Obrażenia odniesione przez premier Beatę Szydło w piątkowym wypadku w Oświęcimiu nie wymagały interwencji chirurgicznej ani żadnych innych zabiegów inwazyjnych - taką informację przekazali wczoraj lekarze z Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Niemniej premier jeszcze przez kilka dni zostanie w szpitalu na obserwacji.
WIDEO: Marek Sowa, Nowoczesna
Autor: Piotr Drabik
Śledztwo w sprawie wypadku prowadzone jest przez Prokuraturę Okręgową w Krakowie, a nadzór nad nim sprawuje Prokuratura Regionalna. Jej rzecznik prok. Włodzimierz Krzywicki poinformował, że kierowca seicento ma status podejrzanego o nieumyślne spowodowanie wypadku. Dodał, że mężczyzna przyznał się do winy, dziś zostanie ponownie przesłuchany.
Z kolei Władysław Pociej, adwokat 21-letniego kierowcy, twierdzi, że jego klient po wypadku nie został poddany badaniom lekarskim, a w trakcie przesłuchania powiedziano mu, że adwokat nie jest mu potrzebny. Zdaniem mec. Pocieja jest to manipulacja ze strony policji.
Do wypadku doszło w piątek 10 lutego ok. godz. 18.30 w Oświęcimiu. Rządowa kolumna trzech samochodów, z jadącym w jej środku pojazdem premier Beaty Szydło, wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo. Zderzył się z autem szefowej rządu, które uderzyło w drzewo.
W wyjaśnianie przyczyn wypadku zaangażowali się Marek Sowa i Jerzy Meysztowicz, małopolscy posłowie Nowoczesnej. Obaj krytykują PiS za dotychczasowe działania w sprawie wypadku z udziałem premier. Chcą kontroli w Biurze Ochrony Rządu. Podczas poniedziałkowego briefingu Marek Sowa poinformował, że po wypadku skontaktowała się z nim matka 21--letniego Sebastiana, kierowcy fiata seicento. Poseł Nowoczesnej, podobnie jak politycy Platformy Obywatelskiej, zaoferował pomoc prawną 21-letniemu kierowcy.
- Nieprawdą jest, że kolumna jechała z prędkością 50 kilometrów na godzinę. Byłem wielokrotnie na miejscu tego zdarzenia i widziałem porwany krawężnik, rozwalone drzewo i roztrzaskane audi - tłumaczył Marek Sowa. Poseł dodał, że z piątkowego wypadku musi być przedstawiony rzetelny raport m.in. o tym, jaka była droga hamowania limuzyny Beaty Szydło.
Z kolei Włodzimierz Krzywicki zapewnia, że wśród 22 przesłuchanych dotąd w sprawie świadków (11 to borowcy) wypadku większość przyznała, że auta kolumny rządowej jechały z dopuszczalną prędkością, z włączonymi sygnałami świetlnymi i dźwiękowymi.
- Tylko dwóch świadków twierdziło, że nie słyszało sygnałów pojazdów uprzywilejowanych - zapewnia rzecznik Prokuratury Regionalnej. Prokuratura poprosiła biegłych z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych o pełną rekonstrukcję wypadku. Ma być ona gotowa za ok. 2-3 tygodnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?