Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Potrzebny obiekt, talenty się znajdą

Jan Otałęga
Edward Surdyka był trenerem Cracovii i reprezentacji Polski
Edward Surdyka był trenerem Cracovii i reprezentacji Polski Fot. Michał Gąciarz
Sylwetka. Legendarny trener piłki ręcznej Edward Surdyka odnosił dużo sukcesów, a w nagrodę otrzymywał uścisk dłoni prezesa

Werdyktem dziennikarzy Edward Surdyka, wieloletni trener piłkarek ręcznych Cracovii oraz reprezentacji Polski, został wyróżniony statuetką Asa Honorowego. Uroczystość odbyła się w trakcie zakończenia naszego plebiscytu „10 Asów Małopolski”. Podobne wyróżnienie otrzymał były szkoleniowiec piłkarzy ręcznych Hutnika oraz kadry Boguchwał Fulara.

Edward Surdyka znalazł miejsce w zaszczytnym gronie trenerów-kolekcjonerów, którzy szczycą się pokaźną liczbą zdobytych trofeów. Ze szczypiornistkami Cracovii 4-krotnie wywalczył tytuł mistrza Polski w piłce ręcznej 11-osobowej, a 6-krotnie w 7-osobowej, ponadto zdobył 2-krotnie Puchar Polski. Najlepszy czas krakowskiego żeńskiego szczypiorniaka związany jest z jego nazwiskiem. W latach 1957-65 był trenerem kadry, z którą trzy razy występował na mistrzostwach świata.

O tamtym okresie może opowiadać z przejęciem i humorem. Choćby o tym, gdy w latach siermiężnego PRL-u zespół Cracovii zdobył pierwsze mistrzostwo Polski, zawodniczki w nagrodę dostały… po trenczu, a dla trenera był jedynie uścisk dłoni prezesa. Jak i o tym, że kiedy część jego drużyny została powołana do kadry i otrzymała stypendia, to kadrowiczki dzieliły się pieniędzmi z pozostałymi koleżankami z klubu, bo te nie miały nic. Nawet funkcja trenera reprezentacji była pełniona społecznie, przysługiwał tylko zwrot utraconych zarobków.

Dawniej musiano godzić treningi, wyjazdy na mecze z pracą zawodową. Natomiast olbrzymie było zaangażowanie w sport zawodniczek, trenera, działaczy klubu, stąd brały się wyniki.

Praca selekcjonera natrafiała na rozmaite przeszkody. Kiedy Polki szykowały się na wyjazd na mistrzostwa świata w 1965 roku do Berlina Zachodniego, nagle dowiedziano się, że ekipa ZSRR postanowiła nie pojechać do RFN i zbojkotować te mistrzostwa, a ponadto oczekuje podobnego zachowania od innych drużyn państw tzw. bloku wschodniego.

Zawodniczki trenera Surdyki podniosły larum, sporo było tam Ślązaczek, które chciały przy okazji odwiedzić swe rodziny w Niemczech Zachodnich. Polski związek szukał wyjścia z sytuacji, dzwoniono do różnych krajów i usłyszano, że zespoły Węgier i Rumunii już wyjechały na turniej. Wtedy w Polsce zadecydowano: też jedziemy. Ekipa Edwarda Surdyki uratowała mistrzostwa, bo bez Polek byłyby zdekompletowane.

Niemniej w tej napiętej sytuacji wyjechano z Polski w ostatniej chwili, przyjazd nastąpił na dwie godziny przed pierwszym meczem, co rzutowało na grę. Trener Surdyka miał dość politycznych przepychanek w sporcie i skoncentrował się na pracy w klubie.

Dziś raduje się, że nad Wisłą nastąpiło odrodzenie jego dyscypliny sportowej i Polki są w gronie czterech najlepszych zespołów świata. Pytany o różnice między dawnymi latami i dzisiejszymi odpowiada: - Piłka ręczna także w wydaniu kobiet stała się grą atletyczną. Występują dziewczyny o lepszych warunkach fizycznych niż dawniej. Kiedyś szukaliśmy po całym kraju zawodniczek, które mogą utrzymać piłkę jedną dłonią. Większość, szczupłe i drobne, miała z tym problemy. Teraz mamy zawodniczki silne, rosłe, które nie mają kłopotów z uchwytem.

Edward Surdyka urodził się w 1930 roku, jest krakowianinem, z Krowodrzy. W czasie okupacji niemieckiej pracował w firmie wytwarzającej rury do piecyków. Jego ojciec był w oflagu. - Po wojnie ciągnęło nas, młodych chłopaków, do sportu - wspomina. Grał więc w piłkę ręczną i koszykówkę w TS Krowodrza oraz Cracovii. W 1953 roku ukończył Wyższą Szkołę Wychowania Fizycznego, poświęcił się pracy trenerskiej w piłce ręcznej.

Poza działalnością na boiskach i wychowywaniem kilku pokoleń zawodniczek włączył się aktywnie w ruch sportu akademickiego. Pracował na Politechnice Krakowskiej, był kierownikiem Studium WF.

- Naszą troską na uczelni był stan bazy sportowej - wspomina. Dodaje: - Warunki krzewienia kultury fizycznej były skromne, tułaliśmy się po wynajmowanych salach w mieście. Należało to zmienić. Zaczęły u nas powstawać boiska do gier zespołowych, potem korty, baza sportów wodnych w Żywcu, na końcu hala sportowa przy ulicy Kamiennej. Obiekt tamtejszy był użytkowany przez wojsko. Zorientowałem się, że wojsko ma ten gmach opuścić. Wtedy zaproponowałem na PK, by podjąć starania u władz, abyśmy mogli budynek przejąć na nasze potrzeby. I tak dziś tętni tam sportowe życie Politechniki.

Zasłużony emeryt sportowy bywa czasami na swej uczelni, oczywiście śledzi też poczynania polskich piłkarek ręcznych. Pragnąłby jeszcze, aby znów w Krakowie powstała silna drużyna kobieca.

- Potrzeba tylko i aż dwóch rzeczy - tłumaczy. - Obiektu dla piłki ręcznej do treningów i gier oraz pieniędzy. Jak stworzone będą warunki, talenty się znajdą. Młodzież mamy zdolną, a moi następcy w szkoleniu na pewno stworzą silną drużynę klubową w Krakowie. Jak kiedyś my…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski