MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polska poza grą

Jan Maria Rokita
Luksus własnego zdania. Deklaracje premiera Tuska w sprawach wschodnich nie tylko tchną głębokim pesymizmem, ale dowodzą także poważnej zmiany taktyki polskiego rządu.

Najpierw na Śląsku premier naigrawał się z apeli kierowanych do Putina, aby ten w końcu zaangażował się w rozwiązanie kryzysu ukraińskiego. „Bo nie daj Bóg – kpił Tusk – jeszcze przyjmie te apele poważnie i naprawdę się zaangażuje”.

Zaś parę dni później – podczas konferencji z wojewodami – Tusk diagnozował sytuację jako „rozbiór Ukrainy”, który polega na tym, że „bez dbałości o szczegóły i pozory rozbija się na naszych oczach państwo, używając sztafażu demokratycznego w sposób prowokacyjny dla międzynarodowej opinii publicznej”.

Drwiny Tuska z europejskich wysiłków dyplomatycznych są aktem zerwania z niewzruszalnym – jak się mogło wydawać – kanonem jego polityki wschodniej. Przez wiele miesięcy ukraińskiego kryzysu Tusk jak mantrę powtarzał, że jedyną siłą polskiego działania na Wschodzie jest uczestnictwo w jednolitym europejskim froncie i mówienie „jednym głosem” z całą Unią.

Dzisiaj wyrazicielami owego europejskiego frontu są niemiecki minister Steinmeier oraz szef OBWE Burkhalter, którzy prowadzą ofensywę dyplomatyczną w Moskwie i Kijowie, wspieraną przez Waszyngton i Berlin. Jej celem jest skłonienie Putina do powstrzymania się od drugiego rozbioru Ukrainy, w zamian za akceptację rosyjskiego planu konferencji mocarstw, w wyniku której miałby zostać nadany z zewnątrz nowy ustrój państwu ukraińskiemu, a armia rosyjska wprowadzona na Ukrainę „legalnie”, pod auspicjami międzynarodowymi. To od tej inicjatywy odcina się teraz Tusk, z jawną kpiną traktując apele o większe zaangażowanie Putina, wygłaszane nie przez kogo innego, jak samą kanclerz Merkel.

Wbrew wszystkiemu zatem co deklarował wcześniej, Tusk wybiera teraz dla polskiej polityki tę drogę, którą niedawno kategorycznie potępiał. Jest to droga osamotnionej kontestacji głównego nurtu euro-amerykańskiej polityki na Ukrainie, w towarzystwie takich liliputów jak Litwa, Łotwa i Estonia, co najwyżej jeszcze z pewną życzliwością Czech i Szwecji. Taki wybór Tuska można zrozumieć w świetle tej diagnozy sytuacji Ukrainy, jaką przedstawił wojewodom.

Premier uważa, że rozbiór Ukrainy jest już faktem, a Polska utraciła realne możliwości wpływu na dalszy rozwój zdarzeń. Zapewne w tym względzie się nie myli. O ile jeszcze w marcu i kwietniu Polska współkształtowała linię postępowania Zachodu na Ukrainie, a minister Sikorski odgrywał istotną rolę polityczną w zdarzeniach w Kijowie, o tyle obecnie – z akceptacją Ameryki – rolę samodzielnego reprezentanta Zachodu w sprawach Ukrainy przejęły Niemcy.

Nie jest do końca jasne, dlaczego polski premier – dysponujący w Berlinie sporym autorytetem – tak łatwo abdykował z prób dalszego wpływania na realny rozwój zdarzeń. Jednak radykalny i pełen sarkazmu język, jakim opisuje dziś sytuację, jest czytelnym sygnałem, iż Polska właśnie wypadła z wielkiej ukraińskiej gry.

Być może abdykacja Tuska jest przedwczesna, nazbyt łatwa i wynika z niedostatku woli. Ale równie dobrze może być tak, że na czas zorientował się, iż rzeczy idą nieuchronnie w taką stronę, za którą ani on sam, ani państwo polskie nie powinno brać odpowiedzialności. Jeśli prawdziwe jest to ostatnie przypuszczenie, to wybór Tuska jest bezwzględnie słuszny.

Jeśli Zachód porozumie się z Rosją w sprawie faktycznej likwidacji suwerenności Ukrainy i przyczyni się do historycznej klęski kijowskiego Majdanu, Polska winna stać na boku takiej polityki. I grać rolę racjonalnego sceptyka, który z góry wie, jak skończą się wszelkie pakty z Moskwą. Być może nie jest to rola, jaką wymarzyliśmy sobie dla polskiej polityki wschodniej. Ale kto wie, czy na dzisiaj nie najlepsza z możliwych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski