Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent Krakowa stracił kontakt z rzeczywistością

Piotr Tymczak
Jarosław Flis: Pozycja prezydenta Jacka Majchrowskiego słabnie
Jarosław Flis: Pozycja prezydenta Jacka Majchrowskiego słabnie Fot. Andrzej Banaś
Polityka. JAROSŁAW FLIS, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, mówi o skutkach decyzji prezydenta Jacka Majchrowskiego o powołaniu i odwołaniu dyrektora Jana Tajstera.

- Jaka była Pana reakcja na powołanie przez prezydenta Jacka Majchrowskiego Jana Tajstera na dyrektora Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu?
- Tak jak wszyscy byłem zaskoczony. Nikt nie spodziewał się, że prezydent aż tak bardzo może się oderwać od rzeczywistości. Jak jednak spojrzymy na to na chłodno, to nawet takich decyzji można się spodziewać, ponieważ władza dość łatwo zapada na chorobę, jaką jest właśnie utrata kontaktu z rzeczywistością. Poza tym, prezydent Majchrowski lubi od czasu do czasu pokazać, że ma gdzieś wszystkich wokół.

- Prezydent przyznał, że po tygodniu odwołał kontrowersyjnego dyrektora pod wpływem presji społecznej. Spodziewał się Pan, że będzie ona tak mocna?
- Już wcześniej tak było, że prezydent podejmował kontrowersyjne decyzje, a jak protesty społeczne były duże, to się z nich wycofywał. Tym razem bardzo mocno zareagowały też media. W tym przypadku sprawa jednak była jednoznaczna, podana na talerzu, dziwne więc byłoby, gdyby media zachowały się inaczej.

- Pana zdaniem ta sytuacja mocno się odbije na dalszym rządzeniu miastem przez prezydenta Majchrowskiego?
- Jego pozycja słabnie, moim zdaniem nie była jeszcze tak słaba jak teraz. Równocześnie słabnie jednak jego konkurencja. Dwie główne partie: Platforma Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość nie są szczególnie pomysłowe i zaangażowane. W poprzednich wyborach na prezydenta, PO wystawiła Stanisława Kracika, ale PiS wolało, aby rządził Majchrowski. Teraz PiS wystawił Marka Lasotę, a PO wolało Majchrowskiego. Efekt jest taki, że prezydent czuje się swobodniej w swoich decyzjach i nie liczy się z innymi.

- Jednak teraz wziął pod uwagę zdanie opinii publicznej.
- Stało się tak, bo pojawiło się realne niebezpieczeństwo, że przy okazji wyborów parlamentarnych może dojść do referendum w sprawie jego odwołania.

- W referendum byłaby odpowiednia frekwencja, aby odwołać prezydenta?
- Gdyby referendum odbyło się przy okazji wyborów parlamentarnych, to mogłoby się tak zdarzyć. Zagrożenie było więc tym razem poważne. Na fali ostatniego zwycięstwa w wyborach na prezydenta kraju PiS mogłoby liczyć, że uda się również zdobyć pełną władzę w Krakowie.

- Wspomniał Pan o fali zwycięstwa. Pana zdaniem PiS wygra też wybory parlamentarne?
- Wszystko się może zdarzyć. Wybory na prezydenta kraju pokazały, że nie ma takiej przewagi, której nie dałoby się zmarnować w kilka tygodni. Obecne sondaże są jednoznaczne, PiS ma przewagę, a patrząc na osoby wymieniane jako kandydaci PO na listy wyborcze nic nie wskazuje na to, że w tej partii pojawi się jakiś nowy duch i niezachwiane parcie do zwycięstwa.

- A gdyby teraz były wybory na prezydenta Krakowa, to po aferze z Tajsterem prof. Majchrowski miałby znacznie mniejsze poparcie?
- Wszystko zależy od tego, kto byłby jego konkurentem. Jeśli byliby to znów kandydaci tacy jak Marta Patena, którą wystawiło ostatnio PO, to prezydent nie miałby się czego obawiać. Gdyby to byli kandydaci z mocniejszą pozycją, to kto wie.

- Widzi Pan takie osoby?
- Trudno tak wskazać na poczekaniu, ale jest na przykład wojewoda Małopolski Jerzy Miller. Może w krakowskiej PO albo PiS dałoby się znaleźć w młodszym pokoleniu taki atut jak Andrzej Duda w ogólnopolskiej polityce.

- Andrzej Duda kiedyś przegrał w rywalizacji o prezydenturę Krakowa.
- To było pięć lat temu. Od tego czasu wiele się zmieniło. W jego zwycięstwie w wyborach na prezydenta kraju bardzo ważna była skuteczna kampania. W przypadku wyborów w Krakowie urzędujący prezydent ma 20 procent przewagi na wstępie mając za sobą ogromny budżet i informacje w mediach, w tym w urzędowych, opisujących, co robi. Prezydent nie musi nawet zakładać swojej strony internetowej, bo ma portale urzędowe.

- To jest ostatnia kadencja prezydenta Majchrowskiego?
- Nie ma powodów w to wierzyć. Na pewno nie będzie się to teraz rozstrzygać.

- A co Pan sądzi o pomyśle, aby można było rządzić tylko przez dwie kadencje?
- To nie będzie skuteczne lekarstwo. Można to obejść, rządząc w duecie i się zamieniając, tak jak Putin z Miedwiediewem w Rosji. A jeżeli tak nie będzie, to pozostaje zła motywacja, bo już w połowie drugiej kadencji prezydent, który musi odejść, zacznie myśleć o tym, jak znaleźć dobrą pracę i wykorzystywać do tego swoją pozycję i urzędowe zasoby. Moim zdaniem podczas wyborów najpierw powinniśmy głosować, czy chcemy, aby pozostał obecny prezydent, odpowiadać tak lub nie. Jeżeli nie, to dopiero wskazywać, kogo chcemy wybrać na jego miejsce.

- Powołanie Tajstera będzie mieć wpływ na dalsze losy prezydenta Majchrowskiego i jego ludzi czy Kraków szybko o tym zapomni?
- Było już wiele wpadek prezydenta, które zostały mu wybaczone. Ale jest przysłowie: "Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka". PO myślała też, że zawsze będzie wygrywać z PiS-em. A przegrała w tych wyborach, w których wszyscy się najmniej spodziewali, że może przegrać i w czwartek mieliśmy zaprzysiężenie prezydenta Dudy. Każdy powinien mieć na uwadze, że największym wrogiem zwycięstwa jest przekonanie o jego nieuchronności.

Rozmawiał Piotr Tymczak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski