Zespół cieśni nadgarstka

Zrobiliście dłuższą przerwę i po kłopocie. A teraz wyobraźcie sobie, że są ludzie, którzy takiej przerwy zrobić nie mogą. To profesjonalni e-sportowcy. Wkrótce najlepsi z nich zjadą na wielki turniej do Katowic.

Wstrząsnęła mną wiadomość o ostatnim transferze w tym światku. Na pozór nie brzmi to sensacyjnie: Nikola „NiKo” Kovac opuścił szeregi zespołu Mousesports, by wzmocnić skład FaZe. „Myszkom” niespecjalnie wiedzie się w rywalizacji Counter-Strike Global Offensive, więc strata niezwykle utalentowanego gracza na rzecz silniejszego konkurenta jest czymś naturalnym. Szokująca jest jednak kwota odstępnego, bo okazuje się, że NiKo kosztował FaZe pół miliona dolarów. Dotychczasowy rekord należał do Belga Adila „ScreaMa” Benrlitoma, który w 2015 roku zamienił barwy ówczesnego Gammers2 na ekipę Titan za 160 tys.

Nic wam nie mówią te pseudonimy i nazwy? Nie jesteście w tym osamotnieni, w Polsce to ciągle rozrywka, która z wielkim trudem przebija się do mediów mainstreamowych. Nie należy jednak dłużej zbywać milczeniem tego fenomenu. Jeśli macie wątpliwości, czy warto zająć się komputerowymi „strzelankami” na poważnie, to ujawnię, że najlepsi polscy gracze z zawodowej grupy Virtus.pro zarabiają rocznie po 100 tysięcy dolarów.

Jak każdy sport, tak i ten ma swoje ciemne strony. Możliwość złapania poważnej kontuzji na skutek trwającego dzień w dzień po 12-14 godzin treningu to jedno, ale gdy na scenę wkracza doping (wzięcie mają leki przepisywane cierpiącym na ADHD, bo ułatwiają koncentrację) i hazard (bukmacherzy), wiadomo, że niewinna zabawa właśnie przekształciła się w brutalną grę o wielkie pieniądze.

Odwrotu od tego trendu już jednak nie ma, dlatego nawet tradycyjny sport robi wszystko, by odnaleźć się w wirtualnej rzeczywistości. Na mocy właśnie podpisanej umowy NBA z wydawcą gier Take-Two Interactive w 2018 roku swoje pięcioosobowe zespoły wystawi 30 drużyn najlepszej ligi świata. No cóż, akurat koszykarze dobrze wiedzą, czym jest ból w nadgarstku.