Czytaj także: Kraków. Kolejowa farsa na Olszy i alarm przed komunikacyjnym horrorem
Rzeczą wprost niesłychaną jest to, że PKP PLK budują przystanek i nie ustalają wcześniej z inną państwową spółką, czyli PKP InterCity, czy będzie miał odpowiednią długość dla pociągów dalekobieżnych.
Do tego dochodzi chroniczny brak współpracy i wymiany informacji między PKP a krakowskimi urzędnikami, co skutkuje regularnymi paraliżami miasta. Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu jeszcze chyba nigdy w historii nie miał tak nieskutecznego dyrektora jak Andrzej Mikołajewski.
Mimo apeli mieszkańców i radnych pracownicy ZIKiT nie przygotowują projektu organizacji ruchu wokół nowego przystanku kolejowego, bo... nie wiedzą dokładnie, gdzie ma powstać. Gdyby w końcu wyszli zza swoich biurek i pojechali w teren, lub chociażby wzięli do ręki telefon i zadzwonili do PKP PLK, wszystkiego by się dowiedzieli. Ale do tego trzeba chęci. Z drugiej jednak strony PKP PLK powinny na bieżąco informować krakowski magistrat o wszelkich zmianach po to, by można było do nich dostosowywać komunikację miejską.
Poszkodowanymi niestety jak zwykle są pasażerowie i mieszkańcy, którzy na kilka tygodni przed uruchomieniem nowego zastępczego przystanku powinni wiedzieć, jakie to będzie mieć dla nich konsekwencje. A nie wiedzą nic. Do tego powstaje przystanek za... krótki, czyli nie taki jak powinien. Jednym słowem, funduje się nam kolejną wielką prowizorkę za publiczne pieniądze.
ZOBACZ KONIECZNIE:
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?