Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeżył sam 14 miesięcy na oceanie

Tłumaczenie Zbigniew Mach
XXI-wieczny Robinson. Salwadorczyk, który ponad rok dryfował po Pacyfiku, opowiadał, że żywił się tym, co złapał rękami: żółwiami i ptakami. Nie mówi, jak zginął jego towarzysz podróży, są podejrzenia, iż mogło dojść do kanibalizmu.

Najsłynniejszy dziś rozbitek świata, obywatel Salwadoru, 37-letni Jose Salvador Alva-renga po raz pierwszy podał pełny opis tego, jak udało się mu przetrwać 14 miesięcy na Oceanie Spokojnym. Aby uciec przed tropikalnym upałem, chował się pod spełniającą rolę lodówki skrzynią, gdzie składuje się złowione ryby. Pił deszczówkę i jadł mięso żółwi, które pomagało mu radzić sobie z zaparciami.

Alvarenga dodaje, że właśnie wspomnianej skrzyni zawdzięcza życie. To w niej ukrył się też wtedy, gdy po awarii silnika jego ponadsiedmiometrowa łódź zaczęła dryfować w stronę równika. Przypomnijmy, że cała historia zaczęła się, gdy Alvarenga – razem z innym rybakiem – wypłynęli na połów rekinów. Między innymi kwestia, co się stało z jego towarzyszem rejsu, wywołuje dziś ostre spory.

XXI-wieczny Robinson Crusoe żywił się surowym mięsem ptaków i ryb. Ponadto, aby przeżyć, nieustannie pił krew żółwi. Już sam ten opis wystarczy, aby zwykłemu mieszczuchowi włos zjeżył się z przerażenia na głowie. Jednak jeszcze gorsze były przerażające zaparcia, jakie wywoływała tak zupełnie obca mu dieta.

Toczyłem prawdziwą walkę – powiedział w wywiadzie udzielonym na wyłączność brytyjskiemu dziennikowi „The Telegraph”. Dopiero po kilku dniach od awarii wpadł na pomysł, jak przetrwać. – Wyłowiłem żółwia morskiego i __zjadłem trochę jego mięsa. Byłem mocno podenerwowany. Okazało się jednak, że dzięki temu mięsu natychmiast się wypróżniłem – mówił przebywający wówczas jeszcze w szpitalu w Majuro, stolicy Wysp Marshalla, Alva-renga. – Nie ma lepszego lekarstwa na obstrukcję niż surowe żółwie mięso.

Od tego momentu stało się ono – a także krew tych gadów – jednym z kluczowych składników jego posiłków. Sam ocalały rozbitek twierdzi, że wyławiał żółwie, a następnie uśmiercał je za pomocą noża. To między innymi dzięki temu w ogóle mógł przetrwać.

Jednak samo mięso żółwi nie wystarczało. 37-letni Alvarenga pił własny mocz. – _To była dla mnie najcięższa sprawa. Długo nie mogłem się przełamać _– wspominał rozbitek w wywiadzie.

Przypomnijmy przebieg tych dramatycznych wydarzeń. Wypłynęli w ten rejs 21 grudnia 2012 r. Jeszcze w tym samym miesiącu zepsuł się 75-konny silnik jednostki. Łódź porwały sztormowe fale i poniosły daleko w morze. Co działo się dalej, znamy tylko – z budzącej u wielu wątpliwości – relacji samego Jose Salva-dora Alvarengi.

14 miesięcy później i ponad 10 tys. kilometrów od miejsca, gdzie miał łowić rekiny, rozbitek w końcu dobił, lub po prostu morze go wyrzuciło, do brzegu. Okazało się nim wybrzeże maleńkiego atolu Ebon w archipelagu Wysp Marshalla. Był jednak sam. I tu dochodzimy do jednego z najdziwniejszych punktów w jego opowieści. Chodzi o los 24-letniego Ezequiela Cordoby, który początkowo razem z Alvarengą znajdował się na pokładzie łodzi. Rodzice młodzieńca zażądali natychmiastowego powrotu ocalałego mężczyzny do Meksyku i udzielenia wyjaśnień, kiedy i jak właściwie zginął ich syn. Już przedtem pojawiały się mroczne podejrzenia, że na pokładzie łodzi mogło dojść do aktów kanibalizmu. Alvarenga jak dotąd nie skomentował tych pogłosek.

– _Chcemy usłyszeć od rozbitka, co przed śmiercią mówił nasz brat. A przede wszystkim, co zrobił on z jego ciałem. Chcemy, aby tu przyleciał. Musimy do końca wyjaśnić, czy rzeczywiście chodziło o naszego brata. Jest tu mnóstwo niejasności i zamieszania. Całą sprawę trzeba wyjaśnić od początku do __końca _– powiedział Romeo Cordoba Rios, brat domniemanego zmarłego.

Sam Jose Salvador Alva-renga bardzo niechętnie udzielał informacji o szczegółach śmierci swojego towarzysza niedoli. Powiedział jedynie, że starał się mu pomóc. Cordoba miał podobno zawsze, gdy tylko jadł surowe ptasie mięso, wymiotować. – _Mówiłem mu, by jedząc, zatykał nos. Sam nawet próbowałem robić to za niego, ale i tak cały czas wymiotował _– oświadczył Alvarenga. Demonstrował także, jak próbował swojego towarzysza niedoli karmić na siłę. Sam zatykał mu nos, aby ten nie czuł zapachu zgniłego mięsa i nie dostawał nudności.

Takie próby nie przynosiły jednak powodzenia. Stan zdrowia Cordoby nieustannie się pogarszał. Alvarenga podał, że jego kolega zmarł po czterech miesiącach pobytu na pełnym morzu.

Rozbitek dodał, że przynajmniej dwukrotnie sam myślał o popełnieniu samobójstwa, bo przeczuwał po prostu, że śmierć z pragnienia i głodu byłaby „czymś straszliwym”. Przy życiu utrzymała go jednak jego głęboka wiara religijna.

Walcząc o utrzymanie jednostki na powierzchni oceanu, stracił poczucie czasu. Marzył o tortillach. Przez cały czas miał przy sobie tylko nóż i sporą płachtę płótna żaglowego. Ciekawe jest jednak, że Alva-renga nie potrafił podać nazwy swojego portu macierzystego, z którego 14 miesięcy temu miał wypłynąć.

Taki zanik pamięci natychmiast wzbudził podejrzenia, że mężczyzna może konfabulować. Poza tym niektórzy rozmawiający z nim przedstawiciele władz Wysp Marshalla i zgromadzeni tam przedstawiciele mediów zwrócili uwagę, że jak na tak długi pobyt w niezwykle ciężkich warunkach Alvarenga wcale nie wygląda na człowieka bardzo wychudzonego. A tak przecież winien wyglądać ktoś, kto samotnie i bez właściwego poży- wienia spędził na morzu sporo ponad rok. W spotkaniu z rozbitkiem brało udział około 50 osób.

Jose Salvador Alvarenga wciąż ma podobno problemy z chodzeniem, ale już opuścił szpital w Majuro, w którym do tej pory przebywał.

Z pewnością niedługo poznamy kolejne szczegóły tej frapującej historii. Jeśli okaże się ona prawdziwa, Jose Salvador Alvarenga już wkrótce zapewne zostanie bohaterem. I człowiekiem bogatym, gdyż trudno sobie wyobrazić, by po tak gotowy scenariusz nie sięgnęło choćby Holly- wood.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski