Zdaniem Marka Błasiaka, blok kęczan mógł być lepszy w Wyszkowie FOT. JERZY ZABORSKI
Camper: Rutecki, Wójcik, Urbanowicz, Zrajkowski, Szulik, Świrydowicz, Stańczak (libero) oraz Zalewski, Woroniecki, Kaczorowski, Pietkiewicz.
Kęczanin: Macionczyk, Zarankiewicz, Gaweł, Janiak, Pietraszko, Faron, Toczko (libero) oraz Popik.
Przed meczem kęczanie, walczący o miejsce w play-off (tym samym o utrzymanie po fazie zasadniczej), braliby w ciemno punkt na gorącym terenie w hali wicelidera tabeli. Po jego zakończeniu czuli jednak ogromny niedosyt.
- Stać nas było na wzięcie pełnej puli - uważa Marek Błasiak, trener Kęczanina. - W drugiej partii prowadziliśmy już 23:19. Gdyby udało nam się ją wygrać, mielibyśmy już dwusetową zaliczkę. Wtedy rywale byliby pod ścianą, a nam grałoby się łatwiej.
Goście mieli do siebie pretensje, ale nie kryli także zastrzeżeń do pracy arbitrów.
- Nie tylko w drugiej partii, ale także w czwartej i w dogrywce rozjemcy mylili się na naszą niekorzyść w kluczowych momentach setów - twierdzi kęcki szkoleniowiec. - Jak wydawało się, że jesteśmy bliscy postawiania kropki nad "i", sytuacja odwracała się na korzyść gospodarzy. Na pewne sprawy po prostu nie mieliśmy wpływu. Smutne to. Najwyraźniej biednemu wiatr w oczy - tymi słowami Marek Błasiak nawiązał do sytuacji kadrowej swojego zespołu, walczącego bez kilku wiodących zawodników.
Po awanturze z sędziami w drugim secie, do trzeciego kęczanie przystąpili niezwykle zdeterminowani. Wprawdzie miejscowi prowadzili 8:7, ale od stanu 13:13 to przyjezdni zaczęli zdobywać punkty, po raz drugi wychodząc w tym spotkaniu na prowadzenie.
W czwartej partii miejscowi prowadzili 3:1 oraz 8:6, ale potem przyjezdni doprowadzili do remisu 10:10. Najwięcej emocji było w końcówce seta. Przy stanie 23:24 kęczanie ustawili skuteczny blok. - Jednak prowadzący zawody dopatrzył się przejścia dołem naszego zawodnika i zamiast skończyć mecz, gospodarze dostali piłkę - mówiąc te słowa Marek Błasiak załamywał ręce - Trudno w końcówce opanować emocje, kiedy w żyłach zawodników gotuje się krew. Doświadczony rywal potrafił to wykorzystać, doprowadzając do dogrywki.
W niej było 10:7, 12:10, ale w końcówce zrobiło się 13:13. Więcej zimnej krwi zachowali miejscowi.
Jerzy Zaborski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Oddano hołd ofiarom Zbrodni Katyńskiej. Złożono wieniec na grobie Kazimierza Sabbata
- Szef MSZ: Albo Rosja zostanie pokonana, albo będzie stała u naszych granic
- Lecisz do Londynu? Uważaj. Na słynnym lotnisku rozpoczynają się strajki
- Niedziela była wspaniała. A jaki będzie poniedziałek? Sprawdź prognozę pogody