MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prawda nie grzech

Redakcja
Rozmarzyli się posłowie o wakacjach i lazurach morskich, a tu znów parlament o Węgrzech. Gorliwcy wysmażyli listę zarzutów i złośliwostek.

Paweł Kowal: OD KRAKOWA DO BRUKSELI

Ale "co prawda nie grzech” – jak mawiała babcia, gdy trzeba było przypomnieć niewygodne fakty: po wyborach w 2010 roku Orban uzyskał dwie trzecie miejsc w parlamencie, kilka razy zmienił konstytucję, potem przyjął nową, a potem zmienił ją kolejne cztery razy. Jak na trzy lata – niemało. Nie trzeba być lewicowym doktrynerem, by zwątpić w stałość prawa. Tyle że mówiąc o Orbanie i współczesnych Węgrzech każdy myśli swoje i ma swoje powody do ataku.

Lewicy nie podoba się jego retoryka, republikańska, thatcherowska, zgnuśniałej prawicy "oddawanie władzy ludziom” itd. Inni nienawidzą jego formy i aksjologii: odwołanie do Boga w nowej konstytucji wywołuje ataki szału. Nie podoba im się Orbanowy program gospodarczy: postawienie na małe przedsiębiorstwa, gospodarstwa, w których z powiedzmy hodowli bydła Węgrzy utrzymają swoje rodziny. Nie podoba się wsparcie dla demografii i poparcie dla rodziny. Wystarczy, żeby każdy miał coś do Orbana? Aż za nadto jak na Parlament Europejski, a karuzela prawna nad Balatonem to dobry wybieg.

Tak się już poukładało, że jeśli ktoś nie chce czegoś jasno powiedzieć, to się wyżyje na Orbanie i poględzi o zmianach w konstytucji. Lewica zobaczyła, że w ramach oswojonej europejskiej chadecji może objawić się taki Orban. Swoją drogą sprytnie postąpił, zapisując się do Europejskiej Partii Ludowej (której częścią jest PO), bo teraz największa partyjna rodzina Europy musi go wspierać w ramach partyjnej lojalności. Aż miło popatrzeć, jak robią to przez zaciśnięte zęby – przypominając sobie o własnych zarzuconych ideałach. Emocje jednak takie, że nawet średnie frakcje, jak Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (do której należą PJN, PiS i Torysi), nie mówiąc już o EPL, podzieliły się w sprawie Orbana.

Kto zatem, oprócz niektórych kolegów z EPL, broni Orbana? Przeciwnicy mieszania się Parlamentu Europejskiego w nie swoje sprawy, a z całą pewnością ocenianie Orbana i grożenie mu to nie rola europejskich posłów. Bronią Orbana sympatycy "modelu węgierskiego” oraz ci, którzy mają podobny do niego plan na przyszłość i nie boją się tego ujawnić. Ci, którzy marzą – jak w Polsce Rokita przed 2005 rokiem – o zaciągnięciu lejców w swoich krajach.

Kraje środkowej części kontynentu wpadły w letarg. Unia trochę osłodziła nam bolączki postkomunizmu, trochę podłechtała dumę, ale przede wszystkim rozleniwiła. Pogadać, polansować się, a resztę i tak załatwi za nas ciocia Angela – oto stan ducha elit politycznych w tej części świata. Jak już krzyczeć, to tylko przed wyborami, a potem i tak wszystko zostawić, jak było – to znowu krytycy Unii.

Pokombinujmy więc tak: a gdyby w dzisiejszej Europie nie było nawet Orbana? Niektórzy nie wpadliby nawet na to, że Unia Unią, ale za coś trzeba jednak w kraju wziąć odpowiedzialność i coś zmienić, a nie tylko poszumieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski