MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przemijanie

Redakcja
Władysław A. Serczyk: Znad granicy

   Kalendarz przypomniał dzisiaj o moich 69. urodzinach. Uświadomił jednocześnie, że chociaż historią zawodowo zajmuję się całe swoje życie, do dzisiaj nie potrafię zrozumieć fenomenu przemijania czasu. Na przykład zaledwie kilka dni temu minęła 108. rocznica urodzin Mamy, które nastąpiły nie w ubiegłym stuleciu, lecz w jeszcze poprzednim. To strasznie dawno, a jakby w zasięgu ręki niżej podpisanego. Co z tego, że o moich latach świadczy niezbyt już sprawne ciało i narastający bagaż wspomnień, gdy zapamiętane fakty wydają się równie bliskie (może równie dalekie?) bez względu na to, czy zdarzyły się w roku 1940, czy też w 2003. Po prostu były, zapamiętałem i pozostały we mnie.
   W życiowym bilansie są, oczywiście, wydarzenia szczególnie ważne, np. możliwość uczestniczenia w tworzeniu dwóch nowych uniwersytetów na dzisiejszych kresach Rzeczypospolitej. Wiem, jak bardzo były tam potrzebne, i w Białymstoku, i w Rzeszowie. Wiem także, że dobrze się stało, iż kiedy było trzeba, złączyło swe siły parudziesięciu zapaleńców, profesorów zwyczajnych, a więc z "belwederskim" patentem (nawet czasem podwójnym, bo to i profesura nadzwyczajna, i zwyczajna), wychowanych oraz wyedukowanych na Uniwersytecie Jagiellońskim, Warszawskim, Poznańskim czy też Wrocławskim.
   Nowo powstałym uczelniom brakuje jeszcze wiele i zapewne dopiero za lat kilka stanąć będą mogły w równym szeregu z najzacniejszymi, ale... Czy wytykać im niedostatek kadry, jeśli pod bokiem jest wielce miły sercu uniwersytet, który zaczynał swój żywot od zaledwie kilku magistrów i, być może, doktorów? Czy przypominać przywileje, którymi kolejni monarchowie raczyli go obdarzyć? Każdy kiedyś zaczynał swój żywot na tym świecie. Uniwersytety również.
   Tak było niegdyś, a teraz?
   Mechanizmy funkcjonujące w ojczystym szkolnictwie wyższym stają się coraz bardziej niezrozumiałe. Na przykład postanowiono, że na poszczególnych kierunkach studiów liczba studentów przypadających na jednego profesora nie powinna przekraczać z góry ustanowionej wielkości. Uzasadnienie racjonalne: profesor nie ma fizycznych możliwości, by aż kilkusetosobowej społeczności studenckiej zapewnić właściwą naukową opiekę. Tam więc, gdzie normy zostały przekroczone, Państwowa Komisja Akredytacyjna wkraczała surowo, odbierając chociażby prawo do rekrutowania na studia magisterskie na określonych kierunkach. Gdzie indziej rachunki się zgadzały, przeto i wnioski końcowe były pozytywne.
   Sęk jednak w tym, że tam, gdzie sytuacja wyglądała zadowalająco, bo profesorowie na badanej uczelni mieli pod opieką tylu ludzi, ilu trzeba, jednocześnie grupami o podobnej liczebności opiekowali się na drugim, trzecim, a czasem nawet - czwartym etacie. Gdyby więc podsumować wszystkich ich podopiecznych, wyszłaby liczba wielokrotnie wyższa od zakładanych norm. Nikt wszakże tego nie zrobił. Dlaczego? Bo uderzyłoby to w rozliczne szkoły wyższe, jakie dzisiaj wciąż łatwiej zarejestrować w Ministerstwie Edukacji i Sportu niż stragan z cebulą w Wydziale Handlu Urzędu Miejskiego lub Wojewódzkiego.
   Jedźmy dalej...
   We wrześniu zostanie wprowadzony trzeci etap ustawowo gwarantowanej podwyżki płac nauczycieli akademickich. Zapewne znowu uczelnie państwowe dostaną na to, jak zawsze, zaledwie 70 proc. tego, czego potrzebują. Możliwość załatania nowo powstałej dziury budżetowej zależeć będzie więc od tego, czy szkoła znajdzie dodatkowe źródła dochodu. Przypomnijmy, że zarabiać może przede wszystkim dzięki rozbudowywanym płatnym studiom zaocznym, podyplomowym itd., itd. Jednak tu zaczynają się schody, bo istnieje zalecenie, aby w uczelniach państwowych liczba słuchaczy na studiach płatnych nie przewyższała liczby studentów niepłacących za edukację. Skąd więc brać pieniądze na uzasadnione podwyżki, niezbędne remonty czy też inwestycje? Nie każdy ma szczęście być objętym specjalnym programem rządowym. Jak dotąd zdarzyło się to zaledwie dwóm lub trzem szkołom w Polsce. Teraz przymierza się czwarta, a tymczasem liczba uczelni państwowych już dawno przekroczyła setkę.
   Obecnie wraz z rządowym pod obrady Sejmu wszedł tzw. poselski projekt nowej ustawy o szkolnictwie wyższym. Gdyby czcigodni parlamentarzyści zechcieli przy tej okazji zająć się również kondycją polskich uniwersytetów! Chociaż może lepiej, by tego nie robili? Jakość przedłożonego projektu świadczy raczej o zaletach pojawiających się tu i ówdzie pomysłów ograniczania inicjatywy ustawodawczej rządu i parlamentu RP.
   Ile to już było ustaw o szkolnictwie wyższym wyprodukowanych za mojego życia? Cztery, pięć, a może nawet sześć? Pogubiłem się w rachunkach. Zapewne żyję strasznie długo. Nie przypuszczam jednak, by powodem ciągłych zmian w prawodawstwie dotyczących uczelni była pracowitość naszych parlamentarzystów lub ich troska o stan nauki polskiej.
   Przemijanie na Wschodzie nie polega na starzeniu się, lecz głównie na trwaniu. Więc trwajmy mimo różnorakich przeciwności!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski