Radził, byśmy się jednoczyli raczej wokół polskich triumfów. I pokazywali je światu - zamiast ran zadanych przez wrogów i zdrajców. Choć przecież głównie ranami usłane było przez ostatnie stulecia polskie ciało.
Oczywiście, studiowaliśmy pilnie także klęski - głównie po to, by się dowiedzieć, jak do nich doszło. Wyciągnąć wnioski. Analizowaliśmy sytuacje beznadziejne, jak Wrzesień, Powstanie Warszawskie, Jałta i - Katyń (choć oficjalnie nie było wolno). Wspominaliśmy Bohaterów, upamiętnialiśmy Ofiary - próbując jednak za każdym razem nie podnosić samego wydarzenia do rangi narodowego święta.
Mój płocki ogólniak nosił dumne imię Władysława Jagiełły, króla zwycięstw. Konkurował od zarania z„Małachowianką”, najstarszym liceum w Polsce, założonym w 1180 r. przez benedyktynów. Oni mieli 800 lat, za to moja „Jagiellonka” była pierwszą placówką stworzoną przez Polską Macierz Szkolną. Pękaliśmy z dumy. Historia naszej szkoły była historią zwycięstw. Tak ją sobie opowiadaliśmy. Macierz powstała w Płocku w 1905 r. na fali strajków w zaborze rosyjskim. Efektem było założenie pierwszej szkoły z polskim językiem wykładowym. Zwycięstwo! Po wybuchu I wojny światowej powstała tam Polska Organizacja Wojskowa, wielu uczniów (m.in. Władysław Broniewski) wyruszyło na front. Wywalczyli niepodległość. Zwycięstwo! W 1920 poszli na kolejną wojnę: polsko-rosyjską. 199 uczniów-ochotników walczyło w Bitwie Warszawskiej. Zwyciężyli!
Zapewne za sprawą nastawienia moja historia Polski jest historią zwycięstw, które warto celebrować. Oraz porażek, które trzeba pamiętać i z których trzeba wyciągać wnioski. Mam wrażenie, że rozkładam akcenty inaczej niż ci, którzy wolą celebrować klęski, ba, owinięci Biało-Czerwoną (myśląc, że na tym polega patriotyzm) próbują przekuć w porażki nawet nasze narodowe triumfy, jak obalenie komunizmu, pokojowa transformacja, cywilizacyjny skok ostatniego ćwierćwiecza. Porażki, ma się rozumieć, pełne wrogów i zdrajców. Wychodzi z tego straszny oksymoron: „ponieśliśmy zwycięstwo”. Twórcy tej dominującej dziś narracji winni go sobie wytatuować na czole i w sumieniu. Ich tezy i wnioski są fałszywe, a przez to groźne - dla Polski. Dla nas.
Śmiem twierdzić, że nie jest to narracja grająca w duszy większości Polaków. To jest narracja zakompleksionych, mentalnie euroazjatyckich, prowincjuszy, z której wszyscy musimy się jak najszybciej otrząsnąć. Bo „namiętne celebrowanie klęsk…”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?