Półtoraroczny Jaś trafił do Prokocimia dzięki wielkiemu sercu profesora Janusza Skalskiego. Do wybitnego krakowskiego kardiochirurga o pomoc zwróciła się mama chłopca. Ten bez wahania zdecydował się przyjąć dziecko na oddział.
- Po zapoznaniu się z wynikami badań i przeprowadzeniu jeszcze jednego cewnikowania serca oceniłem, że jestem w stanie mu pomóc - mówi prof. Skalski.
Pochodzący z Celestynowa na Mazowszu Jaś urodził się z tzw. zespołem Fallota, powodującym niedotlenienie organizmu, któremu dodatkowo towarzyszył duży niedorozwój tętnicy płucnej. Dla malca problemem był każdy wysiłek fizyczny - chodzenie, oddychanie, nawet płacz. Szybko się męczył, kaszlał i wymiotował. Ze swoimi problemami trafił pod opiekę warszawskich lekarzy, ale ci jedynie bezradnie rozkładali ręce. - Nikt nam nie powiedział wprost, że synkowi nie da się pomóc, odsyłano nas jednak na kolejne badania, bez szans na operację - mówi Dorota Stysz, mama Jasia.
Rodzice chłopca próbowali się też konsultować z ośrodkiem medycznym w Łodzi, ale nie otrzymali żadnej odpowiedzi.
Stan dziecka pogarszał się z dnia na dzień, rodzice pomocy postanowili więc na własną rękę szukać za granicą. Operację chłopca w drugim półroczu 2016 r. zdecydowała się przeprowadzić placówka w Niemczech. Koszty oszacowano na 160 tysięcy złotych. Państwa Styszów nie było na to stać, więc o swojej sytuacji postanowili poinformować media. I to dziennikarze podpowiedzieli im, by szansy na zdrowie Jasia poszukali właśnie w Prokocimiu.
W krakowskim szpitalu zespół pod kierownictwem prof. Janusza Skalskiego całkowicie skorygował wadę utrudniającą życie chłopca. Malec powoli dochodzi do siebie i niedługo będzie mógł wrócić do rodzinnego domu.
To nie pierwszy taki przypadek. Krakowscy kardiochirurdzy od lat podejmują ryzyko operacji, w których powodzenie nie wierzy nikt inny.
Gwiazdka z nieba dla lekarza, który uratował serce Jasia
- Jak na to, co przeszedł, Jaś ma się bardzo dobrze. Ciągle przebywa na intensywnej terapii, ale małymi kroczkami zbliżamy się do przejścia na drugi oddział - mówi mama Jasia, którego serce w krakowskim Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym zoperował zespół prof. Janusza Skalskiego.
Zanim Jaś Stysz trafił na prokocimski oddział, rodzice pomocy dla synka szukali w Warszawie i Łodzi. Tamtejsi lekarze korekty skomplikowanej wady nie chcieli się jednak podjąć. W przypadku chłopca zespołowi Fallota, powodującemu niedotlenienie organizmu, towarzyszył bowiem duży niedorozwój tętnicy płucnej, znacznie podnoszący trudność koniecznego zabiegu.
Na drugie półrocze 2016 roku chłopcu wyznaczono termin operacji w jednej z niemieckich placówek, ale jej koszt, wynoszący ok. 160 tys. zł, rodzina pokryć musiałaby z własnej kieszeni.
Podróż na szczęście okazała się niepotrzebna, bo wyzwanie ratowania zdrowia chłopca podjął zespół prof. Skalskiego. - Dobrze się stało, że Jaś trafił do nas, bo w Niemczech pewnie mógłby liczyć jedynie na częściowy ratunek - mówi.
Podczas trwającej 4 godziny operacji wadę serca udało się skorygować całkowicie. Jaś powoli dochodzi do siebie. Prof. Skalski ocenia, że za 10-14 dni będzie mógł już wrócić do domu. - Nie oznacza to jednak, że leczenie dobiegło końca. Dziecko będzie jeszcze wymagało interwencji kardiologicznych, ale kolejnych operacji prawdopodobnie uda się uniknąć - tłumaczy.
Pochodzący z Celestynowa rodzice Jasia cały czas czuwają przy jego łóżeczku. Swojej wdzięczności dla profesora, który uratował zdrowie ich dziecka, nie potrafią wyrazić. - Cieszymy się, że Jaś jest już zdrowy i udało się to załatwić tak szybko. Jesteśmy ogromnie wdzięczni panu profesorowi, podarował naszemu synowi nowe, lepsze życie. Zwykłe dziękuję to za mało, gdybyśmy mogli, ściągnęlibyśmy dla niego gwiazdkę z nieba - mówi Dorota Stysz.
Mały Jaś to kolejne dziecko, którego zdrowie i życie udało się uratować w prokocimskim szpitalu. Krakowska placówka, która małych pacjentów przyjmuje już od 50 lat, dysponuje jedną z najnowocześniejszych w Europie hybrydowych sal operacyjnych. To właśnie zespół prof. Skalskiego w 2014 r. bez otwierania serca wszczepił zastawkę, ważącej zaledwie 12 kg Wiktorii. Prof. Skalski uratował również życie skrajnie wychłodzonego Adasia. Chłopiec trafił pod opiekę lekarzy w głębokiej hipotermii. Temperatura jego ciała wynosiła zaledwie 12,7 stopni, ale dzięki wysiłkom lekarzy malec wrócił do pełni zdrowia.
W ciągu roku w Prokocimiu wykonuje się około 500 skomplikowanych zabiegów kardiochirurgicznych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?