Czytaj także: „Dama z gronostajem” od jutra państwowa
Sukces, którego bardzo mu teraz potrzeba, gdy spora część środowiska artystycznego z mieszanymi uczuciami (mówiąc delikatnie) przyjmuje np. nowe nominacje w niektórych instytucjach kultury. Pomysłowi wykupienia kolekcji Czartoryskich przyklaśnie za to spora część muzealników i historyków sztuki. Więc jest sukces.
Pytanie adwokata diabła brzmi jednak: czy to nie bardziej sukces PR-owy niż rzeczywisty? Bo wbrew temu, co z mównicy sejmowej głosił minister Gliński, podsumowując pierwszy rok swoich rządów, kolekcja ta nie jest zagrożona (przynajmniej na razie, co wcale nie znaczy, że takie zagrożenie w przyszłości się nie pojawi). W tej chwili znajduje się w rękach znakomitych fachowców z Muzeum Narodowego w Krakowie.
Warto natomiast zaznaczyć, że mimo wysokiej kwoty, jaką państwo musi za tę kolekcję zapłacić (500 mln zł), to wciąż ledwie ułamek jej rynkowej wartości. Ale i tak argumentem, który zdecydowanie najbardziej przemawia za tą transakcją, jest fakt, że kupno zbiorów to koniec impasu wokół niekończącej się opowieści, jaką jest ciągnący się remont Muzeum Czartoryskich w Krakowie.
Teraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego z pewnością wyłoży brakujące 30 mln zł na dokończenie modernizacji budynków przy ul. św. Jana. Poza tym sprawa stanie się jasna i czytelna - zbiory te będą przecież już dobrem nie tylko narodowym, lecz wręcz państwowym. A my wreszcie będziemy znowu mogli oglądać pierwszą historycznie polską kolekcję muzealną. I to jest rzeczywiście warte każdych pieniędzy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?