Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radnych obchodzi tylko zakup ekspresu do kawy

Sylwia Nowosińska
Michał Drewnicki
Michał Drewnicki fot. archiwum
Rozmowa. Michał Drewnicki, radny klubu PiS i autor książki "Zlikwidować rady dzielnic" mówi, jak uniknąć patologii na tym najniższym szczeblu samorządowym.

- Płatne odbiory inwestycji w dzielnicach czy komisje tworzone tylko po to, żeby zdobyć dodatek do diety, budzą kontrowersje. Może zamiast tego radni mogliby wykazać się w inny sposób?

- Płatne odbiory to najbardziej demoralizujący element w radach dzielnic. Przeważnie służą do dyscyplinowania niepokornych radnych. Zdarza się, że radni będący w opozycji w ogóle na nie nie chodzą, bo mają odmienne zdanie od zarządu. Podobnie rzecz ma się z byciem przewodniczącym komisji. Tylko członkowie koalicji mogą liczyć na takie przywileje. A zarówno udział w odbiorach jak i bycie przewodniczącym komisji to dodatek do diety, razem ok. 300 zł miesięcznie. Należałoby zrównać dietę wszystkim radnym i uzależniać ją tylko i wyłącznie od obecności - tak jak ma to miejsce w Radzie Miasta Krakowa, gdzie przewodniczącymi komisji są zarówno radni z koalicji jak i opozycji.

- Dzielnica IV Prądnik Biały kupuje drogi aparat za pieniądze podatników, a radny, który jest jego użytkownikiem, do tej pory nie chce się z tego wytłumaczyć. Dlaczego radni dzielnic nie chcą komunikować się z mieszkańcami?

- W Mistrzejowicach mieliśmy podobny przykład z ekspresem do kawy. Niektórzy radni nie interesowali się niczym innym poza świeżą kawą.

Kiedy obradowali podczas sesji, ktoś niepostrzeżenie wyniósł go z siedziby dzielnicy. Kiedy następnego dnia jeden z radnych zauważył, że ekspresu nie ma, myślał, że koledzy schowali go, żeby zrobić mu żart. Później zorientował się, że ktoś naprawdę wyniósł ekspres, a na miejsce została wezwana policja.

Po miesiącu kupili nowy ekspres, za 2 tys. zł, ale narzekali, że kawa ze starego była lepsza. Aby zlikwidować takie patologie, trzeba dać dzielnicom większe możliwości, np. więcej pieniędzy na inwestycje drogowe i remonty w dzielnicy. Wtedy skończą się awantury i kłótnie o odbiory, a zacznie poważna dyskusja nad rozwojem Krakowa. Mieszkańcy, idąc do rady dzielnicy, będą wiedzieli, że ma ona możliwość pomóc im w najważniejszych sprawach.

- Napisał Pan książkę pt. ,,Zlikwidować rady dzielnic" - dlaczego zdecydował się Pan postawić tak mocną tezę?

- W Krakowie bardzo mało dyskutuje się o radach dzielnic - o ich kompetencjach, możliwościach. Chciałem wywołać dyskusję wśród mieszkańców Krakowa, ale także radnych, a najlepiej to zrobić poprzez opisanie mechanizmów funkcjonowania tych jednostek pomocniczych - ich słabych i mocnych stron.

Uznałem, że najlepiej zrobi to osoba z wewnątrz, która dobrze poznała ich funkcjonowanie. Jeśli zapytamy mieszkańców, co sądzą o radach dzielnic, to przeważnie nie są to pozytywne relacje. Najwyższa pora zastanowić się, jaki system jest w Krakowie potrzebny - z silnymi radami dzielnic, czy jak ma to miejsce teraz z radnymi-bezradnymi. Rady dzielnic w obecnym kształcie należy zlikwidować i dać radnym dzielnicowym nową szansę do działania.

- Jakie korzyści ma Kraków z działania rad dzielnic?

- Rady dzielnic mają wiele możliwości, aby wspierać lokalne inicjatywy. Gdy mieszkańcy chcą zorganizować jakieś wydarzenie, mogą przyjść do dzielnicy i poprosić o wsparcie. W Mistrzejowicach wielokrotnie wspieraliśmy zarówno ludzi młodych, gdy organizowali turnieje gier planszowych, zawody sportów ekstremalnych, czy seniorów poprzez kursy samoobrony, czy dofinansowanie programów kulturalnych.

Uważam też, że rady dzielnic powinny mieć większe kompetencje, jeśli chodzi o planowanie przestrzenne. Dzisiaj mogą wydawać tylko niewiążące opinie do decyzji o warunkach zabudowy, a nie mają instrumentów, by zablokować np. zabudowę terenów zielonych. Moim zdaniem radni dzielnicowi powinni mieć realny wpływ na wydawanie decyzji o warunkach zabudowy.

- Sam był Pan radnym dzielnicy Mistrzejowice. Jak Pan wspomina ten okres?

- To była ciągła walka o najdrobniejsze sprawy - budowę parkingów, wojowanie o zieleń. Było to zderzenie z systemem III RP - jak nazywają go niektórzy, który polega na tym, że urzędnik ma decydujący wpływ na bardzo wiele dziedzin życia. W tym systemie błahe sprawy stanowią duży problem. Przykładem może być temat budowy dwudziestu miejsc parkingowych przy ulicy Wawelskiej, który ciągnie się od 2007 roku i na pewno w tym roku nie zostanie zakończony.

- Ponoć przed wyborami jest najwięcej telefonów do Kancelarii Rady Miasta i Dzielnic z pytaniem o wysokość diety radnego dzielnicowego. Czy to możliwe, że ktoś kandyduje tylko dla tych kilkuset złotych?

- Nikt na początku nie myśli o pieniądzach. Uważam, że nie można traktować wszystkich jednakowo, bo znam wielu fantastycznych radnych, którzy poświęcają swój czas za darmo, znacznie wykraczając poza obowiązki radnego.

- Organizacje pozarządowe informują, że mieszkańcy Krakowa nie znają swoich radnych dzielnicowych i miejskich. Jak to zmienić?

- Należy zmienić postrzeganie lokalnej polityki i dać mieszkańcom więcej możliwości wpływania na rozwój miasta. Wtedy z pewnością krakowianie uwierzą, że warto angażować się w ruchy miejskie, będą chodzić częściej na dyżury radnych czy zabierać głos w ważnych dla miasta sprawach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski