Nasz najlepszy quadowiec nie ma sobie równych w tym sezonie w Pucharze Świata. – Cieszę się z tego, ale również trochę niepokoję. Przede mną jeszcze parę trudnych rajdów – przypomina. Widowiskowy finisz w Gizie oznaczał też zdobycie prestiżowej „korony rajdów FIM”. Była to bowiem ostatnia runda mistrzostw, której dotąd nie wygrał.
Morderczy żar pustyni zawodnicy odczuli już na pierwszym etapie. – Na mecie każdy szukał cienia, wody i lodu. Głowę miałem tak rozgrzaną, że jak zdjąłem kask to czułem, jakby z włosów buchnęła para – wspomina. Na kolejnych etapach nie było łatwiej. Słońce niemiłosiernie prażyło, a słupek rtęci często przekraczał granicę 48 stopni. Mimo upiornych warunków i paru przygód krakowianin dojechał do mety z olbrzymią przewagą.
Wcześniej na egipskich piaskach nie miał szczęścia. W 2010 r., gdy przygotowywał się do startu w Dakarze, jego najgroźniejszym rywalem był tu Argentyńczyk Marcos Patronelli. Starcie tytanów – bo tak określano ten pojedynek – zakończyło się, gdy Sonik dwa razy stracił amortyzatory. – Gdy jechałem, czułem się, jak gdyby ktoś wbijał mnie na pal – wspomina tamte niełatwe chwile.
Rok później miał wypadek, a w 2012 r. przegrał z Łukaszem Łaskawcem z podolkuskiej Krzykawki. W minionym roku bitwę na egipskich bezdrożach odwołano z powodu skomplikowanej sytuacji politycznej.
Tym razem wszystko poszło perfekcyjnie. – Przez cały rajd nie złapałem ani jednego „kapcia”. To tak jakby wygrać milion dolarów – zapewnił. – Przełamałem klątwę faraona – dodał zadowolony. Teraz przed nim Rajd Sardynii.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?