sobie.

- W jaki sposób?

- Po pierwsze - przygotowując dobre wnioski aplikacyjne. Po drugie - liczę po cichu, że kontakty, jakie nawiązał jeszcze mój ojciec, mogą się okazać pomocne. To byłaby taka jego ostatnia pomoc dla swojej gminy. Po trzecie - nie jestem osamotniony na szczeblu wojewódzkim.

- Jeżeli tak, to na co w pierwszej kolejności te pieniądze Radziemicom będą potrzebne?

- Bezwzględnie na termomodernizację budynków gminnych: szkół, ośrodków zdrowia, urzędu gminy. Poza tym na potrzeby będziemy patrzeć pod kątem dostępnych programów - na co będzie można pieniądze zdobyć.

- We wszystkich gminach słychać narzekania na drogi powiatowe, a w powiecie na brak pieniędzy na ich naprawy. Bierze Pan pod uwagę dopłacanie do ich remontów z gminnego budżetu?

- Tak, oczywiście w ramach możliwości budżetowych. Biorę pod uwagę nawet przejęcie pewnych odcinków, o ile podołamy finansowo. Liczę na pomoc w tym względzie naszych dwóch radnych powiatowych. Mam nadzieję, że zechcą nas wesprzeć.

- W tym roku Radziemice straciły coś, co promowało je na szerszej arenie. Mam na myśli klub Milenium. Zrodził się z wielkiego entuzjazmu i zniknął w momencie, gdy ten entuzjazm się wyczerpał. Klubu nie ma, zostało zarastające trawą boisko.

- Bardzo bym chciał, aby Milenium zostało reaktywowane. To był jeden z punktów mojego programu wyborczego. Trzeba stawiać na młodych, zapalonych do sportu ludzi. Powołać władze, które tym wszystkim mądrze by pokierowały.

- Jak gmina Radziemice powinna wyglądać za cztery lata, żeby Tomasz Wilk mógł powiedzieć: sprawdziłem się, mogę z czystym sumieniem ubiegać się o kolejną kadencję.

- Nie chcę zakończyć kadencji z długiem, który źle wróży. Chcę, by ludziom żyło się lepiej i wygodniej, by cenili urząd gminy i pracowników za dobrą pracę, mieli dobre zdanie o radzie gminy. Chcę mieć w zimie porządnie odśnieżone wszystkie drogi, a w lecie zadbane. Przede wszystkim jednak chciałbym doprowadzić do tego, żeby zmienił się obraz gminy, który w tej chwili jest dość siermiężny.

Rozmawiał ALEKSANDER GĄCIARZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski