Próbka Be

Może dlatego, że dopingowe wpadki w polskim futbolu nie są zjawiskiem nagminnym, a co za tym idzie, nawet w najbardziej kosmicznych scenariuszach, zgłębiających powody tajemniczej absencji Nowaka w ostatnim meczu z Ruchem Chorzów, ten wątek w ogóle się nie pojawiał.

Szok. Tym większy, że sprawa jest gruba. Stanozolol. Nie jakiś tam składnik syropu na przeziębienie (pseudoefedryna jest nawet w lekach dla dzieci), którego zażycie można próbować tłumaczyć niewiedzą i nieświadomością, ale steryd cieszący się w sporcie niesłabnącą popularnością. Dziś na jego stosowaniu najczęściej wpadają zawodnicy MMA.

Traktując sprawę bez zbędnych emocji, ani nie potępiając w czambuł, ani z naiwną wiarą nie przyjmując zaprzeczeń Nowaka – dla niego to prawdopodobnie koniec kariery. Logika dopingowych zdarzeń jest bezlitosna, dyskwalifikację ma pewną jak amen w pacierzu. Wiem, wiem, jest jeszcze próbka B. O ile jednak zdanie: „Liczę, że badanie próbki B oczyści mnie z zarzutów” padało tysiące razy, o tyle werdyktu, że próbka B dała wynik negatywny, sobie nie przypominam. Zdarzały się uniewinnienia, ale tu w grę wchodziły kwestie proceduralne, a nie pomyłki laborantów. Badanie próbki B to nie rozprawa apelacyjna w polskim sądzie, tu niuansów nie ma. Są wyniki i tabelki. To raczej jak powtórne sprawdzenie, czy ślad palca zostawiony przez przestępcę na szybie faktycznie pasuje do linii papilarnych oskarżonego.

Cracovia, której wizerunek też siłą rzeczy ucierpi, w tej sprawie postępuje rozważnie: suchy komunikat, bez rozdzierania szat i wzniecania ognia pod stosem, odsuwający podejrzenia od klubu. Powinno się udać przejść przez to w miarę suchą nogą. Poważniejszy problem może leżeć gdzieś indziej: no bo jak znaleźć równie dobrego napastnika?