MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przypomnienie Juliusza

Redakcja
Właściwie jakby z zawstydzeniem przyznaję - gdybym nie wziął udziału, (na zamku w Nidzicy koło Olsztyna) w specjalnej uroczystości, pewnie bym się nawet nie zorientował, że mamy Rok Juliusza Słowackiego!

Leszek Długosz: Z BRACKIEJ

Czyli, że mamy go o b c h o d z i ć... Właśnie w kwietniu minęło 160 lat od śmierci, czwartego września wypadnie równe lat dwieście, od dnia pojawienia się Poety "na tym łez padole i rozpaczy". - Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami / Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny... Przypominacie sobie?
- Komu, czemu takie obchody mają służyć? Oczywiście, przypomnieniu historycznej obecności postaci, ale może zwłaszcza lepszemu poznawaniu i rozumieniu jego spuścizny? Czyli akurat tego, co nie poddaje się erozji czasu. Co jest świadectwem - żarliwości serca, rozumu, jakości charakteru, wspólnych serca i myśli wyborów. (Czyż, syntetycznie ujmując, nie jest tym w końcu każda twórczość?) Bywa, jak ta, wyniesiona do rangi wyjątkowej, pozostaje dokumentacją uniwersalną i nieprzemijającą. Przydatną i cenną pokoleniom. Cementującą i wzmacniającą je. Stwarza im szansę kontynuacji, podzielania tej samej tradycji, tej samej wspólnoty Domu... Uff, westchnąć by wypadało, pomyślawszy o prawdach, o których pośród bieżączki rzeczywistości ani się zdarza pomyśleć. Tak naprawdę - tych Wielkich, tych z Podręczników, nie czytamy. Oddala ich nie tylko czas, rutyna szkolna, ale ich ( zafundowany im przez nas) spiż i cokół. Zesakralizował ich nieomal Wawelski Panteon. Stali się symbolem, patriotycznym obowiązkiem. A przecież, dla rzeczywistych powodów, poprzednie pokolenia ich wyniosły. Ich właśnie, a nie innych... Starajmy się sprawiedliwie z przeszłości wydobyć żar prawdziwy. Prawdziwy obraz zmagań, radości, biedy i cierpienia człowieka rzeczywistego. Nie instytucjonalnie, ale prywatnie możemy coś zrobić dziś i dla Słowackiego? Zaryzykujmy? Poza wszelkim obowiązkiem i musem weźmy do ręki jaki jego tom. Niech to będzie nasza " godzina myśli". Nasze pożytki i wzruszenia, z naszej rzeczywistej lektury... Matka Słowackiego, na epitafium umieszczonym w Krakowie u św. Anny, (pierwszy pomnik poświęcony Poecie) w stylu podniosło romantycznym pisze, jakby to on, bezcielesny, nie umarł. A tylko Duch jego ukończywszy tu ziemskie prace, przeniósł się w rejony wyższe. Odszukajcie tę tablice, sami przeczytajcie. Kiedy, wolą i decyzją Marszałka Piłsudskiego, czciciela poezji Juliusza, przenoszono z Paryża szczątki Poety na Wawel, krążyła anegdota. Głos z sarkofagu Mickiewicza dał się usłyszeć: A jednak i tu byłem pierwszy! Miał pecha, to prawda. O 11 lat młodszy od Tamtego, który za życia był wielkością niemal czczoną, od dziecka i on podziwiał poezje Mickiewicza. Dosłownie, jako dziecko jeszcze widywał go i podziwiał w salonie literackim swojej matki w Wilnie. Całe życie przytłoczony był tą Jego wielkością... Zresztą Mickiewicz ani specjalnie chciał się zapoznać z wierszami Juliusza, ani był łaskaw... O jego twórczości cierpko powie, że to świątynia bez Boga. Tak też potem ustawiono ten konkurencyjny wyścig. Przychodzi mi na myśl paralelna trochę sytuacja z rejonu muzyki, z Wiednia. Relacja Beethoven - Schubert. Wielkością bezdyskusyjną pozostawał Beethoven. Cóż mógł przeciwstawić niejaki Franz Schubert? Własne arcydzieła? Wtedy, w tym zestawieniu? Nie mogły po prostu wchodzić w grę. Beethovenowi Schubert mógł tylko złożyć pokłon. Miał pecha, urodził się w tym samym czasie, działał w zbyt bliskiej okolicy. Na Olimpie może być tylko jeden Zeus... Kończąc tę zadumaną karteczkę nad szczęściem i nieszczęściem Juliusza S., nad tym krótko, olśniewająco łopoczącym płomieniem życia, no tak... geniusza, któremu los przydzielił tak wątłą materię i tak mało czasu, przychodzi mi rzec : A jednak Duch mocarz! Ileż myśli, ile podpowiedzi! Olśniewającej urody słowa, wizji poetyckiej! Ile historii, egzystencjalnej esencji, modlitwy i sporu z Bogiem, z Ostatecznością... Ile tego zdołał zostawić ten wątły, drobny, niespełna czterdziestolatek, w dzisiejszym rozumieniu niemal chłopak... Nie zdołał się zestarzeć. Król Duch, ha, pozwólmy sobie - nie podlega takim miarom! Z materii, którą przywieziono na Wawel, zostało w trumnie trochę prochu, dobrze zachowane piszczele, czaszka z ogromnymi oczodołami i w świetnym stanie zachowany bujny pukiel czarnych włosów... Co dla człowieka można zrobić po jego śmierci? Pomodlić się? Starać się utrwalić pamięć o nim? Nic więcej. Co do mnie, nauczyłem się nawet jednego wiersza na pamięć. Nie wierzycie? Mogę na głos wypowiedzieć publicznie. Na przykład pod pomnikiem Słowackiego. Ale gdzie by to w naszym mieście było? Zgadnij, kotku... - jakby dawniej powiedział Kisiel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski