Krzysztof Kawa: KAWA NA ŁAWĘ
Z każdym dniem dzielącym nas od 8 czerwca będzie rosło pole do popisu dla tych wszystkich, od lewa do prawa, którzy chcą coś na Euro ugrać. Bo wprawdzie Polska jest krajem, w którym sportem interesuje się zdecydowana mniejszość obywateli, a uprawia go wręcz garstka, to jednak mistrzostwa doprowadziły do zdumiewającego pospolitego ruszenia. Niestety, nie do ruszenia się sprzed telewizora czy komputera, choć i takie reakcje, dzięki osiedlowym "orlikom", incydentalnie się zdarzają.
Zdecydowanie więcej jest pospolitego narzekania. Jedni z utęsknieniem czekają na moment, kiedy przestanie się budować drogi łączące cztery stadiony, a zacznie modernizować jezdnie, które tego najbardziej wymagają. Drudzy domagają się opodatkowania UEFA, jedynego podmiotu, który z całą pewnością na Euro godziwie zarobi. Jeszcze inni żałują pieniędzy wtopionych w obiekty, których utrzymanie będzie nas kosztować kolejne miliony.
W tym narodowym zgiełku najmniej istotne wydają się lamenty nad drużyną Smudy. A przecież od bramkarza Szczęsnego może zależeć, jak długo przetrwa rząd, a już na pewno, czy przetrwa w składzie z Joanną Muchą.
Pamiętam, jak wyżywająca się na obecnej minister sportu jej poprzedniczka Elżbieta Jakubiak na pytanie, kto jest mistrzem Polski w piłce nożnej, chwyciła notatki i wyrecytowała: Zagłębie Lubin. A Jerzy Dudek - dodała, dalej czytając z karteczki - gra w Madrycie.
Jak widać, bez względu na to, kto jest przy władzy, sport ma w głębokim niepoważaniu. Euro 2012 nic w tym względzie nie zmieniło.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?