Spory wokół tej sprawy ożywiły się, bo - jak podał Główny Inspektor Farmaceutyczny- niektóre „sieciówki” nie przestrzegają przepisów antykoncentracyjnych, w myśl których jeden przedsiębiorca nie może mieć więcej niż 1 procent wszystkich aptek. Prawo farmaceutyczne wskazuje tym samym, że przekroczenie tej liczby wprawia w ruch mechanizmy szkodzące właścicielom tzw. aptek rodzinnych, ale przede wszystkim pacjentom.
Ale właściciele niektórych „sieciówek” mają te argumenty za nic. Wszystkich aptek mamy w kraju 145 tys., jeden przedsiębiorca może mieć zatem maksymalnie 145 placówek. Niektórzy z nich mają ich nawet 600 albo i ponad tysiąc . Ale z tego tytułu, wbrew prawu, nie ponoszą żadnych konsekwencji.
Organizacje zrzeszające przedsiębiorców, w tym właścicieli aptecznych sieciówek podnoszą larum, że przepisy piętnujące ich zapędy koncentracyjne szkodzą pacjentom. Wykazują, że w aptekach sieciowych ceny lekarstw i akcesoriów medycznych są znacznie niższe niż aptekach „rodzinnych”.
I to jest prawda. „Sieciówki”, stosując najrozmaitsze zabiegi, obniżają cenę medykamentów. A to ogromny rynek: Polacy kupują najwięcej suplementów diety i środków przeciwbólowych w Europie.
Jest oczywiste, że „sieciówki”, po wyeliminowaniu konkurencji rozpoczną walkę między sobą. Ci, którzy pozostaną na polu walki, najprawdopodobniej wykorzystają sytuację i podniosą ceny. To elementarne prawo rynku.
Czy jednak ochrona zdrowia nie powinna, przynajmniej częściowo, zostać wyłączona z gry rynkowej? Naszym zdaniem tak, i obywatel - podatnik ma prawo oczekiwać od państwa wdrożenia takich mechanizmów, które uchronią go przed nadmiernym wzrostem cen na usługi medyczne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?