Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez Fish River Canyon

Redakcja
Południowy wylot kanionu w Ai-Ais i koniec szlaku Fot. autorka
Południowy wylot kanionu w Ai-Ais i koniec szlaku Fot. autorka
Dwanaście kilometrów od kempingu w Hobas tablica nad upiornym urwiskiem znaczy początek jedynego zejścia na dno kanionu. Schodzenie po usuwającym się spod nóg rumoszu skalnym trwa do dwóch godzin, a że jest to najtrudniejszy, pionowy niemal fragment pustynnej trasy, odcinkami zainstalowano łańcuchy. To dopiero początek pieszej, trwającej pięć dni wędrówki, przeznaczonej tylko dla doświadczonych turystów.

Południowy wylot kanionu w Ai-Ais i koniec szlaku Fot. autorka

NAMIBIA. Po drodze są tylko dwa wyjścia "awaryjne": pierwsze na około piętnastym kilometrze, drugie w pobliżu Palm Springs

Rzeka Fish wzbiera okresowo pod koniec letniej pory deszczowej. Przez resztę roku pozostaje zwykle łańcuchem długich, wąskich basenów w kamienisto piaszczystym korycie. 85-kilometrowy szlak otwarty jest od maja do połowy września, kiedy nurt rzeki jest mocno ograniczony, a koryto miejscami możliwe do przekroczenia. Pomimo niższych temperatur w kanionie zdarzały się śmiertelne wypadki wywołane udarem cieplnym lub niewydolnością krążenia, toteż decydując się na wędrówkę dobrze jest wcześniej uświadomić sobie, że żaden śmigłowiec nie stacjonuje w okolicy, zatem na rychłą pomoc nie ma co liczyć.

Każdy turysta przed wyjściem na trasę musi zarejestrować się w Namibia Wildlife Resorts w Windhoek, przedstawić ważne do 40 dni zaświadczenie lekarskie o stanie zdrowia i dobrej kondycji fizycznej, prócz tego podpisać formularz odszkodowania oraz przedstawić dowód ubezpieczenia medycznego na wypadek koniecznej ewakuacji z powietrza. Po drodze są tylko dwa wyjścia "awaryjne": pierwsze na około piętnastym kilometrze, drugie w pobliżu Palm Springs, bardzo strome i osiągane dopiero w trzecim dniu marszu.

W wędrówce muszą uczestniczyć co najmniej trzy osoby, z których każda musi być samowystarczalna, dźwigając na plecach wszystko, co konieczne jej do przetrwania na pustyni. Śpi się pod gwiazdami, pragnienie można zaspokajać odkażoną wodą z rzeki, ale o pożywienie należy zadbać samemu. Grupa powinna trzymać się razem, bowiem w licznych odnogach kanionu, bądź też na skrótach, łatwo się zagubić. Pomocna jest mapa trasy.

Pierwsze trzy dni upływają na przedzieraniu się przez wąskie, najgłębsze, usłane ogromnymi głazami gardło kanionu. Nad pionowymi ścianami, zdaje się blisko już nieba, krążą czarne orły. Bezruch powietrza i trudna do zniesienia temperatura dają się we znaki. Już drugiego dnia stopy stają się obolałe, robią się bąble i otarcia. To najcięższe etapy wędrówki w konfrontacji z palącym słońcem i bezwzględną naturą.

Ochłodzenie przynosi noc. Zapada szybko. Dlatego za miejscem na obóz trzeba rozglądać się wcześniej. Po godz. 18 wnet robi się ciemno. Leżąc w śpiworze pod gołym niebem można do woli wpatrywać się w granatowy firmament, na którym zapalają się galaktyki nieba Południa. Wyraziście jaśniejąca Droga Mleczna wydaje się jakby bliższa, dokładnie widać Wielki i Mały Obłok Magellana, których z półkuli północnej nigdy się nie dojrzy...

Każdy dzień w kanionie jest inny. Od czasu do czasu drogę urozmaicają pozostawione na skałach przez Buszmenów rysunki sprzed tysięcy lat lub imponujące rozmiarami formacje skalne: Góra Stołowa, Trzy Siostry, Cztery Palce. Z upływem kilometrów ogromne głazy ustępują miejsca to mieszaninie żwiru, to drobnym kamieniom, miejscami piaszczystym wydmom, wędrowanie którymi wcale nie jest łatwiejsze. Pojawiają się stali mieszkańcy: dzikie konie, górskie zebry, krętorogie kudu i rozmaite gatunki antylop. Najwięcej spotyka się pawianów. Można zobaczyć też lamparta, lecz zdarza się to rzadko.
Trzy samotne palmy zwiastują miejsce zwane Palm Springs z wypływem gorących źródeł. Żmudna zygzakowata ścieżka wyprowadza stąd po kamieniach na krawędź płaskowyżu (drugie wyjście awaryjne), a wysiłek nagradza dookolny widok kanionu, ciągnącego się w każdym kierunku aż po horyzont. Nieco dalej pośród rachitycznych suchorośli zaciekawienie budzi kamienny grób z tablicą znaczącą miejsce spoczynku niemieckiego oficera, poległego tu w 1905 r. w starciu z wojownikami Nama.

Teraz koryto rzeki znacznie się poszerza. Tu i ówdzie przemykają dzikie strusie, w rejonie zastojów wody pokazują się pelikany i czaple. Droga wydaje się łatwiejsza, lecz to tylko złudzenie. Szlak wciąż prowadzi wzdłuż rzeki, którą - w zależności od poziomu wody - przekracza się kilkanaście razy, zaś stąpanie po okrągłych, oślizgłych głazach wymaga najwyższej uwagi. Mimo to wybierając oznaczone na mapie skróty można odtąd każdego dnia przejść więcej kilometrów.

Fish River Trail jest w Afryce najtrudniejszym szlakiem, i dla wielu sam w sobie bywa wyzwaniem. Trasa kończy się w Hot Springs Resort u południowego wylotu kanionu, a dotarcie do Ai-Ais, miejsca w oazie pełnej zieleni i z możliwością pierwszej po pięciu dniach kąpieli, wydaje się ziszczeniem marzeń steranego turysty. Ale tak nie jest. Po wędrówce w morderczym upale (nawet zimą do 40 stopni Celsjusza) największym pragnieniem jest zanurzenie się w chłodnej, rześkiej wodzie. Nic z tego. Pustynne Ai-Ais to miejsce wypływu gorących źródeł siarkowych (temp. 60 stopni C), i woda nawet w prysznicach zawsze jest gorąca. Mimo iż słynie z właściwości terapeutycznych, to w piekielnej temperaturze nie przynosi ukojenia. Rozczarowanie zrekompensować musi pierwszy posiłek do syta, wygodne łóżko i uczucie zadowolenia ze szczęśliwie ukończonego szlaku.

Krystyna Słomka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski