Najczęściej chodzi o to, że w przedszkolach brakuje miejsc dla trzylatków, bo ich starszym kolegom, 6-latkom, nie spieszy się, by zostać uczniami. Rodzice, mając wybór między posłaniem pociech do szkoły a pozostawieniem ich w przedszkolu, w ogromnej większości decydują się na tę drugą opcję.
Z drugiej strony, szkolne zerówki, przygotowane już na przyjęcie sporej grupy dzieci, będą świecić pustkami. Pewnie za kilka lat sytuacja się jakoś ustabilizuje, ale ile nerwów „zjedzą” przy tym szefowie szkół i przedszkoli, a przede wszystkim rodzice - nikt nie zliczy.
Zmiany w edukacji to przeprowadzanie doświadczeń na żywym organizmie - tu nie chodzi o przekładanie papierków, zmienianie ustaw czy wydawanie zarządzeń, ale o organizowanie - lub dezorganizowanie - życia dosłownie milionów ludzi: dzieci, rodziców, dziadków, nauczycieli, wychowawców. Gdy ruszy się jeden element, reakcja jest łańcuchowa, na zasadzie domina. To samo dziać się będzie w razie ewentualnej likwidacji gimnazjów.
Oczywiście, że jeżeli jakaś decyzja nie wytrzymuje próby czasu i praktyki, trzeba ją zmienić. Tylko może najpierw przygotować jednak pod tę zmianę odpowiedni grunt. Dyskusje o tym, kiedy dziecko powinno zacząć szkolną edukację zawsze będą się toczyć, bo powodzenie w nauce zależy od indywidualnych predyspozycji malucha.
Przekonałam się o tym dobitnie na przykładzie moich dwóch wnuków - rówieśników, którzy poszli do szkoły mając 6 lat. Jeden - aczkolwiek początkowo z dużym trudem - jakoś się odnalazł wśród starszych kolegów z klasy; drugi nie dał sobie rady ze względów emocjonalnych i jego mama zdecydowała, by powtarzał klasę. Teraz wyszedł na prostą i radzi sobie świetnie. Nic na siłę...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?