Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radar nie zastąpi rozsądku

Aleksander Gąciarz
Bezpieczeństwo. Już cztery osoby zginęły w tym roku na przebudowanej drodze z Krakowa do Proszowic. Jak uniknąć kolejnych ofiar?

Do listy ofiar śmiertelnych należałoby jeszcze doliczyć tych, którzy w wypadkach na dopiero co przebudowanej i ruchliwej drodze wojewódzkiej zostali ranni, często poważnie. O stratach materialnych nawet nie warto wspominać.

Do wszystkich tragicznych zdarzeń doszło na odcinku drogi przebiegającym przez gminę Koniusza. Konkretnie, na liczącym około 6 km fragmencie od Posądzy do Biórkowa Małego.

Nic dziwnego, że w środę na sesji Rady Gminy temat bezpieczeństwa dominował nad innymi. I okazało się, że znalezienie skutecznego sposobu na poprawę sytuacji nie będzie łatwe. Choć pomysłów padało wiele.

Fotoradar to jest maszyna: zrobi zdjęcie każdemu
Dla niektórych panaceum na drogowe wypadki powinna być większa liczba policyjnych patroli. Ale akurat na drodze krakowskiej policjantów można spotkać stosunkowo często.

– Na tę drogę kierujemy duże siły, ale praktyka wygląda tak, jak gdzie indziej: gdy radiowóz stoi, ruch się uspokaja. Gdy odjeżdżamy, wszystko wraca do normy – przekonuje Leszek Ozga, komendant powiatowy policji w Proszowicach.

Innym pomysłem była propozycja ustawienia fotoradarów. Jednak sądząc z pomruku, jaki przeszedł przez salę po tym stwierdzeniu, nie wszystkim się to spodobało. Sceptykiem jest również sam komendant. – Oczywiście można się o to postarać. Ale proszę pamiętać, że fotoradar to jest maszyna, która robi zdjęcia wszystkim. Nie odróżnia miejscowych i obcych – mówi Leszek Ozga i zwraca uwagę, że w zdecydowanej większości zdarzeń na drodze biorą udział miejscowi, czyli osoby, które drogę doskonale znają.

– Wiedzą, jakie są na niej zagrożenia i jakie obowiązują przepisy. A mimo to swoim zachowaniem sami doprowadzają do wypadków – mówi komendant. – Ja nie rozumiem, czemu ludzie obawiają się fotoradarów. Jeżeli ktoś jeździ przepisowo, to nie ma się czego bać. Jak dla mnie, to może ich stać nawet kilka – uważa dyrektor Zespołu Szkół w Biórkowie Wielkim Robert Konieczny.

Wystarczy przestrzegać przepisów...
– Nic by się nie działo, gdyby wszyscy użytkownicy drogi przestrzegali przepisów. Ale nie przestrzegają i nie będą przestrzegać – wójt gminy Koniusza Wiesław Rudek nie jest optymistą. Jego zdaniem, dla poprawy sytuacji należy szukać rozwiązań realnych.

– Nie mamy szans na sygnalizację świetlną. Nie mamy szans na lokalizację przejść dla pieszych w pewnych miejscach, które są po prostu niebezpieczne. Ale uważam, że musimy zabiegać o budowę jak największej ilości chodników dla pieszych – przekonuje. Zaraz jednak dodaje, że choć droga jest wojewódzka, to na gminę spadnie obowiązek przygotowania dokumentacji i pokrycia połowy kosztów budowy traktu dla pieszych.

Chodniki na pewno są dobrym rozwiązaniem, ale wszystkiego nie załatwią. W miejscach gdzie one są, też zdarzały się wypadki z udziałem pieszych. Podobnie jak oświetlenie, którego brak bulwersuje Piotra Migasa, radnego z Posądzy. Szczególnie to, że lampy przy drodze są, ale nie świecą. Do tej pory tłumaczono to brakiem odbioru drogi po przebudowie. Teraz wójt wyjaśnia, że nie może oświetlenia przejąć, gdyż wykonawca inwestycji nie przekazał go inwestorowi, czyli Zarządowi Dróg Wojewódzkich.

– Proponowano nam, żebyśmy przejęli oświetlenie bezpośrednio od wykonawcy, ale my z nim żadnej umowy nie mamy i nie mogłem się na takie rozwiązanie zgodzić – wyjaśnia. Pozostaje mieć nadzieję, że ta sprawa zostanie załatwiona nim wrócą długie wieczory.

Pogadanki dla uczniów, czy może dla rodziców?
Dla części uczestników dyskusji sposobem na poprawę sytuacji miałyby być pogadanki z uczniami na temat bezpieczeństwa. – Zaraz zaczynają się wakacje. Dzieci wyjadą na drogi na rowerach, bo co mają robić w domu? – mówi mieszkanka Biórkowa Wielkiego, mama trójki dzieci.

Problem w tym, że według zapewnień odpowiedzialnej za gminną oświatę Renaty Sochy, w szkołach tego typu spotkania są organizowane. – Ważne jest jednak, żeby rodzice na pewne rzeczy dzieciom nie pozwalali – przekonuje.

Mniej dyplomatycznie wypowiada się rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Proszowicach Malwina Kurowska-Kisiel. – Dorośli zachowują się często w sposób zupełnie nieodpowiedzialny – przyznaje. Podaje też przykłady nieletnich, którzy stali się uczestnikami i ofiarami wypadków, jeżdżąc na motorowerach. Tylko w ostatnich dniach notowano takie zdarzenia z udziałem dwunasto- i trzynastolatków.

– Oni w ogóle nie powinni znaleźć się na drodze – mówi i przypomina, że zgodnie z przepisami, które weszły w życie na początku ubiegłego roku, aby poruszać się na motorowerze lub quadzie po drodze publicznej, należy mieć ukończone czternaście lat i posiadać prawo jazdy kategorii AM. To zaś wymaga zdania egzaminu państwowego, a co za tym idzie, znajomości przepisów ruchu drogowego. – Tymczasem rodzice kupują dzieciom motorowery i pozwalają im jeździć po drogach – mówi Malwina Kurowska-Kisiel.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski