Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poród przy szampanie

Leszek Mazan, dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
18 sierpnia 1830 roku w sypialni arcyksiężnej Zofii Bawarskiej w Schonbrunnie rozległ się krzyk niemowlęcia: narodził się przyszły cesarz Austrii Franciszek Józef I. Nad Wiedniem rozległo sie 101 salw artyleryjskich.

Dzielny chłopiec nie przestraszył się wcale.

Ludy monarchii płakały ze szczęścia. Mimo usilnych starań lekarzy (w tym sławnego Malfattiego von Monteregio, który właśnie doprowadził swą kuracją do śmierci Ludwika van Beethovena) kolejne ciąże Zofii kończyły się niepowodzeniem. Pomogły dopiero kąpiele w solankach Bad Ischl.

Arcyksiążę Karol Franciszek puchł z dumy, bo po kolejnej kuracji jego Dostojna Małżonka zaczęła rodzić jak maszynka: pięcioro dzieci, w tym czterech zdrowych potencjalnych następców tronu w dziesięć lat! Złe języki szeptały, że przynajmniej przy dwu pierwszych chłopcach (Franciszku Józefie i Maksymilianie) aktywnie pomagał chorowitemu arcyksięciu przebywający w Wiedniu następca tronu Szwecji Gustaw Waza), ale dwory europejskie potraktowały to jako mało prawdopodobne. Uznania dla Zofii nie zmieniał również fakt, że czwarty jej syn, arcyksiążę Ludwik Karol okazał się kretynem (uważał się za słonia i wciąż szukał zagubionej trąby) a w dodatku homoseksualistą.

Wroćmy jednak do pierwszej dzieciny. Już 17 sierpnia 1830 roku akuszerka Schmalzl, tradycyjnie wtedy - niczym później nasz dr Henryk Jordan odbierająca porody Habsburgów – poinformowała Dwór o pierwszych objawach zbliżającego się rozwiązania. Sypialnie arcyksiężny i sąsiednie pomieszczenia w Schonbrunnie natychmiast wypełnił tłum dyplomatów, generałów, ministrów, dam dworu, między którymi krążyli lokaje podając na tacach szampana i wytworne przekąski.

Im wyższa ranga, tym bliżej można było podejść do łoża rodzącej. Zofia – piszą kronikarze – w pozycji półleżącej bez oporu godziła się na owe tłumy, śledzące każde najbardziej intymne poruszenie się jej ciała. Rozumiała, że jej poród to akt państwowy i im więcej naocznych świadków tym mniej przyszłych plotek i podejrzeń. O co? O wszystko. Choćby o podmianę noworodka, co już się przecie zdarzało.

Poród był ciężki, kleszczowy, ale jego rezultat sprawił, że dostojny dziadek, 63-letni cesarz Franciszek I (II) oszalał ze szczęścia: wnuk! Zdrowy wnuk! Przyszły następca tronu! Dzielny malec otrzymał natychmiast własny, dziewięcioosobowy dwór, włącznie z własną kucharką i podkuchenną oraz czterema lokajami.

„Bożątko” – jak nazwały oseska zachwycone nowo narodzonym bóstwem damy dworu, zgodnie z rozkazem cesarskim miało wyjeżdżać na spacery wyłącznie powozem zaprzęgniętym aż w trzy pary koni. Za każdym razem, gdy powóz nafaszerowany niemowlakiem mijał bramę zamku – warta musiała oddawać honory wojskowe i bębnić tak głośno, by słychać było w całym Wiedniu. Tego było arcyksiężnej Zofii już za wiele.

Choć złakniona hołdów dla jedynaka (a przy okazji i dla siebie) wymusiła na dziadku zakaz owego budzącego dziecko bębnienia. Utrzymany jednak został bezwzględny rozkaz oddawania arcyksiążęcemu oseskowi honorów przez wszystkich napotkanych po drodze żołnierzy – od szeregowca do marszałka polnego. Nie zaprotestował nikt. Franciszek Józef, nawet leżąc w mokrej pieluszce pierwszy raz w życiu mógł się cieszyć z absolutnej lojalności swych poddanych...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski