MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Po podgrzaniu zawartość będzie Gorąca!

Redakcja
Instrukcje obsługi przedmiotów codziennego użytku wiele mówią o mentalności producentów i użytkowników. Na żelazku: "przed prasowaniem zdjąć ubranie z ciała!". Na czepku kąpielowym: "tylko na jedną głowę!". Na pigułkach nasennych: "uwaga, mogą powodować senność". Na przetworach spożywczych: "po podgrzaniu zawartość będzie gorąca!".

Liliana Sonik: Między Paryżem a Krakowem

Tych fraz nie wymyślił żaden komik. To wynotowane przez polskiego matematyka Stefana Sokołowskiego autentyczne przykłady amerykańskich instrukcji. Zabawne? Tak, ale tylko dla Europejczyka.
Przypominam je sobie, gdy słyszę opinie, że telewizja publiczna jest przeżytkiem, bo w Stanach Zjednoczonych takowej nie ma. Po pierwsze jest, choć słaba. Po wtóre, nie wiem, czy możemy we wszystkim naśladować Amerykanów. Po trzecie, porównywanie systemów nieporównywalnych jest zabiegiem nonsensownym.
Europa inaczej myśli i inaczej działa. Ma inne prawa i inne nawyki. Ludzie posługują się tu rozmaitymi językami, mają różną historię. Przede wszystkim jednak Europa nie jest jednym państwem ani jednym narodem. W Europie telewizja publiczna funkcjonuje wszędzie. Czasem świetnie, czasem gorzej, ale zawsze uważana za wartość. Istnienie telewizji publicznej uznaje się w Europie za konieczność. Przyjęto, że obecność takiej telewizji jest gwarancją jakości. To przekonanie wynika z analizy rynku medialnego oraz z wiedzy o potrzebach i oczekiwaniach Europejczyków. W krajach europejskich, o stosunkowo małej liczbie potencjalnych odbiorców, nadawcy prywatni mają mniejsze pole działania niż np. w USA. Stąd obawa, że bez konkurencji ze strony mediów publicznych, pojawi się pokusa "wypierania lepszego przez gorsze", tabloidyzacji informacji oraz zbliżonej do monopolu koncentracji własności. Innymi słowy, eksperci Unii Europejskiej uznali, że rynek reklam, który finansuje telewizje komercyjne, jest w poszczególnych państwach Europy wystarczająco atrakcyjny, by wzbudzić apetyty światowych potentatów, lecz zbyt szczupły, by się im długo opierać.
W 1988 w Nowej Zelandii zlikwidowano telewizję publiczną, a na jej miejsce wprowadzono fundusz na zakup programów misyjnych w stacjach komercyjnych. Szybko jednak okazało się, że ilość programów o charakterze misyjnym spadła do poziomu najniższego w świecie! Bo nadawcom prywatnym nie opłaca się emitowanie ambitnych programów, nawet jeśli dostają je za darmo. Władze usiłowały ratować sytuację wprowadzając podatek abonamentowy. Poprawiano statystykę kupując programy lokalne emitowane bladym świtem lub nocą. Wreszcie zapowiedziano odtworzenie telewizji publicznej.
Finansowane z abonamentu lub z budżetu państwa - a w większości krajów również z reklam - publiczne media kosztują. W zamian mają wypełniać zadanie określane jednym słowem: misja. Jaką treścią wypełnia się to magiczne słowo, to już zupełnie inny problem. Amerykańskie instrukcje obsługi wiele nas w tej materii nie nauczą.
e-mail: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski