Nawet dziennikarze mają często kłopoty z definicją tego zjawiska, bo nazwy używają machinalnie, bez zastanowienia. Tymczasem sprawa nie jest przesadnie trudna do wyjaśnienia. Termin ukuto w USA, w czasach Ala Capone. Jego mafia zarabiała na produkcji i przemycie alkoholu w czasach prohibicji i potrzebowała zalegalizować pochodzenie tej wielkiej masy gotówki, poukrywanej po piwnicach przed amerykańską skarbówką.
Gangsterzy zakładali więc pralnie, do których co prawda prawie nikt nie chodził, ale z codziennych utargów wynikało, iż odwiedzają je tłumy. Przestępcy umieszczali w kasach duże sumy pieniędzy, rzekomo otrzymane od klientów przynoszących odzież do wyprania. W rzeczywistości dolary pochodziły z przestępstw.
Taka forma „legalizacji” mafijnych fortun stosowana jest do dziś. Zakłada się więc dyskoteki, w których „na papierze” bawią się tłumy, lub fikcyjnie „oblężone” przez klientów solaria. Brudną forsę z przestępstw można przepuszczać przez każdą formę usług dla ludności, gdzie nie trzeba się wykazać produkcją konkretnego, policzalnego towaru, choćby gwoździ.
Po co to wszystko piszę? Bo jednym z zarzutów wobec nowego właściciela Wisły Kraków (znanego z niechęci do nauki, a ze smykałki do kupowania lewej matury) jest właśnie pranie brudnych pieniędzy. Zarzutu na razie nie udowodniono w sądzie, ale już się boję o los Wisły, bo to przecież także działalność usługowa. Pan właściciel twierdzi co prawda, że problemy z prawem, prokuraturą i sądami to jego prywatne sprawy, ale głęboko się myli. Los legendarnego klubu o 110-letniej historii nie jest niczyją prywatną sprawą, tylko całego Krakowa i nasz bohater szybko się o tym przekona.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?