Z całą pewnością nie upadnie też Unia Europejska, jeśli europosłem zostanie wybrany piłkarz Maciej Żurawski, dokładne przeciwstawieństwo "Tomka". Jego elekcja gwarantuje nam bowiem uniknięcie zdarzeń, które za sprawą dotychczasowych wysłanników do Brukseli kompromitowały Polaków jako naród przynależny do cywilizacji śródziemnomorskiej. "Żuraw" jako osobnik nadzwyczaj spokojny i emanujący, nie tylko na boisku, horacjańską równowagą ducha, daje nam pewność, że takim Protasiewiczem na pewno nie będzie.
Tenże - uwaga, uwaga! - wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego i szef największej frakcji polskiej, dał ciała na lotnisku we Frankfurcie, gdzie po pijaku sprowokował dziką awanturę z celnikami. Styl zademonstrowany przez pana posła nawiązywał wprost do zadymy w remizie strażackiej Głuchej Dolnej, co w żadnym razie Żurawskiemu, bądź co bądź wychowanemu w mieście Poznaniu i pomieszkującemu w stołeczno-królewskim Krakowie, bynajmniej nie grozi.
Jest sto procent szans na to, że krakowski kandydat nie wkroczy na drogę wydeptaną przez polityków, wałęsających się jak wiatr zawieje, między partiami. Gdyby więc bezpartyjny do bólu wskoczył do europarlamentu, zamiast, dajmy na to, takiego Ryszarda Czarneckiego, rekordzisty kontynentu w dziedzinie zmiany barw partyjnych, Europa, świat i Polska miałaby z tego czysty profit.
Jeszcze większy zysk to zastąpienie innego poputczyka Michała Kamińskiego, skaczącego niczym kaskader do odjeżdżającego pociągu Platformy Obywatelskiej. Zatwardziały leser, systematyczny wagarowicz, który opuścił rekordową ilość posiedzeń (737. miejsce na 766 europosłów), już na starcie nie powinien mieć żadnych szans z sumiennym i obowiązkowym na każdym polu Żurawskim.
Porównując elementarne kwalifikacje polityczne, bezwzględnie stawiam na tego ostatniego, albowiem wiem na pewno, że nigdy w życiu nie przyszłaby mu do głowy pielgrzymka do stóp dyktatora chilijskiego - Pinocheta, w celach najwyraźniej hołdowniczych. Tymczasem Kamiński, niestety, taką pielgrzymkę ma za sobą, co z definicji dyskwalifikuje go jako reprezentanta europejskiej demokracji.
Za to Żurawski miał praktyczną okazję zapoznać się z mechanizmami demokracji zarówno w kraju jej narodzin (Grecja), jak i w państwie, gdzie jej nowożytne tradycje mają cztery stulecia (Wielka Brytania, osobliwie Szkocja). Niejako po drodze zgłębiania istoty zachodnioeuropejskiego wzorca modelu ludokracji nasz sportowiec miał okazję zdobyć kwalifikacje językowe, co - jak wiadomo - postawi go w czołówce stawki naszych łowców brukselskich diet i przyszłych emerytur. A że akurat "Żurawia", dżentelmena, który parę groszy w życiu zarobił, do Brukseli bynajmniej nie pcha wizja lukratywnych diet, mogę spokojnie podpisać się pod jego kandydaturą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?